czwartek, 31 lipca 2014

"RoboCop" (2014, DVD) - recenzja


Dać szansę nowemu RoboCopowi



Gdy po raz pierwszy usłyszałam o remake’u RoboCopa, pomyślałam: o nie, znowu? Czy w Hollywood nie mają już żadnych nowych pomysłów? Film Paula Verhoevena z 1987 roku nic nie stracił na swojej aktualności i chociaż efekty specjalne nieco trącą myszką, to jednak jest to klasyka gatunku, którą wciąż świetnie się ogląda.

Podchodząc do oglądania RoboCopa z 2014 roku, miałam mieszane uczucia i nie uniknęłam porównań z oryginałem. Jednak pisząc tę recenzję, postanowiłam odciąć się od dzieła Verhoevena i nową wersję historii o policjancie potraktować jako osobny, odcięty od orygniału twór. Dlaczego? Po pierwsze, w sieci można znaleźć wiele recenzji porównawczych, po drugie, mimo wielu podobieństw fabularnych, jest to jednak inny film.


Akcja produkcji toczy się w 2028 roku w Detroit. Międzynarodowa korporacja OmniCorp, na której czele stoi Raymond Sellars (w tej roli Michael Keaton), jest wiodącym producentem w branży robotyki. Wytwarzane przez nią drony i maszyny już od lat wspierają zagraniczne siły militarne, przynosząc wytwórcom milionowe zyski. Jednak rynek amerykański jest dla nich zamknięty, ponieważ w życie weszła ustawa, która mówi, że policjant bez emocji nie może skutecznie bronić obywateli, bo nie czuje moralnej różnicy między dobrem a złem. Dla korporacji to jednak nie problem. Aby obejść prawo, tworzą za pomocą kontrowersyjnych technologii superglinę – połączenie człowieka i maszyny. Za „materiał” służy im ciężko ranny Alex Murphy (Joel Kinnaman), kochający mąż, wzorowy ojciec i doskonały policjant. I wszystko byłoby pięknie, gdyby w maszynie bezgranicznie oddanej służbie sprawiedliwości wciąż nie krył się prawdziwy człowiek.

Film obejrzałam z prawdziwą przyjemnością. Chociaż fabuła nie jest odkrywcza (patrz: oryginalny RoboCop i jego kontynuacje) to jednak zmagania człowieka z maszyną zawsze wydawały mi się interesujące. Nieodległa przyszłość została przedstawiona w sposób realistyczny – w dobie coraz nowszych technologii twórcy poszli tylko o mały kroczek dalej i pokazali bardzo prawdopodobną wizję świata. Świetnie dopasowana muzyka podkreślała dynamikę scen, a wątki humorystyczne, wprawdzie nieliczne, ale występujące w odpowiednich momentach, dawały nieco wytchnienia od walk i mrocznego przesłania całej historii.


Największym plusem RoboCopa jest obsada. W tytułowej roli wystąpił mniej znany aktor Joel Kinnaman, który może nie dorównuje doświadczeniem starszym kolegom, ale moim zdaniem sprawdził się wyśmienicie. Wcielający się w naukowca targanego moralnymi dylematami Gary Oldman czy Samuel L. Jackson jako kontrowersyjny prezenter telewizyjny, nie zawiedli oczekiwań i wypadli bardzo dobrze. Jednak największą niespodzianką okazał się ostatnio rzadko występujący Michael Keaton, znany raczej z ról sympatycznych i dobrych bohaterów, a przede wszystkim jako Batman. Tutaj gra główny szwarccharakter, właściciela korporacji OmniCorp, który dla zdobycia pieniędzy nie cofnie się przed niczym.

Niestety film ma też pewne poważne wady. Przede wszystkim są to uproszczenia i podawanie widzowi wszystkiego na tacy. Rozumiem, że twórcy chcieli dotrzeć do szerszej publiczności (czytaj: zarobić więcej kasy) i film był wyświetlany w kategorii PG-13, ale jednak dobrze byłoby oglądać na ekranie zmagania wewnętrzne bohaterów i domyślać się kipiących w nich emocji. Podobnie rzecz się ma z przemocą – sceny akcji, choć efektowne, ograniczają się raczej do rozwalania kolejnych robotów. Odniosłam również wrażenie, że jak na bezwzględnie podporządkowaną prawu maszynę RoboCop traktuje przestępców nad wyraz łagodnie i wybiórczo.


Wydanie DVD zawiera standardowy zestaw opcji i dodatków: wybór języka, napisów i formatu obrazu. Dodatki zamykają się w zwiastunie, scenach usuniętych i krótkiej prezentacji produktów OmniCorp (naprawdę ciekawie zrobionej) – na więcej można liczyć, gdy ukaże się wydanie dwupłytowe.

RoboCop to naprawdę kawałek dobrze zrobionego kina rozrywkowego z pewnym przesłaniem – kombinacja człowieka i maszyny nie zawsze wychodzi innym na zdrowie.

Recenzja ukazała się na portalu Efantastyka

1 komentarz:

  1. Ciekawa recenzja, zachęcająca do obejrzenia filmu...
    Warto obejrzeć i zobaczyć jak ta współczesna wersja wygląda...

    OdpowiedzUsuń

Komentarze obraźliwe będą usuwane.