Gdy rozum śpi
Nazwisko Grahama Mastertona znane mi jest od wielu lat,
chociaż nie czytałam wcześniej jego powieści. Gdy byłam w liceum, okładki jego horrorów
(wtedy wydawał je jeszcze Amber) odrzucały mnie i skutecznie zniechęcały, a w
dorosłym życiu mam tyle innych książek do czytania, że Mastertona nigdy nie
brałam pod uwagę przy wyborze lektur. Dla znajomych wielbicieli horrorów to pisarz
kultowy, dla osób, które podobnie jak ja, powieści grozy nie czytują za często,
to nazwisko kojarzy się ewidentnie z jednym typem literatury. Pisarz tak często
wypływał przy okazji różnych moich literackich rozmów, że postanowiłam w końcu
sięgnąć po jakąś jego książkę.
Śpiączka to historia Michaela, który w
wyniku wypadku samochodowego trafia do prywatnej kliniki u podnóża góry Shasta.
W wypadku spowodowanym przez psychopatę ginie Tasha, narzeczona głównego
bohatera. On sam przez dwa miesiące przebywał w śpiączce, nie pamięta, kim
jest, nie pamięta wypadku. Z dokumentów wynika, że nazywa się Gregory Merrick i
tę wersję potwierdzają odwiedziny jego rodzonej siostry oraz rozmowa z matką. Terapia
pod okiem lekarzy ma potrwać kilka miesięcy, a po tym czasie pacjent będzie
dochodził do zdrowia w domu Isobel, jednej z mieszkanek pobliskiej osady
Trinity. W miarę upływu czasu Michaelowi wraca pamięć, a on sam zaczyna
zastanawiać się, co tak naprawdę dzieje się w miasteczku i dlaczego lekarze
próbują wmówić mu, że jest kimś innym.
Jak wspomniałam, Śpiączka to moje
pierwsze spotkanie z prozą Mastertona. Nie wiem, czy jednocześnie nie ostatnie,
ponieważ powieść, delikatnie mówiąc, nie zachwyciła mnie. Już sam opis fabuły
zamieszczony w blurbie nie wzbudził mojego entuzjazmu, ponieważ jest zbyt długi
i zdradza za dużo wątków fabularnych. Tak naprawdę wystarczyłoby przeczytać tylko
blurb i kilkanaście ostatnich stron powieści, żeby poznać całą historię.
Okładkowy opis powinien zachęcić do sięgnięcia po książkę, a nie zdradzać zbyt
wiele i w tym wypadku wydawca nie popisał się. Mimo to postanowiłam dać powieści
szansę. Niestety, dalej było już tylko gorzej.
Pierwszym zarzutem, jaki mogę wystosować wobec tej historii,
jest język, jakim posługuje się autor. Proste zdania, brak szczegółowych
opisów, płytkie i infantylne dialogi nie wskazują na to, że pisarz ma w swoich
dorobku już ponad osiemdziesiąt pozycji książkowych. W trakcie lektury czułam
się jakbym czytała powieść debiutanta, a nie doświadczonego twórcy. Dodatkowo
duża czcionka i szeroka interlinia dają złudzenie, że między okładkami znajduje
się dużo treści, której poznanie zapewni czytelnikowi kilka godzin przyjemnej
lektury. Po przeczytaniu Śpiączki trudno mi pozbyć się wrażenia, że książka nie
została napisana po to, by zadowolić czytelnika, a raczej dlatego, by po prostu
coś wydać. Nie wiem, może Masterton ma po prostu taki styl pisania? Jeśli tak,
to na pewno nie zachęcił mnie do tego, bym sięgnęła po inne jego dzieła.
Z fabułą nie jest wiele lepiej. Pomimo że w końcu pomysł
okazał się dość ciekawy, to jednak niektóre wątki poprowadzone są fatalnie, a
całość jest bardzo płytka i nie budzi głębszej refleksji. W ogóle nie
identyfikowałam się z bohaterami i tylko nadzieja na ciekawe zakończenie całej
historii sprawiła, że dobrnęłam do końca. Miejscami miałam wrażenie, że czytam
nowelizację jakiegoś horroru klasy B, gdzie koniecznie muszą być zastosowane
tanie, standardowe chwyty mające na celu przestraszenie widza (w tym przypadku
czytelnika). A więc milczące postacie stojące pod oknami, senne miasteczko,
tajemnicze działania lekarzy… Od książek i horrorów oczekuję czegoś więcej, bo
na mnie te sztuczki o prostu nie działają.
Autor garściami czerpie z ezoteryki i legend otaczających
górę Shasta, która jest jednym ze szczytów Gór Kaskadowych. I to jest moim
zdaniem jedyny plus tej książki. Masterton wykorzystuje znaczenie góry jako jednego
z czakramów Ziemi i nawiązuje do innych interesujących zagadnień z nią
związanych – legend mówiących o furtce łączącej Ziemię z innymi planetami czy
ukrytego pod górą miasta Telos. Tę lekcję odrobił celująco, pozostałe, niestety,
oblał.
Komu mogę polecić Śpiączkę? Trudno
powiedzieć. Wielbiciele pisarza raczej nie zgodzą się z moim osądem i lekturą
będą zachwyceni. Jeśli jednak nie jesteście fanami Mastertona, wybierzcie coś innego
do czytania. Śpiączka prędzej Was uśpi niż zainteresuje.
Recenzja ukazała się na portalu Efantastyka
Przynajmniej wiem, że akurat tę książkę trzeba omijać ;D
OdpowiedzUsuń