O audiobookach jeszcze nie pisałam. Rzadko ich słucham, bo jednak wolę książki papierowe, ale są takie sytuacje, w których ta forma "książki" jest bardzo pomocna. Poniżej możecie przeczytać recenzję audiobooka Jacka Piekary, którą napisałam dla portalu Efantastyka.
Młot na czarownice
Audiobooki od niedawna goszczą w moim domu.
Zazwyczaj preferuję tradycyjną formę książki – papierową, szeleszczącą i
pachnącą świeżym drukiem. Okazjonalnie sięgam po inne nośniki i to raczej z
ciekawości niż większej potrzeby. Doceniłam jednak zalety książek słuchanych,
które nie mają sobie równych szczególnie wtedy, gdy robię jakąś rzecz
wymagającą wykorzystania zdolności manualnych, ale niekoniecznie angażującą
umysł (no dobrze, nie oszukujmy się, najczęściej jest to sprzątanie).
Audiobooki sprawdzają się wtedy świetnie.
Z twórczością Jacka Piekary zetknęłam się
przy okazji pierwszego wydania Młota na czarownice w 2003 roku. Kolejne
części Cyklu Inkwizytorskiego czytałam z dużym zainteresowaniem. Urzekły mnie
nietuzinkową wizją świata, którą autor konsekwentnie prezentuje (dla kogoś, kto
jest przyzwyczajony do chrześcijańskiego światopoglądu, odkrycie, że Chrystus
zstąpił z krzyża i poraził swych wrogów ogniem i mieczem może być nie do
przyjęcia), ale także ciekawymi (choć niekoniecznie dającymi się lubić)
bohaterami (cyniczny inkwizytor Mordimer Madderdin, jego upiorni pomocnicy oraz
cała rzesza postaci pojawiających się na ich drodze).
Opowiadania Piekary są przesiąknięte
specyficznym pojęciem wiary, ale również bardzo brutalne. Autor nie szczędzi
opisów tortur czy okrucieństw. Przedstawiając różne wydarzenia z perspektywy
inkwizytora, czytelnik widzi świat pełen demonów, wiedźm i heretyków, ale także
zwykłych cwaniaków i kombinatorów. Główny bohater z opowiadania na opowiadanie
staje się coraz bardziej cyniczny i arogancki, bez skrupułów wykorzystuje
przywileje, jakie niesie ze sobą sprawowana przez niego funkcja.
Na Dotyk zła składają się dwie
minipowieści, a ich akcja rozgrywa się tuż po ukończeniu przez Mordimera
Madderdina Akademii Inkwizytorium. Tytułowa opowieść toczy się w miasteczku
Wittlich, w którym popełniono morderstwo. Cieszący się poważaniem i przykładny
mąż zabił żonę w niespodziewanym napadzie szału. Pomimo braku jakiegokolwiek
motywu, sprawa wydaje się niezwykle prosta – popełniono przestępstwo, jest
winny i musi być kara. Jednak wkrótce dochodzi do kolejnych niewytłumaczalnych
ataków, a w toku śledztwa Mordimer zaczyna podejrzewać, że za morderstwami
kryją się mroczne siły zła.
Mleko i miód to zupełnie odmienna
historia. W górach mieszka śliczna Dorotka, powszechnie uznawana za wzór piękna
i dobra. Dziewczyna cieszy się niezwykłym jak na swój wiek szacunkiem i
poważaniem wśród okolicznych mieszkańców. Główny bohater próbuje dociec źródła
tego uwielbienia, za którym mogą kryć się nieczyste siły.
Umiejscowienie czasu akcji w pierwszych
latach inkwizytorskiej kariery Madderdina wydaje się dobrym posunięciem.
Bohater nie czuje się jeszcze pewnie na swym stanowisku, nie jest również tak
cyniczny i arogancki jak we wcześniejszych opowiadaniach. Nadal cechuje go
buta, a swoje postępowanie tłumaczy w dość pokrętny sposób, stosując własne
osobliwe pojęcie moralności w stosunku do podejrzanych osób.
Cechą charakterystyczną
twórczości Jacka Piekary jest język. Opowiadania czyta się wyśmienicie, są
napisane ze swadą i humorem. Jednak dopiero wersja audiobookowa wydobywa z jego
twórczości to, co najlepsze. Słuchając wspaniałej interpretacji Janusza Zadury,
oczyma duszy zobaczyłam Mordimera Madderdina. Pan Zadura (kojarzony szerzej
jako pingwin Rico z serii filmów animowanych Madagaskar) w genialny wręcz
sposób oddaje odczucia bohatera. Z jego głosu przebijają charakterystyczne dla
inkwizytora pycha i arogancja, ale także ironia i niezwykła inteligencja.
Słuchając opowiadań, widziałam głównego bohatera, wraz z nim przeżywałam jego
rozterki duchowe, ale także byłam świadkiem jego okrucieństwa i bezwzględności.
Lektor nie tylko świetnie oddał charakter Inkwizytora, ale postarał się również
uchwycić za pomocą zmiany głosu i intonacji cechy innych osób. Dzięki temu Dotyk zła nie jest monotonny, a bardzo częste zmiany głosu wywoływały uśmiech
na mojej twarzy (szczególnie głosy kobiet).
Jeśli chodzi o wydanie i
wygląd audiobooka, to, niestety, nie jest już tak dobrze. Wytłoczona na krążku
ilustracja może być nieco myląca – zakapturzona postać (prawdopodobnie główny
bohater), wygląda na nieco starszą, niż ta przedstawiona w opowiadaniach, poza
tym jest zbyt mroczna, co kłóci się z dość lekką, jak na Jacka Piekarę, treścią
obu historii. Moim zdaniem, Madderdin nie ma w ogóle szczęścia do rysowników,
bo nawet książkowe ilustracje nie oddają w pełni złożoności jego charakteru. Z
kolei stojąca nieco z tyłu ni to kobieta, ni demon w żaden sposób nie pasuje do
któregokolwiek z opowiadań.
Ja, inkwizytor. Dotyk zła to naprawdę świetna pozycja dla wielbicieli fantastyki i historii alternatywnych. Wspaniała interpretacja Janusza Zadury to miód lany w uszy słuchaczy i nawet osoby nie lubiące fantastyki (a osobiście znam taką jedną) docenią kunszt lektora i polubią przygody przedstawiciela Świętego Oficjum.
Ja, inkwizytor. Dotyk zła to naprawdę świetna pozycja dla wielbicieli fantastyki i historii alternatywnych. Wspaniała interpretacja Janusza Zadury to miód lany w uszy słuchaczy i nawet osoby nie lubiące fantastyki (a osobiście znam taką jedną) docenią kunszt lektora i polubią przygody przedstawiciela Świętego Oficjum.
Recenzja ukazała się na portalu Efantastyka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze obraźliwe będą usuwane.