Dzisiejszy tekst jest recenzją książki z gatunku, po który bardzo rzadko sięgam. Dlaczego? Cóż, jak doczytacie do końca tego posta, zobaczycie sami. Ale czasami potrzebny jest taki czytelniczy przerywnik by zobaczyć, co też inni piszą (i dlaczego jednak wolę fantastykę).
Bardzo prosta historia
Jak pisałam w jednej z moich wcześniejszych recenzji, do
niedawna nie miałam zbyt dużej styczności z self-publishingiem. Nie żebym nie
wiedziała, co to jest, ale jakoś nie miałam okazji i sposobności, by za pozycje
wydawane przez samych autorów sięgać. Ale od czasu do czasu czytam tzw. selfy,
a moje wrażenia po lekturze są bardzo różne i często również skrajne.
Tym razem na warsztat trafiła typowa przedstawicielka
literatury obyczajowej. Takie pozycje w mojej bibliotece zdarzają się niezwykle
rzadko, ponieważ nie jest to mój ulubiony typ literatury (wychodzę z założenia,
że zwyczajne życie mam na co dzień, a czytając książkę wolę przenieść się do
innych rzeczywistości). Jednak, tak jak w tym wypadku, zdarza mi się od czasu do czasu czytywać „obyczajówki”.
Z twórczością Marty Grzebuły nie miałam wcześniej do czynienia, ponieważ nie należę raczej do głównego "targetu" autorki. Widziałam jednak, że jest to autorka z doświadczeniem i niemałym dorobkiem literackim, nie tylko powieściowym, ale również poetyckim.
Jej nowa powieść, Poznać prawdę, to historia dwóch kobiet.
Amanda i Basia są przyjaciółkami znającymi się od przedszkola. Obie przechodzą
trudne chwile: jedna z nich od kilku lat jest wdową (mąż wraz z jej rodzicami
zginęli w wypadku samochodowym) i pod maską twardej kobiety skrywa ogromne
poczucie osamotnienia; druga w chwili, gdy dowiaduje się, że jest w ciąży, zostaje sama. Obie szukają miłości, obie próbują odnaleźć się w świecie, w którym
samotnie wychowują dzieci.
Tak w skrócie wygląda fabuła tej krótkiej - jak na moje
czytelnicze standardy, bo przyzwyczaiłam się do książek-cegieł – powieści. Autorka
piętrzy przez swoimi bohaterkami przeszkody, w najmniej spodziewanych momentach
rzuca kłody pod nogi i sprawdza, ile jeszcze takich „kopów od życia” obie zniosą.
Pomimo niemałych życiowych trudności spotykających postacie (choroba dziecka,
rozstania, zdrada) odniosłam wrażenie, że Marta Grzebuła pomija całą masę
skutków, jakie niosą ze sobą smutne i złe wydarzenia, skupiając się właściwie tylko
na przeżyciach pozytywnych. Ciężkie chwile są opisane skrótowo i pobieżnie,
brakowało mi głębszej refleksji nad nimi, większych negatywnych emocji, które
towarzyszyłyby bohaterom w takich momentach. Być może takie było założenie autorki,
jednak dla mnie te uproszczenia są zbyt nieprawdziwe i naiwne.
Bohaterowie, czy raczej bohaterki, książki są mało
skomplikowani, a ich działania przewidywalne. Nie byłoby to wadą, gdyby autorka
skupiła się na głębszym przedstawieniu ich osobowości. Niestety, tak nie jest. Nie potrafiłam się
identyfikować z żadną z postaci (no, może czasami z Basią) ‐ w trakcie lektury wydawało mi
się, że wszystko przychodzi im zbyt łatwo i szybko, a życie potrafi pokazać, że
rzadko tak bywa. Brakowało mi także wyraziście zarysowanych postaci męskich – ani Piotr,
ani tym bardziej Radek, nie przypadli mi do gustu, ponieważ byli zbyt
wyidealizowani i mało „charakterni”, a ja jednak wolę postaci z pazurem, a nie
romantycznych chłopców traktowanych jak... meble. Wydawało mi się również, że występujące w powieści
dzieci są zbyt nijakie, łatwo i szybko godzą się ze zmianami i życiowymi
decyzjami swoich mam. Człowiek jest naturą bardzo skomplikowaną, tym bardziej
mały człowiek, a tutaj tego niestety nie widać.
Poznać prawdę to
powieść napisana językiem poetyckim, pełna ciekawych porównań i bogatych
opisów. Nie ustrzegła się jednak błędów. W tym miejscu muszę zwrócić uwagę na
korektę i redakcję, których niestety brakuje. To jest właściwie bolączka
pozycji self-publishingowych i o tym często zapominają sami autorzy. Liczne powtórzenia
i literówki zakłócają płynność lektury. Autor nie jest w stanie takich rzeczy
sam wyłapać – od tego są profesjonalne osoby. O niezbyt udanej i trafnej (delikatnie
mówiąc) okładce, taktownie zmilczę.
Książkę Marty Grzebuły pomimo licznych wad czyta się dość
przyjemnie. Szkoda, że autorka nie popracowała nad nią nieco dłużej
doszlifowując postacie i poprawiając błędy. Prosta historia i nieskomplikowane
postacie niosą ze sobą pozytywny przekaz: pomimo tego, że jest źle, trzeba
mieć nadzieję na lepsze jutro i iść przez życie z podniesionym czołem. A
najważniejsza nie jest miłość, ale przyjaźń, bo bez oparcia w drugiej osobie
człowiek nie przetrwa. Dzięki przyjaźni można też znaleźć miłość, która ma wiele
odcieni (jak się przekonacie, jeśli zdecydujecie się sięgnąć po powieść).
Poznać prawdę
to lektura zdecydowanie przeznaczona dla kobiet i raczej z gatunku niepoprawnych
romantyczek. Do mnie nie do końca przemawia sposób, w jaki autorka przekazuje
ważne prawdy o życiu, ale myślę, że inne czytelniczki mogą w tej książce z
przyjemnością się zanurzyć. Dla mnie ta historia jest zbyt prosta i
infantylna. No ale mnie naturą romantyczną raczej określić nie można...
Recenzja ukazała się w ramach akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze obraźliwe będą usuwane.