piątek, 23 maja 2014

"Przedksiężycowi, tom I" - Anna Kańtoch

Dzisiaj mam dla Was recenzję pierwszego tomu niezwykłego cyklu Anny Kańtoch.


Witajcie w Lunapolis, które nigdy nie zasypia. Witajcie w mieście, w którym każdy z odpowiednią ilością gotówki stanie się, kim chce, udoskonali na wiele różnych sposobów, a wszystko ku chwale Przedksiężycowych. Jednak muszę Was przestrzec – Wasz dzisiejszy pobyt tutaj może być zarazem pierwszym i ostatnim, bo gdy nadejdzie Skok, to kto wie, czy nie pozostaniecie z tyłu. Póki co, bawcie się i radujcie, bo w Lunapolis znajdziecie i spróbujecie tego, czego nigdzie indziej nie doświadczycie.

Wydawnictwo Powergraph oddało w nasze ręce kolejną nietuzinkową powieść w cieszącej oko edycji i to od razu w dwóch tomach (pierwsza część Przedksiężycowych ukazała się na rynku w 2009 roku nakładem Fabryki Słów). Już na wstępie wzrok przykuwają okładkowe ilustracje autorstwa Rafała Kosika i Adelevina – humanoidalna postać składająca się z trybików i rurek, stojąca na tle gęsto zabudowanej metropolii. Dodatkowo, obie części zostały opublikowane w twardej oprawie i szacie graficznej pasującej do pozostałych pozycji Powergraphu, dzięki czemu zdecydowanie wyróżniają się na półce domowej biblioteczki.

Opis pierwszego tomu Przedksiężycowych, który znajduje się na tylnej stronie okładki, jest bardzo enigmatyczny i jednocześnie intrygujący. Spotkałam tam tylko jednego bohatera – Lunapolis, niesamowite miasto zamieszkałe przez ludzi dążących do doskonałości w różnych dziedzinach w celu zwiększenia swoich szans na dotrwanie do tajemniczego Przebudzenia. Niegodni dostąpienia tego zaszczytu zostają w tyle po każdym Skoku, który jest kolejnym przejściem na następny szczebel w dążeniu do ideału wyznaczonego przez tajemnicze rządzące metropolią istoty. Odrzuceni umierają w poprzednich wersjach miasta i tylko Przedksiężycowi wiedzą, jakie cechy są potrzebne, by przetrwać brutalną selekcję.

Podczas jednego z takich przejść na wyższy poziom ewolucji Lunapolis poznają się artysta Finnen i Kaira, pochodząca z dobrego i bogatego domu. Dziewczynę dręczą wyrzuty sumienia związane z faktem, że udało się jej nie zostać w tyle, postanawia więc zrobić co w jej mocy, by przerwać szaleństwo związane z kolejnymi Skokami. Wie, że będzie to oznaczało sprzeciwienie się woli despotycznego ojca i Przedksiężycowych, jednak jest zdeterminowana, by podjąć ryzyko. Finnen, zafascynowany dziewczyną, postanawia pomóc jej w realizacji tego planu. Ważną postacią jest także Daniel Pantalekis, który przybył z innego świata i przypadkiem trafił do najdalej posuniętej w rozkładzie i odrzuconej przez Przedksiężycowych niedoskonałej wersji Lunapolis. Z jego perspektywy dowiedziałam się, jakie prawa rządzą poprzednimi edycjami metropolii.

Pierwszy tom cyklu jest wprowadzeniem do całej historii i dopiero co poznałam dramatis personae, a poszczególne wątki zaledwie są zarysowane. Zapewne dlatego autorka kładzie tu nacisk na sylwetki postaci, a także przedstawia ogólny zarys funkcjonowania Lunapolis. Każdy z bohaterów jest bardzo charakterystyczny, ale także niejednoznaczny. Postacie są w pewnych sferach niedoskonałe, czy nawet wręcz skażone przez sposób funkcjonowania całego świata. Natomiast miasto niezmiennie fascynuje – swoją złożonością i spójnością, przerażającymi zwyczajami (częste genozmiany, uwięzieni w mechanicznych istotach ludzie czy kultura art-morderców), a przede wszystkim sposobem, w jaki dokonuje się jego rozwój. Widziałam Lunapolis w pełnym rozkwicie, a także w różnych poprzednich stadiach rozkładu.

Język, jaki stosuje Anna Kańtoch, jest subtelny i jednocześnie bogaty. Opisy są zgrabne i plastyczne, świetnie oddają wizję świata. Już we wcześniejszych książkach autorki dał się poznać jej pisarski kunszt i nie dziwi fakt, że trzykrotnie zdobyła Nagrodę Fandomu Polskiego im. Janusza Zajdla, która jest jednym z najważniejszych wyróżnień dla polskich pisarzy fantastycznych.

Przedksiężycowi. Tom I to pozycja dla osób szukających nietuzinkowych historii. Akcja nie posuwa się z szybkością serii z karabinu maszynowego (czy może raczej laserowego blastera), co pozwala delektować się opisami i wizją świata. Cykl polecam tym, którzy są już znudzeni kolejnymi przygodami czarodziejów, nieustraszonych wojowników czy wojowniczek. To lektura dla osób cierpliwych, lubujących się w subtelnych intrygach i złożonych relacjach międzyludzkich.

Recenzja ukazała się na portalu Efantastyka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze obraźliwe będą usuwane.