Przez zjazd rodzinny (czy raczej najazd) przerwa świąteczno-majowa nieco mi się przedłużyła, ale oto znów jestem.
Dzisiaj mam dla Was recenzję komiksu - medium, które lubię i cenię, ale do tej pory nie recenzowałam żadnej pozycji. "Błąd" to czeska opowieść, mroczna, zagmatwana i niełatwa. Czy warto się z nią zapoznać? Przekonajcie się sami czytając poniższy tekst.
Czeski komiks – nikt nic nie wie?
W tytule pozwoliłam sobie sparafrazować
znane powiedzenie. A co w Polsce wiemy o komiksach autorstwa naszych sąsiadów
zza południowej granicy? Niewiele, bo i opowieści rysunkowych czeskich twórców ukazuje się na naszym rynku stosunkowo mało, chociaż w ostatnich latach ta tendencja wydaje się wyraźnie słabnąć.
Błąd jest kolejną z nielicznych historii
rysunkowych czeskich autorów, która została wydana w Polsce. Dla mnie to
pierwsze spotkanie z komiksem pochodzącym z tego kraju i po jego lekturze
stwierdzam, że raczej nie ostatnie.
Już pierwszy rzut oka na okładkę pozwala
sądzić, że wewnątrz czeka niebanalna historia. Stylizowany czerwony kot
znajdujący się na białym tle przypomina uliczne graffiti namalowane sprayem na
ścianie. Poniżej czarne, proste i schematyczne litery składają się na krótki
tytuł. Okładka i ilustracja są oszczędne, dzięki czemu, paradoksalnie, bardziej
rzucają się w oczy i wyróżniają wśród innych pozycji.
Główny bohater opowieści to Krzysztof
Warjak, botanik-amator, którego zainteresowanie roślinami obejmuje także ich
przemyt. Na jego celowniku znajduje się wiele cennych i zagrożonych gatunków
kwiatów. Odbył wyprawy po całym świecie w poszukiwaniu rzadkich okazów, jednak
postanawia, że wyprawa do Japonii po roślinę o szczególnych właściwościach i
przewiezienie jej do Europy będzie jego ostatnim zleceniem. Po wykonaniu tego
zadania zamierza wreszcie wieść zwyczajne i spokojne życie u boku ukochanej
kobiety. Niestety, jak to czasem bywa, sprawy mocno się komplikują…
Komiks Błąd powstał na kanwie powieści
Marka Šindelki, która została wydana w Czechach w 2011 roku. W stosunku do
literackiego pierwowzoru autorzy wprowadzili znaczne różnice - zrezygnowano
także z niektórych wątków i wprowadzono kilka nowych postaci.
Podobnie jak w powieści, w komiksie akcja
rozgrywa się nielinearnie. Jako czytelnik stopniowo składałam i dopasowywałam
elementy układanki, ponieważ z każdą stroną poznawałam tylko fragment historii,
która toczyła się achronologicznie i w różnych miejscach. Początkowo było to
dość irytujące, jednak z biegiem czasu wszystko zaczęło łączyć się ze sobą w
logiczną całość i powstał spójny, intrygujący obraz opowieści.
Świat przedstawiony w komiksie ukazano ze
wszystkimi jego niedoskonałościami - dworce pełne są pijaków i narkomanów, a
bohaterowie złamani życiem i okaleczeni emocjonalnie. Wraz z nimi przemierzyłam
niszczoną powodzią Pragę, zatłoczone Tokio, Wiedeń… Miejscami rzeczywistość
rozmywa się i nie wiadomo już, co jest prawdą i realnością, a co tylko
psychodelicznym transem lub snem. Granice zacierają się, a ja – czytelnik –
muszę spróbować wytyczyć je na nowo i określić, co w – często onirycznych czy
wręcz narkotycznych w wymowie – kadrach jest autentyczne.
Warstwa graficzna to dzieło duetu Matěj
Lipavský i Pure Beauty. W Błędzie widoczne są inspiracje ulicznym graffiti, a
także komiksami Franka Millera (m.in. Sin City). Czarno-białe ilustracje
potęgują wrażenie nierzeczywistości, tym bardziej że rysunki mają surowy,
schematyczny styl i zostały pociągnięte grubą kreską. Dominująca czerń sprawia
ponure wrażenie, a postacie kreowane są oszczędnie – rysownicy przedstawiali
tylko to, co uznali za najważniejsze i najbardziej charakterystyczne.
Orientalne wątki dodają opowieści rysu
egzotycznego horroru. To bardzo ciekawe posunięcie, ponieważ Japonia znana jest
z nieco innej strony, a jej mitologia czy demonologia rzadko gości w komiksie.
Błąd to bardzo specyficzna pozycja. Na
pewno nie polecam go osobom szukającym rozrywki w stylu lekkich i kolorowych
komiksów o superbohaterach. To historia trudna, ciężka i ponura, zawierająca
elementy grozy, czasem wręcz niezrozumiała. Jednocześnie jest perełką na
komiksowym rynku, wgniatającym w fotel must have dla wielbicieli tego typu
formy artystycznej.
Recenzja ukazała się na portalu Efantastyka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze obraźliwe będą usuwane.