Na dworze jest tak gorąco, że nie chce się wychodzić, a w domu - wiadomo, wciąż jest coś do zrobienia, tym bardziej, że moje małe Ksenomorfiątko raczkuje jak szalone i radośnie buszuje w szafkach wywalając wszystko na podłogę. Przy takim małym żywiole nie ma zbyt wielkich szans by zająć się czymkolwiek, ale czasem mi się udaje.
Dzisiaj chcę Wam pokazać kolejną tkaną torebkę (a jakże). Udało mi się znaleźć włóczkę o odpowiednim odcieniu zieleni i oto efekt:
Powiem szczerze, że od jakiegoś czasu marzyłam o takiej małej torebajce, ponieważ kilka lat temu zrobiłam komplet biżuterii, do którego nijak nic mi nie pasowało. A ten komplet (czy raczej dwa komplety) wyglądają tak:
Sami widzicie, że torebka była wręcz NIEZBĘDNA ;) Całość razem wygląda tak:
A poniżej chcę Wam pokazać dwie kolejne tkaniny już przygotowane na torebki. Dzięki mojemu mężowi (czasami wielbiciel Adama Słodowego wymyśli coś naprawdę przydatnego - w tym przypadku małe krosna) mogę szybciej tkać. Co prawda są to jeszcze tkaniny bez wzorów, ale pracuję już nad jakimś ciekawym motywem.
Wkrótce pokażę Wam kolejne efekty moich tkackich eksperymentów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze obraźliwe będą usuwane.