poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Warsztaty ceramiczne, czyli niespodziewane odkrycie nowej pasji

Tydzień temu wzięłam udział w bardzo ciekawych warsztatach lepienia ceramiki pradziejowej, zorganizowanych przez Muzeum Archeologiczne w Biskupinie. Przyznam szczerze, że poszłam na nie niejako z nudów. Ceramika neolityczna kojarzy mi się ze studiami i to raczej negatywnie, ponieważ musiałam wkuwać na egzaminy kształty naczyń i rodzaje przełomów, po których rozpoznaje się naczynia danej kultury, a to było nudne, irytujące i do niczego mi niepotrzebne. Ale kurs mnie zainteresował. I okazał się strzałem w dziesiatkę.

Pierwszego dnia poznałam podstawy techniki lepienia ceramiki za pomocą wałeczków czy też wstążeczek (technika ta jest różnie nazywana). Na początek wszyscy uczestnicy mieli lepić kubeczki, bo to jedno z najprostszych naczyń. Efekt widać na poniższych zdjęciach:


Potem mieliśmy ulepić miskę,a jej krawędź ozdobić. Tak wyglądają moje pierwsze samodzielnie ulepione "gary":


Drugiego dnia uczyliśmy się gładzić ceramikę by nadać jej połysk i wyrównać wszelkie nierówności. Nie jest to łatwe zadanie, bo wymaga czasu i skupienia, ale nie jest też trudne - wystarczy gładki kamień, muszla, kamień półszlachetny i można uzyskać bardzo ładny efekt.

Wygładzone naczynia należy potem ozdobić. Postanowiłam na początek wybrać prosty wzór.


Trzeci dzień to lepienie kolejnego rodzaju naczynia. Tym razem wybrałam dzbanek, po to, by poćwiczyć nadawanie formy i kształtu. Rezultat widoczny jest poniżej:


Ponieważ skończyłam dzbanek dość wcześnie, postanowiłam trochę zabawić się w lepienie figurek. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, więc była to dla mnie nie lada wyzwanie. Postanowiłam ulepić konika, ale wyszło takie coś:



Co ciekawe, wszystkie dzieci zwiedzające teren Biskupina były tym pokracznym konikiem zachwycone.

Ostatniego dnia zdecydowałam się spróbować ulepić naczynie z pokrywką. Nie wzorowałam się na niczym konkretnym - po prostu lepiłam do czasu, aż naczynie uzyskało kształt gruszki. Reszta - uszko pokrywki czy zdobienia - to też totalna improwizacja.



A tak prezentują się wszystkie moje naczynia:


We wrześniu zaprezentuję Wam wykończone wersje tych naczyń, bo teraz czekają jeszcze na wypalenie.

Muszę przyznać, że lepienie ceramiki sprawiło mi wielką przyjemność. Niezwykłe w tym jest to, że z nieforemnej bryły lepkiej gliny może powstać coś użytecznego i przy tym ładnego. Mam nadzieję, że jeszcze wezmę udział w jakimś szkoleniu i powstanie niejeden gliniany garnek. Bo to naprawdę odstresowujące i przyjemne zajęcie.

1 komentarz:

Komentarze obraźliwe będą usuwane.