środa, 2 października 2013

"Odmiana przez przypadki", Michał Puczyński - recenzja

Dzisiaj zapraszam do czytania recenzji niezwykle ciekawego i oryginalnego zbioru opowiadań.

Deklinacja z zombie i wżurkami w tle

     
Przerabialiśmy już renesans wampirów (wszelkiej maści świecące Edwardy, kolejne wcielenia Drakuli czy seksowni bohaterowie serialu True Blood), wilkołaków (Lykanie z serii Underworld, Alcide i reszta watahy z Czystej krwi), a teraz przyszedł czas na zombie. W kinach króluje World War Z, na ekranach telewizorów The Walking Dead, a niedawno ukazała się pierwsza polska antologia o umarlakach Zombiefilia.

Sięgając po Odmianę przez przypadki, wydawało mi się, że to także zbiór opowiadań o powstających z grobu. Okładka w stylu pulpowych komiksów przyciąga wzrok, ale jednocześnie sugeruje, że będziemy mieć do czynienia z historiami o zombie. Nic bardziej mylnego. Zawartość zbiorku (bo tak można jedynie określić niewielki format książki) to sześć opowiadań, a każde diametralnie różne od poprzedniego. Łączy je tylko szeroko pojęta tematyka fantastyczna i otoczka niesamowitości.

Sama książka, choć niewielkich rozmiarów, przyciąga wzrok i zaskakuje bardzo ładnym i starannym wydaniem. O ilustracji tytułowej już wspomniałam, ale to nie koniec plusów. Antologia została wydana na dobrej jakości białym papierze, bardzo czytelną czcionką, a okładka posiada również skrzydełka zawierające fragment jednego z opowiadań, co obecnie staje się coraz popularniejszym zabiegiem wśród wydawców.

Tomik otwiera Mateusz żywych trupów. Historia opowiada o grupie znajomych trzymających się razem od czasów podstawówki. I byłaby to opowiastka jakich wiele, gdyby nie fakt, że jeden z kumpli to zombie. Pełen rezerwy stosunek niektórych dawnych kolegów do powstałego z martwych Mateusza przypomina sposób traktowania chorych na AIDS – z nadmiernym lękiem, dystansem i nieufnością.

Po świetnym Mateuszu… dostałam tytułową historię, czyli Odmianę przez przypadki. Autor, moim zdaniem, trochę przekombinował i zafundował czytelnikom opowiastkę filozoficzną, która opiera się na pomyśle podróży w czasie. Pytanie zadane w tym opowiadaniu nurtuje pewnie każdego: czy gdybym miał możliwość zmiany przeszłości, to czy bym z niej skorzystał? Problem wart rozważenia, jednak w krótkim tekście gdzieś się zatraca i nudzi. Wyszło to niezbyt interesująco i bardzo zagmatwanie. Możliwe, że całość byłaby ciekawsza, gdyby przyjęła nieco obszerniejszą formę.

Weekend z wżurkami to historia o uzależnieniu od substancji (czy w tym przypadku, kosmicznych stworków), o których działaniu nie do końca wszystko wiadomo. Ciekawy pomysł o dającym do myślenia problemie nałogu i tajemniczym pochodzeniu narkotyku.

Z kolei Baśka to następna historia, która lepiej prezentowałaby się w dłuższej formie, bo przecież tak tajemniczej i fascynującej kobiecie należy się dłuższy tekst. Podobno niedostępna Baśka należy do Mensy, jest także szpiegiem, ale nie wiadomo czyim. Krążą o niej dziesiątki plotek, które – jak sama przyznaje – w większości są prawdziwe. Pewnego wieczora Maurycemu Bule udaje się porozmawiać z tą dziwną kobietą, ale co z tego wyniknie, musicie przekonać się sami.

W poprawnie napisanym Skrobaczu widoczne są elementy horroru – jednego z bohaterów dręczy tajemnicza istota, a żeby dowiedzieć się, kim ona jest, musi on poprosić o pomoc niezbyt lubianego kolegę z dzieciństwa.

Ostatnie opowiadanie, Galaktyczne mrówki, to historia reportera, który cierpi na absolutny brak sukcesów. Ale gdy pojawia się druga szansa, zaczyna zastanawiać się, czy to sprawka siły wyższej, czy raczej zbieg okoliczności. Opowieść została przedstawiona poprawnie, ale mimo ciekawego pomysłu, niezbyt mnie wciągnęła.

Antologia jest bardzo nierówna, bo świetne opowiadania (na przykład Mateusz żywych trupów) przeplatają się w niej ze słabszymi tekstami, aczkolwiek napisanymi w sposób, któremu nie można zarzucić żadnych błędów formalnych – po prostu brak im odpowiedniej atmosfery (Galaktyczne mrówki czy Baśka). Puczyński ma interesujący i niebanalny styl i świetnie prowadzi fabułę. I chociaż czasami pomysły wydają się niedopracowane czy wręcz proszą się o rozwinięcie (Odmiana przez przypadki) to jednak wróżę autorowi świetlaną przyszłość na polskim podwórku fantastyki.

Uważam, że debiut Michała Puczyńskiego jest jak najbardziej udany. Mimo kilku minusów, całość świetnie się broni, a autor w tych sześciu krótkich formach zaprezentował przekrój swoich możliwości i niczym nieograniczonej wyobraźni. Choć antologia jest skromna objętościowo – wydawnictwa przyzwyczaiły już mnie do minimum trzystustronicowych cegieł – stanowi perełkę wśród innych zbiorów opowiadań. Z zaciekawieniem czekam na kolejne krótkie teksty lub długą powieść tego autora.

Recenzja ukazała się na portalu Efantastyka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze obraźliwe będą usuwane.