sobota, 11 stycznia 2014

"Żółte ptaki", Kevin Powers - recenzja

Czasami trzeba trochę odpocząć od fantastyki i poczytać coś innego. Dzisiaj prezntuję Wam książkę dość szczególną, bo zahaczającą o problem weteranów wojennych i próby powrotu do normalnego życia po traumie wojny.

Psychologia wojny


W Stanach Zjednoczonych od wielu lat kolor żółty kojarzony jest z weteranami wojennymi. Żółta wstążka stała się symbolem poparcia dla amerykańskich żołnierzy uczestniczących w misjach zagranicznych, a także szeregu programów pomocy dla wojskowych wracających z misji na Bliskim Wschodzie oraz ich rodzin.

Książek opowiadających o wojennych przeżyciach jest na rynku wiele, chociaż w Polsce, w przeciwieństwie do USA, nadal popularniejsze są wspomnienia z udziału w II Wojnie Światowej niż w bardziej współczesnych konfliktach. Dlatego Żółte ptaki mają dużą szansę, by zapełnić tę lukę.

W przeciwieństwie do blurba, okładka książki nie zapowiada wojennej historii. Grafika przedstawia ulatujące żółte płatki kwiatów na brązowym tle. Krótkie cytaty z amerykańskich recenzji wprowadzają do kompozycji trochę chaosu, a całość przywodzi na myśl raczej jedną z pozycji literatury kobiecej niż opowieść o przyjaźni dwóch żołnierzy w trudnym czasie konfliktu zbrojnego. Jednak książka została wydana bardzo ładnie, twarda oprawa nadaje solidności i gwarantuje, że tom nie rozleci się po jednym czytaniu.

Wnętrze również jest miłe dla oka. Kolejne rozdziały oddzielone zostały w wyraźny sposób. Wydawca postarał się, by druk był bardzo czytelny, a układ przejrzysty. Jedynym minusem, jaki dostrzegłam, jest jakość papieru, która pozostawia wiele do życzenia.

Wojna próbowała nas zabić wiosną – już pierwsze słowa debiutanckiej powieści Kevina Powersa zapowiadają niezwykłą książkę. Akcja rozpoczyna się we wrześniu 2004 roku w Al Tafar w Iraku. Pierwszy rozdział zaskakuje plastycznym przedstawieniem wojennej rzeczywistości, ale nie powinno to dziwić, ponieważ autor przez dwa lata służył w armii amerykańskiej stacjonującej w Iraku i doskonale orientuje się w tamtejszych realiach.

Wydawać by się mogło, że jest to kolejna modelowa historia walki z islamistami, ale gdy czytałam dalsze strony, wiedziałam już, że mam do czynienia z bardzo nietypową książką. Fabuła przedstawiona została w sposób nieliniowy: rozdziały, których akcja toczy się w Iraku, przeplatają się z opisami epizodów przed i powojennych. Ten sposób prezentowania wydarzeń bardzo mi się spodobał, ponieważ dzięki temu autor powoli odkrywa przed czytelnikiem kolejne fakty, jednocześnie zaznaczając, że w czasie wojny wydarzyło się coś strasznego, coś, z czym psychika głównego bohatera nie może sobie poradzić. Jednocześnie cała opowieść nie jest naszpikowana zdarzeniami, przez co akcja często toczy się z prędkością wystrzałów z karabinu maszynowego. Wręcz przeciwnie, skąpo podane fakty stają się tylko pretekstem do snucia rozważań na temat okrucieństw wojny i traumy, która pozostaje nawet po powrocie do domu.

Głównym bohaterem i jednocześnie osobą opowiadającą całą historię, jest John Bartle. Zaciągnąwszy się do wojska, bierze udział w wojnie irakijskiej. Podczas szkolenia w Stanach Zjednoczonych poznaje Daniela Murphy’ego, który zupełnie przypadkowo zostaje jego przyjacielem. Wprowadzenie narratora pierwszoosobowego daje poczucie bezpośredniego uczestnictwa w opisywanych wydarzeniach. Dzięki temu zabiegowi miałam wgląd w psychikę najważniejszej postaci i widziałam zmiany, jakie zachodziły w jego zachowaniu pod wpływem często traumatycznych przeżyć. Bartle to człowiek zagubiony, walczący z własnymi słabościami i próbujący poradzić sobie z koszmarnymi wspomnieniami. Jego przyjaźń z Murphem naznaczona jest cierpieniem, ale także poczuciem odpowiedzialności i winy. Jak cień ciągnie się za nim obietnica nieopatrznie złożona matce młodszego kolegi, której nie był w stanie spełnić.

Pozostałe osoby zdecydowanie znajdują się na dalszym planie i stanowią tylko tło dla Murpha i Bartle’a oraz przedstawionych wydarzeń. Inni towarzysze broni są zaledwie od czasu do czasu wspomniani i nie odgrywają większej roli. Wydawać by się mogło, że o dość ważnym dla fabuły Sterlingu będzie wiadomo coś więcej, ale ta postać również została ledwie zarysowana. Trochę szkoda, ale z drugiej strony taki stan rzeczy wiąże się ze sposobem prowadzenia narracji.

Bardzo charakterystyczny jest język, jakim posługuje się Powers. To niewątpliwie największy atut tego autora. Opowieść jest pełna pięknych, niemal poetyckich fraz i barwnych opisów, w których ważną rolę odgrywają kolory. Zderzenie tak bogatego językowo i malowniczego sposobu opisywania rzeczywistości z wojennymi okropieństwami budzi tym większą grozę.

Żółte ptaki są intrygującym i poruszającym debiutem. Bez wątpienia należą do grona książek demitologizujących wojnę i pokazujących, że nie jest ona wspaniałą przygodą, a pasmem cierpień wydających się nie mieć końca i odmieniających na zawsze. I jedynym, o czym marzą jej uczestnicy, to przetrwanie piekła, w którym się znaleźli oraz powrót do domu. Ale nawet bezpieczne schronienie wśród bliskich nie gwarantuje ucieczki od przeżytego koszmaru, a ten zawsze kładzie się cieniem na reszcie życia. I nawet żółta wstążka nie jest w stanie tego zmienić.

Recenzja ukazała się na portalu Efantastyka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze obraźliwe będą usuwane.