wtorek, 18 października 2016

"Puste niebo", Radek Rak - recenzja

O książce, którą trudno... zrecenzować



Czasami zdarzają się takie powieści, które trudno nie tylko sklasyfikować, ale także opisać. Takie przypadki są niezwykle rzadkie, jednak stanowią prawdziwe wyzwanie dla recenzenta. No bo jak ocenić książkę, która nie ma jednoznacznej fabuły? Która znajduje się zupełnie na pograniczu gatunków i może być odczytywana na dziesiątki sposobów?

Właśnie takie powieści trafiają do serii Kontrapunkty wydawnictwa Powergraph. Są to dzieła z pogranicza fantastyki i literatury głównego nurtu, w których element nadnaturalny nie zawsze znajduje się na pierwszym planie i nie zawsze jest oczywisty. Dotychczas w Kontrapunktach ukazywały się publikacje niesztampowe – Anny Kańtoch, Szczepana Twardocha czy Wita Szostaka – i tak jest również w przypadku najnowszej odsłony. Puste niebo Radka Raka doskonale wpisuje się w profil serii.


Kto ukradł Księżyc?


Akcja powieści oscyluje wokół Tołpiego, gapowatego chłopca, który przypadkowo wyławia z Bugu Księżyc. Uradowany tym faktem postanawia dać go swojej wybrance Zorce, do której od dawna wzdycha. Niestety, po drodze do dziewczyny, tłucze Księżyc, co może mieć bardzo poważne następstwa. Miejscowa znachorka, Babuszka Sławuszka, wysyła Tołpiego do Lublina z misją odnalezienia pewnego rabina, który z księżycowego pyłu będzie mógł odlać nowego satelitę. Możemy się domyślać, że poczciwy Tołpi zanim dotrze na miejsce wpakuje się w masę kłopotów.

Naprawdę trudno opisać fabułę Pustego nieba i nawet powyższe wprowadzenie nie oddaje tego, co w tej powieści najważniejsze – specyficznego klimatu i uroku, który spotyka się w… baśniach. Bo to swego rodzaju baśń utkana z różnych motywów zaczerpniętych z ludowych podań, klimatu przedwojennego Lublina, bajek dla dzieci (z gatunku tych strasznych) i związanych ze sobą wyobraźnią autora. Są tu różnego rodzaju diabły, duchy, spadające anioły, demoniczne (!) zakonnice czy komuniści. Wśród tej chmary dziwnych postaci tkwi Tołpi – gamoniowaty poczciwina, któremu tylko dziwnym trafem udaje się wykaraskać z jednej opresji by za chwilę popaść w drugą. 


Kraina z pogranicza snu i rzeczywistości


Rak nadał swojej powieści oniryczną, miejscami groteskową formę. Na początku Tołpi popada w kłopoty – w pociągu przypadkowo poznaje komunistów, co kończy się tęgą popijawą i w rezultacie zamknięciem chłopca w nieco groteskowym, ale i budzącym grozę Domu świętego Obskuranta dla zepsutych chłopców. Dalsze przygody chłopca w tym rzeczywistym/nierzeczywistym świecie są na równi zabawne i straszne i tworzą mieszankę, dzięki której pisarz gra na różnych emocjach czytelnika.

Co ciekawe, Rak posiada rzadką umiejętność przekształcania otaczającej nas rzeczywistości i prawdziwych wydarzeń czy miejsc w ich wersję nadnaturalną, wręcz mitologiczną. Księżyc wyłowiony z Bugu, ulice Lublina – każde miejsce ma swój wyjątkowy, magiczny klimat potęgowany przez zamieszkujące je tajemnicze istoty. Dodatkowo język, jakim operuje autor, jest bardzo bogaty i wysmakowany – dzięki temu najbłahsze nawet zdarzenia nabierają barw niepowtarzalności.


Świat jak żaden inny


Puste niebo to bardzo oryginalna i nietuzinkowa powieść, którą trudno przyrównać do ostatnio wydanych pozycji. Prozie Raka najbliżej jest do światotwórczości Wita Szostaka, języka Leśmiana czy Bruno Schulza. Jednak to wszystko to tylko bardzo ogólne odniesienia – autor jest klasą sam dla siebie.

Jak Tołpi został zepsutym chłopcem, Jak Tołpi spotkał Łunę Sierpniową i dowiedział się, skąd się biorą ćmy i tak dalej - już same tytuły rozdziałów przywodzą na myśl baśniowe formy. Dzięki temu w trakcie lektury odnosi się wrażenie, że cała historia to nowa baśń, która chcielibyśmy, by skończyła się szczęśliwie, ale i także czegoś nas nauczyła. Czy tak jest w rzeczywistości? Przekonajcie się sami.

Recenzja ukazała się na portalu Bestiariusz.pl

Tytuł: Puste niebo
Autor: Radek Rak
Wydawnictwo: Powergraph
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 448
ISBN: 9788364384530

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze obraźliwe będą usuwane.