Narodziny skrytobójcy
Fach skrytobójcy nie należy do łatwych i przyjemnych.
Lata nauki o ziołach, działaniu trucizn i odtrutkach, rozmaitych sposobach zejścia
z tego świata, ciągłe ukrywanie tego, co się robi, kłamstwa i samotność, mogą
niejedną osobę doprowadzić w najlepszym przypadku do rezygnacji z tego zawodu,
w najgorszym – szybszego i nagłego zgonu. Kto pragnąłby takiego życia?
Uczeń skrytobójcy
Robin Hobb to wstęp do trylogii opowiadającej o losach Bastarda Rycerskiego, książęcego
bękarta, który ma stać się narzędziem w rękach króla i jego cichą
sprawiedliwością. Czytelnik poznaje losy bohatera od dnia, gdy chłopiec zostaje
oddany przez dziadka pod opiekę surowego koniuszego Brusa. Przypadkowa rozmowa przeprowadzona
z królem Roztropnym owocuje zmianą trybu życia – ze stajni chłopiec przenosi
się do zamkowej komnaty i tam w sekrecie zaczyna pobierać nauki u starego
mistrza.
Wydawać by się mogło, że historia opatrzona tak
intrygującym tytułem będzie skrywać w sobie sporo trupów. W przypadku tej
książki nie do końca tak jest. Być może takie przekonanie jest wynikiem
oczekiwań, jakie niesie ze sobą tytuł – powieść jest raczej wstępem do większej
historii opisanej w kolejnych tomach, prologiem do pełnego niezwykłych wydarzeń
życia Bastarda. Nauki skrytobójcy w morzu innych wątków pełnią tak naprawdę
rolę drugorzędną.
Autorka zastosowała narrację pierwszoosobową, a więc
wszystkie wydarzenia czytelnik poznaje z perspektywy Bastarda, który z kolei
opisuje swoje młodzieńcze lata będąc już starym człowiekiem. Taki zabieg rodzi
pewien dysonans, ponieważ z jednej strony, w powieści znajduje się wiele bogatych
w szczegóły (kolory, a przede wszystkim zapachy) i malowniczych opisów, które
raczej wskazują na człowieka doświadczonego i oczytanego, a z drugiej - w treść
wkrada się sporo dziecięcej naiwności, szczególnie w postępowaniu bohatera czy
jego osądach. Można to jednak wybaczyć biorąc pod uwagę fakt, że jest to
historia małego chłopca nagle rzuconego w wir dworskiego życia i intryg.
Cechą charakterystyczną Ucznia Skrytobójcy są oryginalne imiona, które – jak sam narrator
wspomina – nadawane dzieciom mają odzwierciedlać pożądane przez rodziców cechy
osobowości: „(…) jeśli imię zostanie
nadane potomkowi, który będzie uczony korzystania z Mocy, to Moc jakimś
sposobem sprawia, że dziecko wzrasta, praktykując cnotę przypisaną do jego
miana”[1].
Pomijając wspomnianego już Bastarda (którego imię raczej pożądane nie jest) na
kartach powieści przewijają się Rycerski, Szczodry i Władczy, Cierpliwa, Roztropny,
Stanowczy, Arogant, Mocarny… Początkowo irytujące, z czasem przestają się
rzucać w oczy. Nietypowe imiona nadają całej treści cech baśniowych, tym
bardziej, że niemal od razu wiadomo, która z osób okaże się postacią negatywną.
Sami bohaterowie zostali skonstruowani w sposób stronniczy,
co wynika ze specyficznego sposobu narracji z perspektywy protagonisty. Dodatkowo,
tak jak wspomniałam, imiona od razu określają ich rolę w całej historii, więc w
kilku przypadkach nie ma większych niespodzianek. Książę Rycerski jest właśnie
taki, jak jego miano – gdy dowiaduje się, że został ojcem bękarta, rezygnuje z
bycia następcą tronu i odsuwa się w cień. Z kolei jego brat, Władczy, zachowuje
się jak rozpuszczone dziecko – ubiera się strojnie, wciąż otacza go wianuszek
dam, urządza wystawne uczty i nie interesuje się przyszłością królestwa.
Najlepiej poznajemy oczywiście samego Bastarda i jego losy.
Obraz samego siebie rysowany przez narratora, składa się z wielu odcieni,
chociaż dominującym jest dziecięca naiwność i brak spojrzenia na różne
wydarzenia z szerszej perspektywy, również cechujący dzieci. Nierzadko Bastard
najpierw coś robi, a dopiero potem myśli o konsekwencjach oraz osądza ludzi na
podstawie skąpych informacji. Jednocześnie jest niezwykle lojalny wobec króla
oraz następcy tronu, przez co ściąga na siebie gniew nieprzychylnych mu osób.
Uczeń skrytobójcy
to przede wszystkim powieść o dojrzewaniu i lojalności. Wiele wątków zostanie
rozwiniętych dopiero w drugiej części, między innymi motyw atakujących
Zawyspiarzy i rozpaczliwych prób obrony przed nimi. W trakcie lektury może
razić prostoduszność bohatera, jednak mimo różnych niedociągnięć i uproszczeń, Uczeń… jest pozycją, którą wielbiciele literatury fantasy powinni przeczytać z prawdziwą przyjemnością.
Nie no, właśnie jak mamy do czynienia ze skrytobójcami to trupów jest mało, ale nikt o nich nie wie. :) To magowie i tancerze ostrz są maszynkami do hurtowego szatkowania i dezintegrowania wrogów. Przynajmniej w mojej opinii. :) Tak czy siak lubię takie historie, także tytuł na bank zawędruje do zbioru książek do przeczytania. :)
OdpowiedzUsuńZ tymi trupami to jest różnie - w końcu powinny jakieś być, najlepiej wrogowie króla itepe. likwidowani za pomocą trucizn. A jak jest naprawdę - nie zdradzę, napiszę jednak, że pewne morderstwo opisane jest raptem w czterech czy pięciu linijkach. I tyle ze skrytobójstwa. Ten aspekt mnie rozczarował, ale inne przyjemnie zaskoczyły.
Usuń