poniedziałek, 25 sierpnia 2014

"Śpiączka", Graham Masterton - recenzja

Gdy rozum śpi


Nazwisko Grahama Mastertona znane mi jest od wielu lat, chociaż nie czytałam wcześniej jego powieści. Gdy byłam w liceum, okładki jego horrorów (wtedy wydawał je jeszcze Amber) odrzucały mnie i skutecznie zniechęcały, a w dorosłym życiu mam tyle innych książek do czytania, że Mastertona nigdy nie brałam pod uwagę przy wyborze lektur. Dla znajomych wielbicieli horrorów to pisarz kultowy, dla osób, które podobnie jak ja, powieści grozy nie czytują za często, to nazwisko kojarzy się ewidentnie z jednym typem literatury. Pisarz tak często wypływał przy okazji różnych moich literackich rozmów, że postanowiłam w końcu sięgnąć po jakąś jego książkę.

Śpiączka to historia Michaela, który w wyniku wypadku samochodowego trafia do prywatnej kliniki u podnóża góry Shasta. W wypadku spowodowanym przez psychopatę ginie Tasha, narzeczona głównego bohatera. On sam przez dwa miesiące przebywał w śpiączce, nie pamięta, kim jest, nie pamięta wypadku. Z dokumentów wynika, że nazywa się Gregory Merrick i tę wersję potwierdzają odwiedziny jego rodzonej siostry oraz rozmowa z matką. Terapia pod okiem lekarzy ma potrwać kilka miesięcy, a po tym czasie pacjent będzie dochodził do zdrowia w domu Isobel, jednej z mieszkanek pobliskiej osady Trinity. W miarę upływu czasu Michaelowi wraca pamięć, a on sam zaczyna zastanawiać się, co tak naprawdę dzieje się w miasteczku i dlaczego lekarze próbują wmówić mu, że jest kimś innym.

Jak wspomniałam, Śpiączka to moje pierwsze spotkanie z prozą Mastertona. Nie wiem, czy jednocześnie nie ostatnie, ponieważ powieść, delikatnie mówiąc, nie zachwyciła mnie. Już sam opis fabuły zamieszczony w blurbie nie wzbudził mojego entuzjazmu, ponieważ jest zbyt długi i zdradza za dużo wątków fabularnych. Tak naprawdę wystarczyłoby przeczytać tylko blurb i kilkanaście ostatnich stron powieści, żeby poznać całą historię. Okładkowy opis powinien zachęcić do sięgnięcia po książkę, a nie zdradzać zbyt wiele i w tym wypadku wydawca nie popisał się. Mimo to postanowiłam dać powieści szansę. Niestety, dalej było już tylko gorzej.

Pierwszym zarzutem, jaki mogę wystosować wobec tej historii, jest język, jakim posługuje się autor. Proste zdania, brak szczegółowych opisów, płytkie i infantylne dialogi nie wskazują na to, że pisarz ma w swoich dorobku już ponad osiemdziesiąt pozycji książkowych. W trakcie lektury czułam się jakbym czytała powieść debiutanta, a nie doświadczonego twórcy. Dodatkowo duża czcionka i szeroka interlinia dają złudzenie, że między okładkami znajduje się dużo treści, której poznanie zapewni czytelnikowi kilka godzin przyjemnej lektury.  Po przeczytaniu Śpiączki trudno mi pozbyć się wrażenia, że książka nie została napisana po to, by zadowolić czytelnika, a raczej dlatego, by po prostu coś wydać. Nie wiem, może Masterton ma po prostu taki styl pisania? Jeśli tak, to na pewno nie zachęcił mnie do tego, bym sięgnęła po inne jego dzieła.

Z fabułą nie jest wiele lepiej. Pomimo że w końcu pomysł okazał się dość ciekawy, to jednak niektóre wątki poprowadzone są fatalnie, a całość jest bardzo płytka i nie budzi głębszej refleksji. W ogóle nie identyfikowałam się z bohaterami i tylko nadzieja na ciekawe zakończenie całej historii sprawiła, że dobrnęłam do końca. Miejscami miałam wrażenie, że czytam nowelizację jakiegoś horroru klasy B, gdzie koniecznie muszą być zastosowane tanie, standardowe chwyty mające na celu przestraszenie widza (w tym przypadku czytelnika). A więc milczące postacie stojące pod oknami, senne miasteczko, tajemnicze działania lekarzy… Od książek i horrorów oczekuję czegoś więcej, bo na mnie te sztuczki o prostu nie działają.

Autor garściami czerpie z ezoteryki i legend otaczających górę Shasta, która jest jednym ze szczytów Gór Kaskadowych. I to jest moim zdaniem jedyny plus tej książki. Masterton wykorzystuje znaczenie góry jako jednego z czakramów Ziemi i nawiązuje do innych interesujących zagadnień z nią związanych – legend mówiących o furtce łączącej Ziemię z innymi planetami czy ukrytego pod górą miasta Telos. Tę lekcję odrobił celująco, pozostałe, niestety, oblał.

Komu mogę polecić Śpiączkę? Trudno powiedzieć. Wielbiciele pisarza raczej nie zgodzą się z moim osądem i lekturą będą zachwyceni. Jeśli jednak nie jesteście fanami Mastertona, wybierzcie coś innego do czytania. Śpiączka prędzej Was uśpi niż zainteresuje.

Recenzja ukazała się na portalu Efantastyka

1 komentarz:

  1. Przynajmniej wiem, że akurat tę książkę trzeba omijać ;D

    OdpowiedzUsuń

Komentarze obraźliwe będą usuwane.