Okrągły, bo pięćdziesiąty post, będzie traktował o bardzo ciekawej grze planszowej jaką jest najnowsza pozycja Rebela Wikingowie. Wojownicy Północy. A więc jeśli zimno Wam niestraszne, sztormy również, a plądrowanie to jedno z Waszych ulubionych zajęć, to zapraszam do czytania.
Wikingiem być - po morzach pływać,
plądrować i na ucztach pić!
Od wielu lat Wikingowie znajdują się w grupie ludów
nieprzerwanie cieszących się dużym zainteresowaniem. Wciąż zyskują kolejne
rzesze wielbicieli, a ich popularność niewątpliwie wzrosła w ostatnim czasie za
sprawą kanadyjskiego serialu Wikingowie (The Vikings). Na fali tego zainteresowania powstała gra Wikingowie. Wojownicy Północy, która niedawno
ukazała się nakładem wydawnictwa Rebel.
Pudełko:
Kupując grę, dostajemy ją w solidnym pudełku z grafiką
przedstawiającą groźnego Wikinga. W środku znajdziemy:
- 1 planszę,
- 4 figurki drakkarów,
- 1 figurkę Bestii Morskiej,
- 1 kość 6-ścienną,
- 4 karty gracza,
- 110 kart akcji,
- instrukcję.
Całość wykonana jest z dobrej jakości materiałów, które
pozwolą na wielokrotne rozgrywki bez obawy o rozpadnięcie się poszczególnych elementów w trakcie gry.
Na szczególną uwagę zasługują przepiękne grafiki kart i
planszy autorstwa Jarka Noconia i Bartka Fedyczaka. Wszystkie karty zostały
pieczołowicie wykonane i zawierają bardzo wiele detali związanych z kulturą
Północy, a jednocześnie bardzo dobrze oddają klimat gry. Niestety, jeśli chodzi
o Karty Wiatru jest jeden minus. Symbole, stylizowane na runy, oznaczające
kierunki poruszania się, są niezbyt czytelne i zmuszają do ciągłego
przypatrywania się im. Pewnie z czasem gracze przyzwyczają się do tego, ale w
kilku pierwszych rozgrywanych partiach jest to dość męczące i irytujące, mogą
również przez to często zdarzać się pomyłki.
Plansza również jest małym
dziełem sztuki – już od pierwszego spojrzenia dostrzeżemy na niej dużo
szczegółów i za każdym razem, gdy siadamy do gry, widzimy kolejne (np. pasące się
owce czy bydło, pochówki w kształcie łodzi na jednej z wysp). Warto im się
przyjrzeć dokładniej i odkrywać kolejne drobne elementy, bo sprawia to wiele
przyjemności.
Każdy gracz ma również do
dyspozycji pionek w kształcie drakkaru w odmiennym kolorze, a na planszy
niepodzielnie rządzi figurka Bestii Morskiej. Wszystkie elementy są bardzo
ładnie odwzorowane i czekają tylko na pomalowanie. Szkoda jednak, że dołączona
do zestawu zwyczajna sześciościenna kostka nie jest dopasowana do klimatu gry.
Wesołe jest życie wikinga, czyli na czym polega rozgrywka.
W grze Wikingowie. Wojownicy Północy gracze wcielają się w Jarlów
wikingów, którzy walczą o władzę nad Północą i koronę Konunga. Władzę zdobędzie
ten, który jako pierwszy złupi wszystkie wsie i przywiezie z nich córki thanów
do swojego portu, jako symbol uznania jego praw do korony. W międzyczasie
Jarlowie będą walczyć z Bestią Morską i napadać się wzajemnie wśród wzburzonych
fal północnego morza. Ten, który wykaże się największym sprytem, wolą walki, i
któremu będą sprzyjać bogowie, wyprawi wielką ucztę i zostanie Konungiem
Północy.
W swojej turze gracz dociąga 2
karty (lub do 6 kart, gdy uda mu się sprowadzić którąś z córek do swojego
portu) i zagrywa je w wybrany przez siebie sposób. Karty Wiatru służą do
przesuwania łodzi po planszy tak, jak kapryśny wiatr pozwoli. Część kart akcji
stanowią Członkowie Załogi, którzy znacząco poszerzają możliwości gracza (np.
Berserker dodaje 1 do rzutu w czasie walki z Bestią Morską lub innym graczem),
a także pozwalają sterować ruchami drakkarów (karta Pomyślny Wiatr pozwala
przesunąć drakkar o kolejne pole). Są również karty wpływające na sytuację
członków załogi innych graczy (Choroba Morska, która uniemożliwia wyprawienie
uczty córki thana) lub na ich działania (między innymi karta Sztuczka Lokiego,
która anuluje dane wydarzenie). Różnorodność kart i dostępnych akcji
standardowych bardzo urozmaica rozgrywkę i czyni ją niezwykle dynamiczną,
jednak szkoda, że w pudełku nie znalazły się karty pomocy. Grę na pewno usprawniłoby
dodanie czterech kart pomocniczych zawierających opis przebiegu tury oraz opisy
akcji standardowych, ponieważ częste zaglądanie do instrukcji znacząco wydłuża
rozgrywkę.
Celem gry jest sprowadzenie do
swojego portu trzech córek thanów z trzech różnych wiosek i wyprawienie
wielkiej uczty. Nie jest to takie proste, szczególnie w sytuacji, gdy gramy w
gronie osób uwielbiających przeszkadzanie innym. Gra autorstwa Tomasza Kaźmierskiego
i Tomasza Kaznochy to miód na serce wszystkich wielbicieli negatywnej
interakcji. W grze należy bezlitośnie łupić drakkary przeciwników, a wszelkie
sojusze są bardzo krótkotrwałe. W wygranej nie pomaga również wędrująca po
planszy Bestia Morska, która bardzo często psuje nam szyki i plany.
Gra, przy maksymalnej ilości
graczy (czterech), trwa dłużej, niż zakładał wydawca (na pudełku znajdziemy
informację, że czas gry mieści się w około 1 godzinie). W moim przypadku każda
czteroosobowa rozgrywka trwała minimum półtorej, a nawet dwie godziny. Dla
wielu uczestników może to być plusem, bo dynamika gry nie pozwala się nudzić.
Na wiking! Ale z kim?
Wikingowie. Wojownicy Północy nie są grą przeznaczoną dla
wielbicieli rozbudowanych strategii czy przygodówek. Nie są też grą rodzinną ze
względu na negatywną interakcję. Proste zasady i dynamiczna rozgrywka na pewno
skuszą każdego nowicjusza, a dla wytrawnych graczy Wikingowie mogą stać się odskocznią od bardziej rozbudowanych gier.
Recenzja ukazała się na portalu Bestiariusz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze obraźliwe będą usuwane.