wtorek, 30 kwietnia 2013

"Białe drzewo" Katarzyna Manikowska - recenzja

Na stronie Efantastyki ukazała się moja recenzja książki "Białe drzewo" Katarzyny Manikowskiej. Autorka w powieści wykorzystuje motywy podróży w czasie i historii alternatywnej, ale jak to jej wychodzi przekonacie się czytając recenzję. Jeśli ktoś również czytał "Białe drzewo" i nie zgadza się z moją opinią, czekam na komentarze :)

A już wkrótce nowa karta kalendarza i zakładki :)

 

Podróże w czasie od lat niezmiennie fascynują kolejne pokolenia historyków. Pytanie „co by było, gdyby” jest nadal bardzo popularne, a książki przedstawiające historię alternatywną powstają jak grzyby po deszczu. Każdy miłośnik minionych czasów wiele by oddał za możliwość chwilowego zajrzenia za zasłonę wieków do swojej ulubionej epoki i spotkania którejś z ważnych postaci historycznych.

Przemysław Pakosz, główny bohater Białego drzewa, historykiem nie jest, ale za to z pomocą matematycznych wzorów odkrywa możliwość odbycia podróży w czasie. Haczyk tkwi w tym, że podróż tę można odbyć tylko w jedną stronę. Drogi powrotnej nie ma, ale kto chciałby wracać do Polski roku 1991, w której nadal trwa stan wojenny?

Powieść składa się z dwóch odrębnych i bardzo różnych części. Pierwsza opowiada o budowie wehikułu czasu, której podjął się wspomniany już profesor matematyki Przemysław Pakosz. Dla humanisty przebrnięcie przez niemal sto pięćdziesiąt stron ścisłych wywodów to prawdziwa męka. Moja „przygoda” z matematyką zakończyła się szczęśliwie (i dla niej, i dla mnie) na poziomie liceum, więc zachwyty autorki nad logarytmami, funkcjami i równaniami kompletnie do mnie nie trafiły.

Część druga to zupełne przeciwieństwo pierwszej – jest zdecydowanie bardziej „przyjazna” humaniście. Poznajemy w niej dzieje Przemka z Wilczna, prostego chłopskiego syna, który dzięki swoim pomysłom i uporowi zostaje rycerzem księcia Łokietka. Oczyma chłopca oglądamy Polskę tamtych czasów i przeżywamy przygody w Ziemi Świętej i Arabii. Ta historia wydała mi się o wiele ciekawsza, tym bardziej, że pani Manikowska nie zapomniała o takich szczegółach, jak różnice językowe pomiędzy dawną a współczesną polszczyzną oraz opisie detali średniowiecznych miniatur.

Jednak obie części posiadają wspólną wadę, która wydaje mi się, niestety, dość znacząca. Kreacje głównych bohaterów są zbyt jednoznaczne: obaj posiadają kryształowe charaktery i okazują się niezwykle prawi. Ktoś może pomyśleć: cóż to za wada? A jednak, gdy się czyta o kolejnych pomysłach i niesamowitych sposobach wychodzenia z wszelkich opresji, to aż chce się zgrzytać z irytacji zębami – czy jest to wystrychnięcie na dudka komunistów, czy oratorska ucieczka sprzed sądu arcybiskupiego. Z kolei postacie negatywne są po prostu głupie – nieważne czy mowa o komunistach, czy Krzyżakach. Przeciwnicy okazują się nieoczytani i bez wykształcenia, łatwo nimi manipulować i wiele można im wmówić. Autorka wrzuca wszystkich do jednego worka i postacie są albo białe, albo czarne – praktycznie nie ma nikogo, kto znajdowałby się pomiędzy.

Wyjątkową postacią Białego drzewa jest Józef Søren, który w dość enigmatyczny sposób wprowadza czytelnika w fabułę powieści. Z rozdziału zerowego może wynikać, że jest on głównym jej bohaterem – nic bardziej mylnego. Søren występuje w części pierwszej i jest jednym z uczestników eksperymentu profesora Pakosza, często wspominana się go w części drugiej jako romantycznego husarza. Z ostatnich kart powieści można wysnuć wniosek, że kolejna książka, jeśli taką autorka postanowi napisać, będzie opowiadać o jego losach. To jedna z ciekawszych postaci, ale na kartach „Białego drzewa” nie odgrywa znaczącej roli.

Podsumowując, powieść czytało mi się dobrze, gdy już przebrnęłam przez matematyczną część. Pani Manikowska wspaniale operuje językiem i stosuje wiele ciekawych porównań. Jednak nie podobała mi się pewna zawarta w tej powieści naiwność dzielenia wszystkiego na czarne lub białe. Wieki średnie są idealizowane – Łokietek, znany z wybuchowego i okrutnego charakteru, okazuje się nadzwyczaj wyrozumiały dla szalonych pomysłów głównego bohatera; średniowiecze nie ma zapachu i otarć od jazdy w siodle, bohaterowie nie miewają większych dylematów moralnych, a wszystko zawsze im się udaje. I to, niestety, staje się na dłuższą metę nużące.

A czym jest tytułowe „białe drzewo”? Tę zagadkę pozostawiam do rozwiązania czytelnikom.

Recenzja ukazała się na portalu Efantastyka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze obraźliwe będą usuwane.