środa, 26 marca 2014

"Aeroplany. Pionierzy lotnictwa" - recenzja

Dzisiaj zapraszam do zapoznania się z recenzją kolejnej gry planszowej.

Początki lotnictwa


Wielbiciele ekonomicznych gier planszowych nie mogą narzekać na brak propozycji. Mogą wybierać wśród nich jak w ulęgałkach – są gry, w których należy tworzyć imperium, gromadzić surowce i pieniądze, są również takie, w których gracze rozbudowują infrastrukturę danej gałęzi transportu. Do tego drugiego rodzaju należą Aeroplany. Pionierzy lotnictwa autorstwa Martina Wallace, które ukazały się w Polsce dzięki wydawnictwu Phalanx.

Zapraszamy na pokład

Pierwszy rzut oka na grafikę znajdującą się na pudełku wystarczy, by domyślić się, z jaką grą mamy do czynienia. Prosta, utrzymana w spokojnych, pastelowych kolorach ilustracja przenosi graczy w lata trzydzieste XX wieku. W podobnym tonie utrzymana jest duża plansza, która w dość schematyczny sposób przedstawia fragment świata z rozsianymi na kilku kontynentach lotniskami i punktami docelowymi.

W pudełku znajdziemy również bardzo wiele komponentów potrzebnych do gry – żetony pasażerów i lotnisk (razem ponad dwieście kartoników!), żetony wsparcia, awarii silnika i „pustych nóg”, monet, a także znaczniki zwycięstwa i kości ryzyka. Taka ilość elementów sprawia, że przygotowanie do gry (szczególnie do pierwszych rozgrywek) jest dość czasochłonne i do rozłożenia wszystkich części potrzeba bardzo dużo miejsca. Dodatkowo sprawę utrudnia fakt, że żetony nie są dwustronne. Wiele z nich ma ten sam rozmiar, a przez to, że ich tył jest jednokolorowy, trudno je odróżnić, gdy się niechcący wymieszają.

Bardzo ważnym elementem gry są karty aeroplanów, których jest niemal pięćdziesiąt. Każda karta przedstawia inną maszynę, co jest nie lada gratką dla wielbicieli historii lotnictwa. Wśród nich znajdują się między innymi Junkers Ju52 czy PWS-24 bis, jedyna polska maszyna, jaka znalazła się w grze. Samoloty są podzielone na trzy grupy oznaczone innym kolorem tła, co ważne jest w trakcie rozgrywki.



Nauka pilotażu

Nauka latania nie jest prosta, podobnie jak nauka gry w „Aeroplany”, gdy posiłkujemy się załączoną instrukcją. Tekst jest fatalnie napisany i dla graczy, którzy nigdy wcześniej nie mieli styczności z grami ekonomicznymi czy strategicznymi, kompletnie niezrozumiały. Rozgryzienie zasad za pomocą instrukcji jest bardzo trudne i może skutecznie zniechęcić do gry. Na szczęście jest jeszcze internet i tutoriale w języku angielskim, które w jasny i przejrzysty sposób wyjaśniają zasady. Szkoda, że wydawca nie pokusił się o zamieszczenie na swojej stronie takiego filmiku w języku polskim.

No to lecimy!

Gdy już pokonamy opisane powyżej trudności, możemy zasiąść do gry.

Każdy gracz zajmuje jedno z sześciu lotnisk znajdujących się w Europie – tutaj będzie się mieścić jego baza wypadowa. I w tym momencie rozpoczyna się cała zabawa. Uczestnicy muszą tworzyć kolejne połączenia lotnicze, przewozić pasażerów, budować i rozbudowywać lotniska oraz rozwijać własną flotę, a wszystko to dzięki zmyślnym posunięciom taktycznym. Na koniec każdej z trzech rund podliczane są punkty zwycięstwa. Żeby wygrać należy spełnić dwa główne warunki: po pierwsze, mieć przewagę swoich lotnisk na konkretnych obszarach (Europa, Afryka, Azja z Australią), a po drugie, być rentownym, czyli mieć najlepsze wypełnienie miejsc pasażerami w posiadanych samolotach.

Co ciekawe, aby osiągnąć najważniejsze cele, najpierw trzeba zadbać o coś innego. I tak, aby rozszerzyć swoje wpływy, trzeba posiadać lotniska – a te biorą się z zakupionych samolotów. Maszyny zapewniają także miejsca dla pasażerów, ale żeby móc ich przewieźć musimy wpierw zbudować lotniska w miastach, które chcą odwiedzić. To samoloty są najważniejsze, bo bez nich nie będziemy mieć ani lotnisk, ani pasażerów.

Od innych gier ekonomicznych Aeroplany odróżnia to, że się w nich nie zarabia. Pieniądze, które otrzymujemy na początku każdej rundy muszą wystarczyć na mądre inwestycje we flotę powietrzną. Jeśli graczom zabraknie funtów, można je dobrać, ale pieniądze można wydawać także na żetony specjalne (np. pilot-śmiałek), które pomagają zniwelować nieudany rzut kośćmi.


Wypadki chodzą po ludziach (szczególnie ludziach podróżujących)

Sednem Aeroplanów jest… szczęście lub jego brak. Nie od dziś wiadomo, że to najważniejsza składowa prowadzenia interesów. W grze potrzebujemy szczęścia w czasie rzutów kośćmi, czyli w momencie, gdy chcemy ustanowić nową trasę i połączyć dwa lotniska. Szczęściu można dopomóc zaopatrując się we wspomniane żetony specjalne, ale trzeba również uważać na niemiłe niespodzianki, czyli awarie silnika. Nie każdemu graczowi taki sposób rozgrywki przypadnie do gustu, ponieważ element losowości niemal wyklucza tworzenie długofalowych planów, ale z drugiej strony czyni rozgrywkę bardziej emocjonującą i nieprzewidywalną.


Udane lądowanie


Podsumowując, Aeroplany. Pionierzy lotnictwa to udany produkt. Pomijając wielki minus, jakim jest brak przejrzystej instrukcji, czy choćby filmu instruktażowego, rozgrywka może dać wiele satysfakcji. Proste grafiki nie odciągają uwagi od samej gry i są przyjemne dla oka. Wielu graczom zapewne nie spodoba się system punktowania, bo w czasie rozgrywki nie widać wymiernych efektów naszych działań w postaci rosnącego stosu pieniędzy, ale z kolei ci, którzy nie lubią ciągłego ciułania, nie będą zawiedzeni. Jeśli więc lubisz ryzyko i lotnictwo – wejdź na pokład Aeroplanów.

Recenzja ukazała się na portalu Bestiariusz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze obraźliwe będą usuwane.