Zanim zabierzecie się za czytanie trzeciego tomu Pomnika cesarzowej Achai (recenjza na blogu już wkrótce się ukaże) zobaczcie, co napisałam o tomie drugim.
Do trzech razy sztuka
Z wszelkimi trylogiami jest tak, że tom drugi jest dla
pisarza największym wyzwaniem. Ma on nie tylko udowodnić swój warsztat i
logicznie pociągnąć rozpoczęte wątki, ale przede wszystkim musi rozbudzić w
czytelniku ciekawość, by ten z niecierpliwością oczekiwał na tom ostatni.
Czasami to się udaje, innym razem nie. Jak jest z drugim tomem Pomnika
cesarzowej Achai?
Nie tylko literki
Fabryka Słów konsekwentnie prowadzi politykę
ujednolicania serii. Książka została wydana z zachowaniem spójności okładki z poprzednim
tomem, a także z nowym wydaniem trylogii Achaja. Ilustrację umieszczoną na
okładce wykonał Piotr Cieśliński, natomiast rysunki znajdujące się wewnątrz to
dzieło Dominika Brońka. I jak zwykle są to ilustracje, które w niezwykle
ekspresyjny sposób przedstawiają poszczególne sytuacje. Pełne dynamizmu, a
czasami również dramatyzmu, bardzo urozmaicają lekturę.
Ciąg dalszy
nastąpił
Autor kontynuuje wątki rozpoczęte w tomie pierwszym.
Poznajemy dalsze losy kapral Shen (która nie wiadomo dlaczego, siedzi w
więzieniu), a także komandora-podporucznika Tomaszewskiego i czarownicy Kai
przygotowujących grunt pod nawiązanie stosunków dyplomatycznych pomiędzy
Rzeczpospolitą a Cesarstwem. Do głosu dochodzą nowe postacie (Rand i Aie),
wokół których zagęszcza się akcja. Będziemy też świadkami zamieszek, ewolucji
uzbrojenia oraz przybliżymy się nieco do zagadki tytułowego pomnika.
W tej części większą rolę odgrywa polityka i zakulisowe
rozgrywki pomiędzy dwoma wywiadami. I chociaż są opisy walk, nie ma ich aż tak
dużo, jak w tomie pierwszym. Bohaterowie przechodzą metamorfozę pokazując inne
oblicza – Shen przeistacza się w sprawnego oficera i ikonę rewolucji,
Tomaszewski pokazuje, że nieprzypadkowo pracuje da wywiadu, a Kai dorasta do
bycia poważną czarownicą. Niektóre przemiany zachodzą zbyt szybko (przede
wszystkim ewolucja Shen), ale to wyjątek, bo pozostałe postacie autor kreuje w
dość przekonywujący sposób.
Jak to u Andrzeja Ziemiańskiego bywa, w Pomniku
cesarzowej Achai nie brakuje militariów. Autor raczy czytelnika nie tylko
barwnym opisem walk, stosowaniem różnego rodzaju taktyk i strategii, ale
również pokazuje zmiany, jakie zaszły w uzbrojeniu miejscowej ludności po
przybyciu reprezentantów Rzeczpospolitej. Pokazanie ewolucji broni palnej jest
świetnym pomysłem - wątek rusznikarski zainteresuje niejednego wielbiciela
broni - ale dla przeciętnego czytelnika może być tego zbyt wiele.
Drugi tom Pomnika
cesarzowej Achai jest sprawnie napisany, ale autor nadal pozostawia
czytelnika w niepewności, czym jest tytułowy pomnik. Zamiast przybliżyć do
zagadki, gmatwa fabułę i dodaje mnóstwo innych wątków, przez co można odnieść
wrażenie, że poszukiwanie pomnika pozostaje sprawą daleką, drugorzędną i tak
naprawdę nic nie znaczącą. Duża ilość opisów militariów może zniechęcić
niejednego wielbiciela fantastyki, ale też dla wielu będzie magnesem
przyciągającym do powieści.
Czekając na finał
Po lekturze drugiego tomu czytelnikowi nie pozostaje nic
innego, jak tylko czekać na rozwiązanie zagadki w części ostatniej. Miejmy
tylko nadzieję, że historia, która wszak lubi się powtarzać, nie zrobi tego tym
razem (trzeci tom Achai był
kompletnym nieporozumieniem) i finałowy tom będzie świetnym zwieńczeniem dobrej
opowieści.
Recenzja ukazała się na portalu Bestiariusz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze obraźliwe będą usuwane.