wtorek, 30 lipca 2013

Spiżarnia hobbita, czyli szykujemy zapasy na zimę

Właśnie rozpoczął się u nas sezon ogórkowy (dosłownie). Jedna partia ogórków już jest zakiszona, wczoraj napełniliśmy kolejne słoiki. Do tego w tym roku wyjątkowo obrodziły wiśnie i zaczęliśmy zlewać soki. A skoro robimy przetwory na zimę, to trzeba dokładnie opisać zawartość słoików. W ubiegłym roku wszystkie słoiki opisywaliśmy na kawałkach plastra, bo to najprostszy sposób, a poza tym "plastrowy" klej łatwo się zmywa. Jednak w tym sezonie postanowiłam trochę się wysilić i sprawić, że nasza spiżarnia będzie bardziej kolorowa. Dlatego dzisiaj robiłam etykiety.

Na pierwszy ogień poszły etykiety na sok z wiśni. Postanowiłam, że oprócz nazwy, etykieta będzie też zawierać datę produkcji (w ubiegłym roku to się sprawdziło) i jakiś ozdobny motyw w innym kolorze niż napis. W tym przypadku zielone listki, które ładnie komponują się z czerwonym atramentem.


Druga etykieta to leczo z kabaczka. Jak wiadomo, leczo ma kilka składników, więc obok kabaczka (żółtego, bo w sumie kabaczki są żółto-zielone) jest pomidor i papryka (tak, wiem, bardzo umowne).



Każda etykieta musi być inna tak, aby wyróżniała się na tle pozostałych. Ogórki kiszone mają napisy fioletowe, a obok namalowałam pęd ogórka z owocami i "sprężynkami", którymi ogórki czepiają się innych roślin (lub sznurka, w przypadku mojej działki).


Etykiety nakleiłam szeroką taśmą klejącą, a to z dwóch powodów: papier nie będzie się kurzył i nie zamoknie, a także łatwiej potem taką etykietę usunąć. A po naklejeniu wygląda to tak:




A już niebawem nowy wpis - sierpień za pasem, a więc czas na sierpniową kartę z kalendarza. Zapraszam również do odwiedzania podstrony z moimi tekstami, na której pojawiają się nowe linki do recenzji.

Czekających na wieści o tym, jak ma się mydło - uspokajam: ma się dobrze i ładnie dojrzewa. Za tydzień powinno być już dobre, ale o tym Was poinformuję na blogu.

A na deser fotka mojej Kitki, an której punkcie chyba do reszty oszalałam ;)





2 komentarze:

  1. Kitka coraz bardziej pumowata się robi. :) Piękna jest. :) Co do etykietek, prezentują się ładnie, ale u nas pozostajemy przy takich nalepkach cenowych pomarańczowych - ale nie da się ukryć, że te Twoje wykaligrafowane są o wiele bardziej klimatyczne. Ale i czasochłonne. Swoją drogą, ciekawa rzecz - ogórki zakiszone jednego dnia, a stopień ukiszenia odmienny. :P Miłego przetworowania. Mam nadzieję, że znajdzie się tam jeszcze miejsce na sok malinowy, na zimę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, sok malinowy chętnie zrobię, ale chyba w tym roku będzie kiepsko z malinami. Mam jeszcze w planach konfitury wiśniowe (to zrobię na dniach) i powidła śliwkowe. A znając pomysłowość mojego męża, to jeszcze kilka innych przetworów się znajdzie :)

      Usuń

Komentarze obraźliwe będą usuwane.