Wśród rzeczy, których jeszcze nie robiłam znalazło się... mydło. Mój mąż już kilka razy produkował je w domu, więc postanowiłam mu pomóc i się tego nauczyć. Takie domowe mydło ma wiele dobrych właściwości - wiemy, z czego jest zrobione, poza tym jest takie, jakie chcemy (zazwyczaj).
Naukę rozpoczęłam od zrobienia mydła z zawartością wosku pszczelego i miodu wrzosowego. Jako tłuszcz posłużyła oliwa (dzięki temu mydło ma też właściwości nawilżające, a po użyciu skóra jest bardzo miękka). Pierwszy etap to podgrzewanie tłuszczu i wosku pszczelego.
Ważne jest także wcześniejsze przygotowanie formy. Wnętrze wykładamy papierem do pieczenia tak, aby mydło nie mogło wypłynąć i wygładzamy brzegi by nie robiły się zmarszczki i fałdki.
Najtrudniejszym etapem przygotowywania składników jest wymieszanie wodorotlenku sodu z wodą destylowaną, ponieważ w trakcie zachodzi dość gwałtowna reakcja. Wodorotlenek jest żrący, ale bez niego nie powstanie mydło. Potem, w trakcie "leżakowania", wodorotlenek zmydla się i mydło nadaje się do użycia.
Mieszankę przygotował mój mąż, bo ma w tym wprawę. Ja się tylko przyglądałam.
Aby wszystko ładnie się połączyło musieliśmy zmniejszyć temperaturę tłuszczy i wodorotlenku, a więc... zimna kąpiel :)
Po zmieszaniu obu składników powstała ładnie pachnąca (i wyglądająca) masa.
Do masy dodałam rozpuszczonego miodu wrzosowego, co nadało całości nie tylko miodowego wyglądu, ale i zapachu.
Po zmieszaniu przelaliśmy całość do formy.
Tak wyglądało mydło pierwszego dnia. W całym domu pachniało miodem i pszczelim woskiem.
Kolejny etap to dwudziestoczterogodzinne leżakowanie pod przykryciem po to, by mydło trochę stwardniało.
Po leżakowaniu mydło wyglądało tak:
Po otwarciu formy i ostrożnym ściągnięciu papieru, mydło wygląda jak wielki blok plasteliny i taką ma też konsystencję.
Ostatni etap to cięcie na kostki. Musiałam robić to ostrożnie (nadal jest żrące!) i rozgrzanym nożem. Potem poukładałam kostki w pudełkach i przykryłam papierem. Teraz muszą poleżeć przez około cztery tygodnie aby reakcja zmydlania zaszła do końca. Po tym czasie mydło będzie jak najbardziej bezpieczne i gotowe do użycia.
Jeśli ktoś z Was byłby chętny do zaopatrzenia się w takie mydełko (a bardzo je polecam, bo jest świetne), to zapraszam do kontaktu ze mną - albo na maila, albo przez facebooka, albo po prostu poprzez komentarz pod postem. Za miesiąc mydełka będą gotowe :)
W sumie mogłabym być zainteresowana. :) Tylko powiedz, na ile sobie cenisz jedną kostkę, i czy jest opcja odbioru osobistego (gdzie?) (gdybyś wolała kontakt mailowy od komentarzowego to nen_yim@onet.eu )
OdpowiedzUsuńMail poszedł :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMam pytanie - gdzie mozna kupic taka forme do mydel ?
OdpowiedzUsuńMój mąż ją zrobił, więc to też domowa robota.
Usuń