Po nitce do kłębka
Starożytni Rzymianie wierzyli, że imię kryje w sobie
informację o osobie, która je nosi, jej charakterze lub przeznaczonym losie. Dla
tego typu wróżby ukuli specjalny zwrot – nomen omen. Co prawda,
w obecnych czasach z wieloczłonowych nomina pozostało tylko jedno
oraz nazwisko, jednak nietrudno zgodzić się z ich mądrością, gdy spojrzymy na bohaterów
książki Marty Kisiel. Bo czy nazywając się Przygoda, można spodziewać się
spokojnego i nudnego życia?
Główna bohaterka, Salomea Klementyna Przygoda, nie ma lekko nie tylko ze względu na niecodzienne miano. Ekscentryczni rodzice (szczególnie matka, opowiadająca otwarcie o erotycznym życiu swoim i latorośli), brat, który uważa się za uosobienie inteligencji, no i to koszmarne imię. Gdy miarka się przebiera, Salomea, a raczej Salka, postanawia uciec od zwariowanej rodziny i stać się w pełni samodzielną. Dziewczyna przeprowadza się do Wrocławia. Niestety, stancja, w której mieszka, cieszy się ponurą sławą (taksówkarze omijają ją szerokim łukiem), dodatkowo prowadzona jest przez dziwną kobietę, mającą najwyraźniej rozdwojenie jaźni. Dom zamieszkuje także papuga o imieniu nadanym na cześć piłkarza Roy’a Keane’a, a w telefonie słychać głosy i to nie koniecznie osób, z którymi dzwoniący chce rozmawiać. A to dopiero początek dziwnych zdarzeń, bo wkrótce dołącza do niej jej młodszy brat i po kilku dniach z nieznanych powodów próbuje utopić ją w Odrze.
Marta Kisiel tworzy swoją historię według najlepszych reguł
z powodzeniem stosowanych przez Alfreda Hitchcocka – najpierw następuje
trzęsienie ziemi, a potem napięcie stale rośnie. Opowieść, początkowo bardzo
humorystyczna, zmienia się w nieco poważniejszą, sięgającą czasów II wojny
światowej i Festung Breslau. Magia przeplata się z historią i mitologią, a te mają
ogromny wpływ na teraźniejszość. Demony przeszłości zawsze wypływają na wierzch
i to w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Autorka stworzyła galerię wyrazistych i niebanalnych
postaci. Na pierwszy plan wysuwa się główna bohaterka, której perypetie najczęściej
wzbudzały we mnie śmiech. Salki nie sposób nie polubić, bo chociaż jest
niezgrabna i nieśmiała, to jednak kibicowałam jej do samego końca. Co innego z
jej bratem, Niedasiem, typowym egocentrykiem i – co tu dużo mówić – niezwykle tępym
narcyzem. Często wzbudzał moją irytację, chociaż nie sposób nie odmówić mu pewnego uroku. Niezwykłe okazały się siostry
Bolesne, ale nie mogę o nich zdradzić zbyt wiele, by nie psuć czytelnikom naprawdę
dużej niespodzianki. Na koniec trzeba wspomnieć o Basi, małej kobietce uzbrojonej
w glany i z wielkim zapałem grającej w WoWa, która wnosi do opowieści nie tylko
sporo humoru, ale i waleczności, oraz doktorancie Bartku z romantyczną
filologiczną duszą.
Bardzo dużym atutem Nomen omen jest
język. Kisiel bawi się słowami, parafrazuje utwory literackie i niejednokrotnie
sięga po klasyków literatury, cytując między innymi wieszcza Mickiewicza. Nie
boi się również nawiązać do legendy popkultury, jaką niewątpliwie jest World
of Warcraft, i delikatnie, z wyczuciem pośmiać się z graczy i ich
sposobu porozumiewania się. Autorka żongluje konwencjami, zgrabnie wplata
motywy kryminalne i obyczajowe. Jest i śmiesznie, i strasznie, a wszystko
zostało napisane w taki sposób, że trudno się oderwać od lektury.
Akcja toczy się niczym pociąg linii Shinkansen, a fabularna
lokomotywa zabrała mnie, czytelnika, w najmniej oczekiwane miejsca. Małe
nienazwane miasteczko, z którego ucieka bohaterka, współczesny Wrocław z tajemniczym
i strasznym domem, bibliotekami i… cmentarzem oraz zniszczone Breslau z czasów II
wojny światowej. Dodatkowo wiele nieoczekiwanych zwrotów akcji sprawiło, że niełatwo
mi było domyślić się zakończenia historii Salki i tym bardziej opowieść mnie wciągnęła.
Nomen omen to książka, którą niezwykle
trudno zaszufladkować gatunkowo. Fantastyka? Tak. Kryminał? Owszem. Groza? Jak
najbardziej. To istny koktajl stylów i motywów doprawiony dużą dawką
wyśmienitego humoru sytuacyjnego i językowego, a także przyjemnymi dla oka
ilustracjami Katarzyny Babis. A więc jeśli macie ochotę odbyć niezwykłą podróż
po nitce, jaką jest początek przygód Salki, aż do kłębka, wydarzeń w
teraźniejszym Wrocławiu – skuście się. Gwarantuję wyśmienitą zabawę i rozrywkę
na najwyższym poziomie.
Recenzja ukazała się na portalu Efantastyka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze obraźliwe będą usuwane.