Mam dla Was recenzję najnowszej części Kłamcy. Jako, że w skład Kłamcy 2,5 wchodzi także gra Kłamcianka, recenzję podzieliłam na dwie części. Dzisiaj część pierwsza - Kłamca 2,5. Machinomachia.
Kłamstwa Jakuba Ćwieka. Część 1:
„Machinomachia”
Jakub Ćwiek nas okłamał. I na dodatek sam
się do tego przyznaje we wstępie zamieszczonym w Kłamcy 2,5. Cykl o
największym kłamcy i cynglu aniołów, Lokim, miał zostać zakończony na tomie
czwartym i wszystkie znaki na niebie i ziemi na to wskazywały. Jednak autor
postanowił nieco zadrwić z czytelników wydając Machinomachię.
Nie liczy się wielkość…
Recenzowana książka to zbiór opowiadań…
Nie, „zbiór” to niewłaściwe słowo, bo to raczej mini-zbiór, a nawet zbiorek.
Znajdziemy w nim krótką nowelkę oraz dwa dłuższe opowiadania okraszone
dodatkowo kilkoma czarno-białymi ilustracjami. Ale nie łudźcie się, całość ma
niewiele ponad sto osiemdziesiąt stron i to drukowanych dużą czcionką, co moim
zdaniem jest troszkę kpiną z czytelnika i jego portfela. Sytuację nieco ratuje
fakt, że opowiadania mają być dodatkiem do gry karcianej, ale o tym możecie
przeczytać na Bestiariuszu w innym dziale.
…ale jakość
Wracając do opowiadań. Pierwsze z nich, Handlarz snów, to bardzo krótka nowelka z udziałem indiańskiego bóstwa.
Tekstu właściwie mogłoby nie być, ponieważ niewiele wnosi do całego uniwersum.
Jest po prostu nudny i nijaki, a czytając go zastanawiałam się o co właściwie
chodzi. Lepiej jest z drugim opowiadaniem. W Swacie Loki bawi się w
kojarzenie par międzygatunkowych z właściwym dla siebie wdziękiem i rezultatem.
Jest to dość zabawny tekst z naprawdę ciekawym wątkiem fabularnym. Ostatnia
opowieść, Machinomachia, to hołd oddany megamechom i japońskiej
kinematografii. Wielkie kroczące maszyny, radośnie demolowane miasto, niszczone
zastępy aniołów i Loki – to mieszanka wybuchowa. Ten tekst jest zdecydowanie
najlepszy ze wszystkich w książeczce i w trakcie jego lektury nieźle się
ubawiłam. Niestety, jedna jaskółka wiosny nie czyni.
Być albo nie być
W tym przypadku zdecydowanie „nie być”. Kłamca 2,5 to pozycja, bez której spokojnie można się obejść. Jako
samodzielny zbiór opowiadań Machinomachia nie ma racji bytu, natomiast jako
dodatek do Kłamcianki jakoś jeszcze się broni. Trzeba pamiętać, że to raczej
drobny ukłon w stronę fanów, którzy grę nawet bez opowiadań pewnie by kupili,
tym bardziej, że na ostatnich stronach twórcy zamieścili szczegółową instrukcję
gry. Osoby nieznające cyklu w ogóle nie powinny po tę pozycję sięgać, natomiast
wielbicielom twórczości Jakuba Ćwieka i przygód Lokiego nawet nie będę
próbowała kupna wyperswadować, mimo, że znam więcej ciekawszych sposobów na
wydanie niemal pięćdziesięciu złotych.
Recenzja ukazała się na portalu Bestiariusz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze obraźliwe będą usuwane.