Dzisiejszy tekst dotyczy dość specyficznego i interesującego zbioru opowiadań. A właściwie dwóch zbiorów.
Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?
Niejednokrotnie pisałam, że horror to nie jest mój
ulubiony dział literatury. Lubię się bać oglądając filmy, ale czytając książki
już niekoniecznie (pewnie dlatego, że w tym wypadku za bardzo działa moja
wyobraźnia i boję się bardziej). Ale od czasu do czasu trochę makabry nie powinno
nikomu zaszkodzić. Dlatego też, gdy zobaczyłam, że w akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają, będą promowane opowiadania Bóg, horror, Ojczyzna Łukasza Radeckiego,
zgłosiłam się niemal bez zastanowienia.
Pod intrygującym tytułem kryją się aż dwa zbiory opowiadań.
Ich akcja rozgrywa się w Polsce AD 2079. Cały kraj podporządkowany jest katolickiemu
Kościołowi, który rządzi twardą ręką i inwigiluje każdą aktywność obywateli. Muzyka
rockowa jest zakazana, alkohol limitowany, a porządku pilnują Katolickie Służby
Specjalne, których agenci obowiązkowo muszą się spowiadać oraz Papieskie
Oddziały Bojowe.
W tomie pierwszym
zatytułowanym Złego początki,
znajdują się dwa teksty. Jim Thorson, zwany popularnie Stonką, jest dość
kłopotliwym agentem KSSu, a współpraca z nim charakteryzuje się dużą
umieralnością. Do pomocy zostaje mu przydzielony Maksymilian Klimkiewicz, Maks,
o którego przeszłości wiadomo niewiele. W tekście tytułowym obaj panowie muszą
rozwikłać zagadkę rytualnego zabójstwa ucznia katolickiej szkoły. Drugi tekst, Piękno nie umiera nigdy, to makabryczna
historia śledztwa prowadzonego w sprawie filmów typu snuff (filmów, w których ofiary są naprawdę okaleczane i
torturowane, a następnie bestialsko mordowane). Tom drugi, Wszystko spłonie, rzuca obu agentów w wir wydarzeń bardzo
niesamowitych. Na swojej drodze spotkają opancerzonego Diakona, japońskiego
mecha i wirus zombie (tekst tytułowy), a także… wampiry (Dzieci mroku).
Przyznaję, że początkowo do lektury podchodziłam jak
przysłowiowy pies do jeża. Ja i horror? No cóż, nie takie rzeczy moje oczy
widziały. Jednak po przeczytaniu pierwszych stron ebooka (opowiadania są
dostępne w wersji elektronicznej m.in. tutaj: http://boghorrorojczyzna.pl/) uniwersum
stworzone przez Łukasza Radeckiego pochłonęło mnie bez reszty. Świetnie przemyślane
tło historyczne - wielkie konflikty zbrojne, rozpad Unii Europejskiej i Polska
jako kraj ultrakatolicki, w którym religia zawłaszczyła każdą dziedzinę życia –
to przerażająca wizja (przede wszystkim dlatego, że prawdopodobna). Bardzo podobał
mi się język, jakim posługuje się autor – niewyszukany, ale pełen specyficznego
humoru, który mi bardzo odpowiadał, a także z ciętymi, krwistymi dialogami. Uważny
czytelnik znajdzie również wiele nawiązań do popkultury, m.in. wampiry, zombie
czy… prochowiec.
Obaj bohaterowie są typowymi przedstawicielami stróżów
prawa, jakich znamy z czarnych kryminałów – palą, piją i są bardzo samotni. W tym
przypadku nie jest to jednak wadą – ich styl życia doskonale wpasowuje się w
konwencję i wykreowany świat. Trochę brakowało mi spojrzenia zwykłych obywateli
na istniejący system, ale kto wie, może w kolejnych tekstach autor szerzej
przedstawi życie przeciętnego Polaka?
Bóg, horror,
Ojczyzna to ciekawy cykl opowiadań. Znajdą w nim coś dla siebie nie tylko
wielbiciele horroru i makabry, ale również czytelnicy lubujący się w zagadkach
kryminalnych. A ja z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy przygód Stonki i
Maksa, bo że on nastąpi, nie wątpię.
Recenzja ukazała się w ramach akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają
Lubię kiedy teksty osadzone są w rzeczywistych realiach, na przykład zmodyfikowanej sytuacji społeczno-politycznej. Z horrorem też całkiem nieźle się porozumiewam, więc na pewno z dużą radością sięgnę po te opowiadania.
OdpowiedzUsuń