Dzisiaj zapraszam do zapoznania się z recenzją kolejnej gry planszowej.
Początki lotnictwa
Wielbiciele ekonomicznych gier planszowych nie mogą
narzekać na brak propozycji. Mogą wybierać wśród nich jak w ulęgałkach – są
gry, w których należy tworzyć imperium, gromadzić surowce i pieniądze, są również
takie, w których gracze rozbudowują infrastrukturę danej gałęzi transportu. Do
tego drugiego rodzaju należą Aeroplany. Pionierzy lotnictwa autorstwa Martina
Wallace, które ukazały się w Polsce dzięki wydawnictwu Phalanx.
Zapraszamy na pokład
Pierwszy rzut oka na grafikę znajdującą się na pudełku
wystarczy, by domyślić się, z jaką grą mamy do czynienia. Prosta, utrzymana w
spokojnych, pastelowych kolorach ilustracja przenosi graczy w lata trzydzieste
XX wieku. W podobnym tonie utrzymana jest duża plansza, która w dość
schematyczny sposób przedstawia fragment świata z rozsianymi na kilku
kontynentach lotniskami i punktami docelowymi.
W pudełku znajdziemy również bardzo wiele komponentów
potrzebnych do gry – żetony pasażerów i lotnisk (razem ponad dwieście
kartoników!), żetony wsparcia, awarii silnika i „pustych nóg”, monet, a także
znaczniki zwycięstwa i kości ryzyka. Taka ilość elementów sprawia, że
przygotowanie do gry (szczególnie do pierwszych rozgrywek) jest dość
czasochłonne i do rozłożenia wszystkich części potrzeba bardzo dużo miejsca.
Dodatkowo sprawę utrudnia fakt, że żetony nie są dwustronne. Wiele z nich ma
ten sam rozmiar, a przez to, że ich tył jest jednokolorowy, trudno je odróżnić,
gdy się niechcący wymieszają.
Bardzo ważnym elementem gry są karty aeroplanów, których
jest niemal pięćdziesiąt. Każda karta przedstawia inną maszynę, co jest nie
lada gratką dla wielbicieli historii lotnictwa. Wśród nich znajdują się między
innymi Junkers Ju52 czy PWS-24 bis, jedyna polska maszyna, jaka znalazła się w
grze. Samoloty są podzielone na trzy grupy oznaczone innym kolorem tła, co
ważne jest w trakcie rozgrywki.
Nauka pilotażu
Nauka latania nie jest prosta, podobnie jak nauka gry w
„Aeroplany”, gdy posiłkujemy się załączoną instrukcją. Tekst jest fatalnie
napisany i dla graczy, którzy nigdy wcześniej nie mieli styczności z grami
ekonomicznymi czy strategicznymi, kompletnie niezrozumiały. Rozgryzienie zasad
za pomocą instrukcji jest bardzo trudne i może skutecznie zniechęcić do gry. Na
szczęście jest jeszcze internet i tutoriale w języku angielskim, które w jasny
i przejrzysty sposób wyjaśniają zasady. Szkoda, że wydawca nie pokusił się o
zamieszczenie na swojej stronie takiego filmiku w języku polskim.
No to lecimy!
Gdy już pokonamy opisane powyżej
trudności, możemy zasiąść do gry.
Każdy gracz zajmuje jedno z
sześciu lotnisk znajdujących się w Europie – tutaj będzie się mieścić jego baza
wypadowa. I w tym momencie rozpoczyna się cała zabawa. Uczestnicy muszą tworzyć
kolejne połączenia lotnicze, przewozić pasażerów, budować i rozbudowywać
lotniska oraz rozwijać własną flotę, a wszystko to dzięki zmyślnym posunięciom
taktycznym. Na koniec każdej z trzech rund podliczane są punkty zwycięstwa.
Żeby wygrać należy spełnić dwa główne warunki: po pierwsze, mieć przewagę
swoich lotnisk na konkretnych obszarach (Europa, Afryka, Azja z Australią), a
po drugie, być rentownym, czyli mieć najlepsze wypełnienie miejsc pasażerami w
posiadanych samolotach.
Co ciekawe, aby osiągnąć
najważniejsze cele, najpierw trzeba zadbać o coś innego. I tak, aby rozszerzyć
swoje wpływy, trzeba posiadać lotniska – a te biorą się z zakupionych
samolotów. Maszyny zapewniają także miejsca dla pasażerów, ale żeby móc ich
przewieźć musimy wpierw zbudować lotniska w miastach, które chcą odwiedzić. To
samoloty są najważniejsze, bo bez nich nie będziemy mieć ani lotnisk, ani
pasażerów.
Od innych gier ekonomicznych Aeroplany odróżnia to, że się w nich nie
zarabia. Pieniądze, które otrzymujemy na początku każdej rundy muszą wystarczyć
na mądre inwestycje we flotę powietrzną. Jeśli graczom zabraknie funtów, można
je dobrać, ale pieniądze można wydawać także na żetony specjalne (np.
pilot-śmiałek), które pomagają zniwelować nieudany rzut kośćmi.
Wypadki chodzą po ludziach (szczególnie ludziach podróżujących)
Sednem Aeroplanów jest… szczęście lub jego brak. Nie od dziś wiadomo, że
to najważniejsza składowa prowadzenia interesów. W grze potrzebujemy szczęścia
w czasie rzutów kośćmi, czyli w momencie, gdy chcemy ustanowić nową trasę i
połączyć dwa lotniska. Szczęściu można dopomóc zaopatrując się we wspomniane
żetony specjalne, ale trzeba również uważać na niemiłe niespodzianki, czyli
awarie silnika. Nie każdemu graczowi taki sposób rozgrywki przypadnie do gustu,
ponieważ element losowości niemal wyklucza tworzenie długofalowych planów, ale
z drugiej strony czyni rozgrywkę bardziej emocjonującą i nieprzewidywalną.
Udane lądowanie
Podsumowując, Aeroplany. Pionierzy lotnictwa to udany
produkt. Pomijając wielki minus, jakim jest brak przejrzystej instrukcji, czy
choćby filmu instruktażowego, rozgrywka może dać wiele satysfakcji. Proste
grafiki nie odciągają uwagi od samej gry i są przyjemne dla oka. Wielu graczom
zapewne nie spodoba się system punktowania, bo w czasie rozgrywki nie widać
wymiernych efektów naszych działań w postaci rosnącego stosu pieniędzy, ale z
kolei ci, którzy nie lubią ciągłego ciułania, nie będą zawiedzeni. Jeśli więc
lubisz ryzyko i lotnictwo – wejdź na pokład Aeroplanów.
Recenzja ukazała się na portalu Bestiariusz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze obraźliwe będą usuwane.