O dwóch takich, którzy zostali rycerzem i królem
Jako wieloletnia wielbicielka Pieśni lodu i ognia z utęsknieniem wyczekuję ukazania się nowego tomu cyklu. Niestety, co roku
dostaję tylko kolejny sezon serialu, a ciągu dalszego serii powieściowej jak
nie było, tak nie ma. By osłodzić fanom czas oczekiwania na szóstą część i
czwarty sezon, wydawnictwo Zysk i S-ka wypuściło niedawno zbiór opowiadań George’a
R.R. Martina, których akcja osadzona została w świecie Westeros.
Na Rycerza Siedmiu Królestw składają
się trzy historie toczące się kilkadziesiąt lat przed wydarzeniami znanymi z
cyklu. Ich głównym bohaterem jest młodzieniec o imieniu Dunk, który po śmierci
szlachetnego ser Arlana przybiera imię ser Duncana Wysokiego i wyrusza na drogi
Siedmiu Królestw, by w ich pyle szukać chwały i sławy. Jego towarzyszem podróży
i giermkiem zostaje chłopiec o charakterystycznym imieniu Jajo, przed którym
wiele lat później mieszkańcy wszystkich Siedmiu Królestw będą bić pokłony. Obaj
wezmą udział w brzemiennym w skutki dla całego świata rycerskim turnieju, przybędą
na ślub biorącego udział w spisku lorda, a także wmieszają się w konflikt
pomiędzy starym, zamieszkującym wieżę szlachcicem a panią Zimnej Fosy. Życie
wędrownego rycerza nie jest jednak tak proste, jak mogłoby się wydawać, a młodzieniec
i jego giermek przekonają się, że pojęcie honoru interpretuje się w zależności
od okoliczności i wygody. Stosowanie się do zasad kodeksu rycerskiego często
bywa trudne lub wręcz niemożliwe.
Uważny czytelnik prozy Martina odnajdzie w postaci Dunka
legendarnego królewskiego gwardzistę, którego podziwiała i naśladowała Brienne
z Tarthu, a w towarzyszącym mu chłopcu króla Westeros, Aegona V Targaryena, brata
maestera Aemona z Nocnej Straży. Szkoda tylko, że wydawca umieścił informacje o
ich późniejszych funkcjach na tylnej okładce książki – myślę, że przez to wielu
czytelnikom niezaznajomionym z uniwersum zepsuto niespodziankę. Zamiast zdradzania
tożsamości bohaterów, w blurbie powinna widnieć pominięta informacja o tym, że
dwa pierwsze opowiadania ukazały się wcześniej w Polsce w antologiach Legendy i Legendy II.
Para słynnych postaci tworzy zgrany duet. Wysoki,
niezgrabny Dunk pochodzący z najniższych warstw społecznych Królewskiej
Przystani wydaje się niezbyt lotny, ale żyje według nauk udzielonych mu przez
zmarłego mentora. Z kolei należący do rodu panującego Jajo jest sprytny i
posiada dużą wiedzę na temat arystokracji Westeros, ale nie zna potrzeb
prostego ludu. Obaj uczą się od siebie i szybko się zaprzyjaźniają.
Bohaterowie drugoplanowi są niezwykle różnorodni i zostali
nakreśleni z dużą dozą realizmu. Rywalizujący ze sobą książęta, rycerze
pamiętający dawną chwałę swych rodów czy młode kobiety próbujące odnaleźć się w
rządzonym przez mężczyzn świecie – to postacie z krwi i kości, o złożonych
charakterach i motywacjach. Ich postępowanie jest bardzo wiarygodne i logiczne,
a pobudki, jakimi się kierują, uzasadnione.
Styl Martina nie rozczarowuje. Opowiadania zostały napisane
zgrabnie i lekko, a quasi-średniowieczny świat jest barwny i różnorodny. Jak
zawsze urzekły mnie pełne szczegółów opisy, zwłaszcza charakterystyki herbów
czy wyjaśnienia dotyczące rycerskich obyczajów. Przyzwyczajona do mocnych scen
przemocy czy erotycznych, których nie brakuje w sadze, byłam mile zaskoczona,
że tutaj praktycznie ich nie ma. To akurat bardzo przypadło mi do gustu –
dzięki temu lektura opowiadań staje się lekka i nadaje się dla większego grona
odbiorców, także tych rozpoczynających przygodę z Grą o
tron.
Zaprezentowane historie są bardzo różne, ale mają jeden
wspólny motyw – trudno przetrwać w świecie rządzonym przez chciwość, pychę i żądzę
władzy, a prawość czy honor to najczęściej wyświechtane frazesy. Występuje tu
także tak charakterystyczny dla Martina brak wyraźnego podziału na dobro i zło
– Duncan stara się postępować wedle rycerskiego kodeksu, ale często kierowanie się
nim prowadzi do trudnych wyborów, pozostawiając gorycz w sercu i trupy życzliwych
mu osób.
Zbiór Rycerz Siedmiu Królestw udowadnia, że George R.R. Martin potrafi pisać nie tylko sążniste powieści, ale
równie dobrze czuje się w krótszych formach. Nie jest to typowy zbiór opowiadań
fantasy, bo świat, choć wymyślony, bardzo przypomina średniowiecze. Całości
bliżej do historii przygodowych czy opowieści rycerskich – nie ma tu ani magii,
ani smoków (oprócz tych malowanych na tarczach Targaryenów czy jedynego
skamieniałego smoczego jaja). Dlatego też jest to idealna propozycja z gatunku
fantasy dla osób nielubiących fantastyki. Dla fanów cyklu i serialu Gra o tron to pozycja niemal obowiązkowa, ale również
sceptycznych czytelników może zachęcić do sięgnięcia po sagę.
Recenzja ukazała się na portalu Efantastyka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze obraźliwe będą usuwane.