poniedziałek, 29 lutego 2016

"Krew i stal" Jacek Łukawski - recenzja

Fantasy z polskim sznytem



Ponoć najłatwiej pisze się powieści fantasy. Wystarczy narysować mapę z wieloma górskimi pasmami, dodać elfy i krasnoludy, ewentualnie wymyślić jakąś nietypową (najlepiej niską) rasę, gdzieś upchnąć ludzi i smoki, zaplanować konflikt zbrojny na światową skalę, doprawić szczyptą magii i – tadam! – powieść gotowa.

niedziela, 28 lutego 2016

"Geniusze fantastyki". Darmowa antologia do pobrania




Jak świętować urodziny, to z prawdziwym przytupem. W wydawnictwie Genius Creations wiedzą coś o tym. Z okazji drugich urodzin Geniusze sprezentowali swoim czytelnikom kolejną genialną książkę. Co najważniejsze, dostępną za darmo.


piątek, 26 lutego 2016

KONKURS z okazji okrągłej liczby wyświetleń

Zgodnie z obietnicą złożoną na Facebookowym profilu ogłaszam konkurs z okazji przekroczenia pięćdziesięciu tysięcy wyświetleń. Dla wielu osób nie jest to może imponująca liczba, ale ja cieszę się z każdej Waszej wizyty. Ale przejdźmy do zasadniczej części tego posta, czyli konkursu.

czwartek, 25 lutego 2016

Jacek Łukawski - wywiad


Urodził się w Kielcach, z zawodu jest grafikiem komputerowym. Gdy nie miał jeszcze obowiązków, a miał czas, machał mieczem i strzelał z dział czarnoprochowych. Hartował ciało i ducha w organizacji strzeleckiej, brał udział w zawodach sprawnościowych i ćwiczył karate. Próbował też jeździć konno. Zwiedzał Polskę autostopem i na motocyklu. Zaczytywał się w książkach historycznych i fantasy. Jest laureatem wojewódzkiego konkursu Talenty 2000. Po kilkunastu latach przerwy napisał cykl opowiadań, które pojawiły się drukiem w antalogii Gawędy motocyklowe. Współtworzył kwartalnik motocyklowy Swoimi drogami. Wraz z żoną mieszka w pobliżu chęcińskiego zamku.

Z Jackiem Łukawskim, autorem powieści Krew i stal. przeprowadziłam wywiad dla Polacy nie gęsi i swoich autorów mają.

niedziela, 21 lutego 2016

Nowe wyzwanie - robienie witraży

Dawno nie było wpisu rękodzielniczego. Wszystko przez to, że gros czasu zajmują mi dzieci i... czytanie książek. O ile to drugie mogę robić wyrywkowo (zawsze w ciągu dnia znajdę chwilę by "urwać" parę stron), o tyle te pierwsze to istne pochłaniacze godzin od samego rana (dzień zaczynam od nieśmiertelnego "Mamoooo!" dobiegającego z pokoju Ksenomorfiątka, a potem krzyku czteromiesięcznego ZgrEdka domagającego się jedzenia). Ale czasami zdarzają się chwile wytchnienia i udaje mi się urwać dzień lub dwa, by wziąć udział w warsztatach. Tym razem uczestniczyłam w dwudniowym kursie robienia witraży.


środa, 17 lutego 2016

"Ant-Man" (DVD) - recenzja

Czy rozmiar naprawdę ma znaczenie?



Przyznam szczerze, że pierwsze wieści o filmowej adaptacji opowieści o Ant-Manie wzbudziły we mnie mieszane uczucia. Nie dlatego, że znam komiksowy pierwowzór, ale raczej z powodu dość dziwnego typu bohatera. Wiem, w uniwersum Marvela jest wiele indywiduów o bardzo różnych mocach, ale – no wybaczcie – facet zmniejszający się do rozmiarów pracowitego owada i rozkazujący różnym gatunkom mrówek? To było dla mnie zbyt wiele. Ale, jak to zwykle bywa, obejrzałam trailery, które na tyle mnie zaciekawiły, że wybrałam się do kina na seans, a potem obejrzałam film po raz kolejny na DVD. I okazało się, że człowiek-mrówka może być naprawdę interesującym i w pewien sposób wiarygodnym superbohaterem.

niedziela, 14 lutego 2016

„Studium w szmaragdzie” - recenzja gry planszowej

Rządy Wielkich Przedwiecznych



Wyobraź sobie, że Wielcy Przedwieczni od dawna panują nad Ziemią, czyniąc z ludzi swych niewolników. Reżim trwa od siedmiuset lat, a potwory z koszmarów nazywane są Arystokracją. Ludzkość jednak nie została stłamszona do cna, wynalezienie dynamitu, broni mogącej zabić nawet boga, okazało się przełomem. 

Jest rok 1882, kiedy do walki stają dwie frakcje – Lojalistów wiernych przybywającym z kosmosu bóstwom oraz Restauracjonistów walczących o wolność. Po której stronie się opowiesz?

czwartek, 11 lutego 2016

"FLUXX", a także "FLUXX Zombie" i "FLUXX Cthulhu" - recenzja gry karcianej

Najlepsza zasada gier? Brak zasad!




Przyznajcie szczere, każdy z Was marzył kiedyś o grze, w której najważniejszą zasadą jest brak zasad, a instrukcja mieści się na kartce formatu A4. O grze szybkiej, czasami wrednej, bo z negatywną interakcją (nic tak nie cieszy jak popsucie szyków przeciwnika), takiej, w której po pięciu minutach wszyscy, nawet początkujący planszówkowicze, załapią o co chodzi. Jeśli myślicie, że wybór ogranicza się zaledwie do chińczyka (a i tu nawet jest trochę zasad, o których trzeba pamiętać), to jesteście w błędzie.

czwartek, 4 lutego 2016

"Gangsterzy" ("Gang Up!") - recenzja gry

Capo di tutti capi



Prawo jest po to, żeby je łamać. Ta stara prawda mogłaby stać się mottem niejednego mafijnego bossa. I choć każdego dosięgnie sprawiedliwość, ludzie działający w światku przestępczym zdają się tym wcale nie przejmować.

Jeśli Was kiedykolwiek choć przez chwilę kusiło złamanie prawa, ale baliście się konsekwencji, to na pewno spodoba się Wam gra karciana Gangsterzy, którą w polskiej wersji językowej planuje wydać nowe na rynku wydawnictwo Czacha Games. Ja przygotowałam dla portalu Bestiariusz recenzję pierwowzoru tej gry, czyli Gang up!.

poniedziałek, 1 lutego 2016

"Szczury Wrocławia. Chaos", Robert Szmidt - recenzja

Festung Breslau



Projekt Szczury Wrocławia to wydarzenie, które nie tylko odbiło się szerokim echem w sieci, ale także w mediach ogólnokrajowych. O książce Roberta Szmidta pisali niemal wszyscy. Tak zwana prasa mainstreamowa rozpisywała się na temat fenomenu zombie i odzewu, jaki wywarł apel pisarza, by na Facebooku zgłaszać swoje kandydatury na kolejne ofiary epidemii. Liczni użytkownicy twarzoksiążki marzyli o tym, by zostać rozszarpanym, zjedzonym, rozstrzelanym, rozwleczonym na ulicy lub rozczłonkowanym bohaterem Szczurów Wrocławia. Udało się to nielicznym (w stosunku do ilości zgłoszeń), bo około dwustu osobom.

Po tak niezwykłej, zakrojonej na szeroką skalę, ale genialnej w swej prostocie kampanii reklamowej, przyszedł czas na lekturę. Obawiałam się nieco o jakość powieści, bo akurat nie przepadam za zombie, a choć Robert Szmidt pisze ciekawie i nietuzinkowo, to jednak temat wydaje się nie dawać większego pola do popisu. Cóż, nie pierwszy raz pomyliłam się w ocenie.