Narodziny boga
Juliusz Cezar to postać,
która od mileniów rozpala wyobraźnię historyków. Jego imię stało się synonimem
władcy, a umiejętności przywódcze i postawa jako polityka niejednokrotnie były
wzorem do naśladowania przez rzesze wojskowych i mężów stanu (czy to akurat
dobrze, to sprawa dyskusyjna). Barwnym życiorysem, podkolorowanym przez
antycznych dziejopisarzy, można by obdarzyć kilka osób. Nie dziwi więc fakt, że
spora rzesza pisarzy postanowiła osadzić swoje książki w czasach schyłku
Republiki Rzymskiej i w większym lub mniejszym stopniu uczynić jednym z
bohaterów właśnie Cezara.
Bramy Rzymu Conna Igguldena otwierają cykl Imperator.
Jest to już drugie wydanie pięcioksięgu, jakie ukazuje się w Polsce. Tym razem
Dom Wydawniczy Rebis przygotował wersję w miękkiej okładce ze skrzydełkami
(poprzednia wydana została w twardej oprawie i obwolucie), utrzymaną w jasnej
tonacji. Jest to o tyle dobre rozwiązanie, że książka zmniejszyła objętość
niemal dwukrotnie, a co to oznacza dla każdego bibliofila szukającego wolnej przestrzeni
na półce, nie trzeba tłumaczyć.
Głównym – ale nie jedynym
– bohaterem cyklu jest Gajusz Juliusz Cezar. W pierwszym tomie czytelnik
poznaje jego dzieciństwo oraz wczesną młodość spędzoną w posiadłości położonej
nieopodal Rzymu. Młody Juliusz musi stawić czoła wielu dziecięcym wyzwaniom:
złośliwym i brutalnym zagrywkom nieco starszego sąsiada, Swetoniusza,
bezwzględnemu szkoleniu, któremu poddaje go Reniusz, były gladiator, czy
osobistym problemom związanymi z chorą matką i wciąż nieobecnym ojcem. W tym
wszystkim oparciem jest dla niego podopieczny ojca, Marek. Chłopcy wspólnie
pobierają nauki mające na celu przygotowanie ich do wejścia w dorosłość –
Juliusz ma wstąpić na drogę przeznaczoną każdemu synowi rzymskiego senatora,
Marek widzi swą przyszłość w szeregach armii. Po dramatycznych wydarzeniach i
śmierci ojca młody Cezar zwraca się z prośbą o pomoc do potężnego wuja, konsula
Mariusza. I tak rozpoczyna się jego długoletni marsz na szczyt.
Każdy, kto spodziewa się
rzetelnie napisanej zbeletryzowanej biografii Cezara, poczuje się rozczarowany.
Autor nie ukrywa, że na potrzeby fabuły zmienił niektóre wydarzenia z życia
swego bohatera. Mariusz był bratem ojca Juliusza, a nie matki; Marek, którego
aż do ostatniej strony znamy tylko z imienia, nie wychowywał się razem z
Cezarem. Tę wyliczankę można by kontynuować jeszcze długo, ale nie ma to
najmniejszego sensu. Zmiany wprowadzone przez Igguldena są miejscami
kosmetyczne i ułatwiają autorowi poruszanie się w dość skomplikowanym świecie
intryg. Nie mają przy tym większego wpływu na płynność historii; czasami nawet
wręcz przeciwnie – sprzyjają budowaniu dramatycznej atmosfery i bardzo
zaskakują.
O dzieciństwie Cezara
wiadomo niewiele, dlatego tutaj autor mógł popuścić wodze fantazji. Zgodnie z
prawidłami literatury znanymi już od starożytności (odsyłam do chociażby Żywotów cezarów Swetoniusza), bohater
musi wykazywać nadzwyczajne zdolności już w dzieciństwie. A więc Cezar jest
wyśmienitym strategiem i potrafi być przebiegły, gdy zajdzie taka potrzeba. Jest
również niezwykle odważny i wytrwały. Przejawia pewną dziecięcą dozę naiwności,
chociaż nagłe wejście w dorosłość i przejęcie obowiązków po ojcu wyrywają go z
tego bezpiecznego świata.
Pozostali bohaterowie są
tylko tłem dla rodzącej się osobowości, chociaż w pewnym momencie na równoległy
pierwszy plan wybija się Marek. Chłopak, nie mogąc liczyć na karierę
polityczną, jaka pisana jest jego przyjacielowi, oddaje swe umiejętności
(dodajmy, niemałe) na usługi armii.
Bramy Rzymu to interesujące preludium do dalszych części cyklu. Iggulden umiejętnie
przykuwa uwagę czytelnika, kreując niebanalne postacie, ale także przybliżając
zasady funkcjonowania rzymskiego ustroju politycznego. Pokazuje także przekrój
przez społeczeństwo zamieszkujące Wieczne Miasto i zależności, które utworzyły
się pomiędzy różnymi grupami jego mieszkańców. Pod tym względem jest to bardzo
wartościowa powieść, jednak trzeba zaznaczyć jeszcze raz, że nie jest to
rzetelna biografia Cezara (czy któregokolwiek z ówczesnych mężów stanu), a jedynie
swoista wariacja na temat. I jeśli czytający będzie o tym pamiętał, lektura
okaże się ciekawa i bardzo przyjemna.
Recenzja ukazała się na portalu Fahrenheit
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze obraźliwe będą usuwane.