niedziela, 13 października 2013

"Mgnienie ekranu" Terry Pratchett - recenzja

Dzisiaj polecam Wam jedną z recenzji, które ukazały się na portalu Efantastyka już jakiś czas temu, a która mogła umknąć Waszej uwadze. Wpis jest inspirowany poniekąd premierą nowej gry planszowej ze Świata Dysku - "Wiedźmy", a po trosze... moim lenistwem związanym z brakiem weny na kartę kalendarza październikowego. Obiecuję jednak, że kalendarz pojawi się w tym tygodniu.


Czytelnikowi fantastyki Terry’ego Pratchetta raczej nie trzeba przedstawiać. Autora cyklu Świat Dysku kocha się lub nienawidzi za wizję świata przedstawianą w iście brytyjskim stylu i z absurdalnym poczuciem humoru.

Mgnienie ekranu jest nietypową, jak na tego pisarza, pozycją i stanowi nie lada atrakcję dla miłośników jego twórczości. To zbiór opowiadań, które powstawały w ciągu pięciu dekad życia Pratchetta. Znajdziemy tu m.in. pierwszy tekst napisany i opublikowany, gdy autor miał trzynaście lat (Piekielny interes), kilka historyjek dla dzieci (Rincemangle, gnom z Suchych Mokradeł), wiersze (Opowieści Glastonburyjskie) czy nawet… hymn (Hymn Ankh-Morpork).

Na pierwszy rzut oka okładka nie wydaje się ciekawa – mamy zdjęcie autora (w obowiązkowym kapeluszu) siedzącego przy stole, a w tle półki z książkami. Jednak po bliższym przyjrzeniu się dostrzegamy otaczające go postacie narysowane charakterystyczną kreską Johna Kirby’ego. Niejako wisienką na torcie jest rysunek Śmierci w spodniach-dzwonach i butach na koturnach umieszczony na tylnej okładce książki. Tom stylistycznie dopasowuje się do wcześniej wydanych pozycji autora, ale jednocześnie równie dobrze prezentuje się na półce „samotnie”, w otoczeniu innych powieści.

Książka podzielona została na dwie części. W pierwszej znalazły się opowiadania spoza Świata Dysku publikowane w różnych czasopismach na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Część druga to opowieści z najbardziej znanego uniwersum Pratchetta i spotykamy tu starych znajomych – magów z Niewidocznego Uniwersytetu, lorda Havelocka Vetinariego czy Śmierć. Każde opowiadanie poprzedza krótkie posłowie, w którym autor wyjaśnia okoliczności jego powstania.

Historie zawarte w zbiorze są bardzo nierówne. Pratchett świetnie kreuje typowo bajkowe światy („Książę i kuropatwa”), natomiast uważam, że gorzej idzie mu z tworzeniem rzeczywistości science-fiction – opowiadanie „Wysokie megi” należy do najsłabszych w zbiorze. Typowo brytyjskie poczucie humoru widoczne jest w historii pewnego pisarza, który spotkał się oko w oko z bohaterem z kart swych powieści („Ostateczna nagroda”) czy też w historyjce „Uwaga na monolity”, będącej zbiorem przemyśleń mieszkańca paleolitycznej wioski.

Jako wielbicielka Monty Pythona, szczerze ubawiłam się, czytając absurdalne przemowy polityków – są one ciekawymi przerywnikami pomiędzy kolejnymi tekstami. Dzięki Pratchettowi poznajemy ministra kolejek („Nie ma większego durnia niż stary dureń stojący w angielskiej kolejce”) czy ministra ds. Świeżego Powietrza („Prosimy o oddychanie krótkimi, mocnymi sapnięciami”).

Opowiadania ze Świata Dysku w większości są uzupełnieniem wiedzy o postaciach („Karty kolekcjonerskie z gwiazdami Ankhmorporskiego Związku Piłki Kopanej”), wydarzeniach („Rybki małe ze wszystkich mórz”) czy nauce („Zapiski medyczne”) tego uniwersum. Sam Pratchett przyznaje, że część z nich powstała na wyraźne życzenie fanów lub potrzeby różnego rodzaju gier.

W tym miejscu należą się ogromne brawa dla pana Piotra W. Cholewy, który od lat przekłada prozę Pratchetta i czyni to naprawdę świetnie. Praca tłumacza wymaga nie tylko ogromnej znajomości języka, ale również pomysłowości (szczególnie, gdy mamy do czynienia z absurdalnym poczuciem humoru), a pan Cholewa wydaje się posiadać i jedno i drugie.

Podsumowując, „Mgnienie ekranu” to ciekawy i raczej udany zbiór opowiadań. Nie spotkałam jeszcze kompilacji krótkich utworów jakiegokolwiek autora, która zadowoliłaby mnie całkowicie. I wydaje mi się to niemożliwe, ponieważ opowiadania, często pisane na zamówienie, a potem zebrane w jednym zbiorze, są kierowane do różnego typu odbiorców. Mogę jednak zapewnić, że jeśli: a) jesteście wielbicielami prozy Pratchetta, b) nie jesteście wielbicielami prozy Pratchetta, ale lubicie absurdalne, typowo brytyjskie poczucie humoru, c) nie wiecie, kim jest Terry Pratchett, ale lubicie Monty Pythona, to „Mgnienie ekranu” jest dla Was. Jeżeli jednak Wasze poczucie humoru bywa bliższe filmom komediowym zza naszej zachodniej granicy, to ten zbiór opowiadań obejdźcie szerokim łukiem.

Recenzja ukazała się na portalu Efantastyka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze obraźliwe będą usuwane.