czwartek, 3 lipca 2014

"Przedksiężycowi, tom III", Anna Kańtoch - recenzja


Zegarmistrzowska precyzja



W jednej z wcześniejszych recenzji porównałam cykl Anny Kańtoch do dobrego obiadu. Tom pierwszy miał być przystawką, drugi – daniem głównym, a zwieńczenie cyklu – wyśmienitym deserem.

Dzisiaj zmieniam zdanie – to nie jest dobry obiad. Wyśmienity posiłek powinien składać się z wielu współgrających ze sobą elementów, musi być doprawiony pasującymi do niego przyprawami, a także wzbogacony dobranym do dania odpowiednim winem. Przedksiężycowi spełniają wszystkie powyższe warunki, ale po lekturze trzeciego tomu ta analogia przestaje oddawać w pełni złożoność serii. Musiałam poszukać innego porównania, bardziej adekwatnego do tego, co czułam po zamknięciu książki. I znalazłam.

Dzieło Anny Kańtoch jest podobne do doskonale działającego mechanizmu wykonanego z iście zegarmistrzowską precyzją. I jak każdy mechanizm składa się z dziesiątek różnych, na pierwszy rzut oka dziwnych elementów, poszczególne części trylogii zawierają, mogłoby się wydawać, w żaden sposób niepasujące do siebie fragmenty fabuły, które złożone w jedną całość tworzą spójną i interesującą historię.

Przebudzenie zbliża się wielkimi krokami. Nikt nie wie, jak będzie wyglądać rezultat całego procesu, tak jak nikt nie zdaje sobie sprawy ze zmian, jakie to wydarzenie wprowadzi w ich życiu. Nie wiadomo, kto dotrwa do oczekiwanego finału i jakimi prawami rządzi się dobór osób mających dostąpić tego wielkiego zaszczytu. Kaira i Finnen za wszelką cenę próbują zapobiec Przebudzeniu i podżegają do buntu przeciw Przedksiężycowym. Przy okazji zamierzają popsuć szyki ojcu dziewczyny. Daniel Pantalekis nadal mieszka i współpracuje z Brin Issą, a kapitan Tellis, przebywająca w odrzuconych wersjach miasta, próbuje rozwikłać zagadkę tego ostatniego. Wszyscy oczekują nieuchronnego, a zegar nieubłaganie tyka.

Siłą prozy Anny Kańtoch jest znakomity pomysł na fabułę. Tajemniczy Przedksiężycowi rządzą losami mieszkańców umierającego Lunapolis, dokonują wśród nich ostrej selekcji w trakcie kolejnych Skoków, a mimo to lunapolitanie nadal dążą do doskonałości. W dwóch pierwszych tomach autorka umiejętnie podsycała moją ciekawość, podrzucała tropy, myliła ślady i sprawiała, że zastanawiałam się nad każdym zdarzeniem czy działaniami postaci. Niejednokrotnie spekulowałam, czym będzie tajemnicze Przebudzenie, jak zakończy się cała historia i kto tak naprawdę zwycięży w próbie sił – Kaira czy Brin Issa. I za każdym razem dochodziłam do innych wniosków, a wyobraźnia podsuwała różne warianty finału.

Początkowo miałam nieodparte wrażenie, że niektóre elementy nie pasują, że całość będzie zgrzytać i na pewno nie zadziała. Jednak w trakcie lektury okazało się, że to, co wydaje się być defektem, nagle staje się niezbędnym trybikiem, bez którego cały system nie ma prawa funkcjonować. W tomie trzecim wszystkie elementy wskoczyły na właściwe miejsca, w rezultacie tworząc sprawnie działający mechanizm. Każdy wątek i każdy szczegół połączyły się ze sobą, dając nieoczekiwane i naprawdę zaskakujące zakończenie.

W recenzjach poprzednich tomów wspominałam o niezwykłej wizji Lunapolis, jaką autorka roztacza przed czytelnikami. Miasto jest nie tylko miejscem akcji, ale również jednym z bohaterów i kto wie, czy nie tym najważniejszym. Kańtoch wykreowała niezwykły, kompletny świat, czy wręcz kilka jego wersji, a te doskonale się uzupełniają. Zgrabnie połączyła elementy prozy fantastyczno-naukowej z wątkami społecznymi, wplotła motywy kryminalne, a wszystko okrasiła odrobiną grozy. To sprawiło, że dotarłszy do wielkiego finału i uzyskawszy rozwiązania wszystkich zagadek, nie byłam rozczarowana. Finał trylogii okazał się godnym zamknięciem cyklu.

Przedksiężycowi to niezwykła pozycja na polskim rynku wydawniczym. Oryginalna fabuła i kreacja świata zadowoli niejednego wielbiciela fantastyki, a czytelnik, który oczekuje czegoś zupełnie nowego, na pewno da się wciągnąć w wir intryg i spisków. Kańtoch konsekwentnie konstruuje jedyny w swoim rodzaju mechanizm i zaprasza czytelnika do próby odgadnięcia sposobu jego działania. Zapewniam, że podjęcie wyzwania jest bardzo odświeżające, a rozwiązanie skomplikowanego systemu funkcjonowania tej maszyny będzie wielce satysfakcjonujące.

Recenzja ukazała się na portalu Efantastyka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze obraźliwe będą usuwane.