środa, 24 grudnia 2014

"Chór zapomnianych głosów", Remigiusz Mróz - recenzja

Odyseja kosmiczna Remigiusza Mroza


Marzenia o podróżach kosmicznych i spotkaniu obcej cywilizacji towarzyszyły ludzkości od zarania dziejów, bo czy patrząc w miliony gwiazd nie można nie zastanawiać się, czy ktoś inny patrzy stamtąd na nas?

Istnieje wiele teorii i wyobrażeń dotyczących pierwszego kontaktu: czy przebiegnie w warunkach pokojowych i obopólnej chęci poznania się, czy jednak od razu wybuchnie konflikt zbrojny? Sam temat, tak atrakcyjny dla literatury, był wałkowany na dziesiątki sposobów nie tylko przez pisarzy gatunku science fiction, ale także twórców filmowych.

Swoją wizję podboju kosmosu przez ludzkość postanowił także przedstawić Remigiusz Mróz. Autor jest znany z powieści osadzonych w realiach II wojny światowej: cyklu Parabellum oraz Turkusowych szali, a Chór zapomnianych głosów jest jego debiutem na fantastycznym poletku. 

Zgodnie ze starą zasadą Alfreda Hichcocka, najpierw jest trzęsienie ziemi, a potem napięcie stale rośnie. ISS Accipiter to jeden ze statków kosmicznych, których załogi mają za zadanie kolonizację odległych planet. W czasie kilkudziesięcioletniego lotu okręt zostaje zaatakowany, a załoga bestialsko zamordowana. Z rzezi ocaleli tylko nagle wybudzeni ze śpiączki hibernacyjnej astrochemik Håkon Lindberg i nawigator Dija Udin Alhassan. Obaj próbują nawiązać kontakt z Ziemią, a gdy na pomoc wyrusza im ISS Kennedy, okazuje się, że także pozostałe okręty wchodzące w skład misji Ara Maxima zostały zdziesiątkowane przez nieznanego wroga. Pytanie, czego chce nieznana istota lub rasa i jak ją pokonać, staje się najważniejszym w walce o przetrwanie. 

Mróz umiejętnie buduje napięcie i poczucie zagrożenia, które towarzyszą bohaterom z każdym odkryciem elementów pasujących do tej niezwykłej kosmicznej układanki. Nie oszczędza zarówno swoich postaci, jak i czytelnika fundując im sceny wyjęte rodem z koszmarów i wzbudzając nieustanną chęć obejrzenia się za siebie. Klaustrofobiczne opisy pomieszczeń znajdujących się na okręcie przypominają sceny znane z serii Obcy. Wielbiciel kina czy literatury z łatwością zauważy, że w Chórze zapomnianych głosów nie brakuje odwołań do klasyki science-fiction: 2001: Odysei kosmicznej, uniwersum Star Treka, Prometeusza czy wspomnianej wcześniej serii o żarłocznym ksenomorfie i walczącej z nim Ripley. 

Autor przedstawił na kartach książki wiele teorii stanowiących swego rodzaju podstawę hipotetycznych gwiezdnych podróży i fantastyki naukowej – między innymi zastosowanie napędu neutrionowego, wykorzystania tachionów czy ansibli. Wszystkie naukowe i paranaukowe terminy zostały umiejętnie wplecione w fabułę i przedstawione w sposób bardzo dyskretny, nie odrywając czytelnika od głównych wątków. 

Wśród bohaterów na pierwszy plan wysuwają się ocalali z hekatomby Håkon Lindberg i Alhassan. Początkowo niechętnie ze sobą współpracujący, stają się wkrótce przyjaciółmi, a rozmowy, jakie ze sobą prowadzą, wprowadzają element humorystyczny rozładowując tym samym niemal ciągłe napięcie. Obaj różnią się właściwie w każdej płaszczyźnie – od poglądów religijnych po pochodzenie – jednak w obliczu prawdopodobnej zagłady ludzkości tworzą zgodną parę starych (biorąc pod uwagę długie dziesięciolecia przebywania w komorach hibernacyjnych, ten termin nabiera innego znaczenia) przyjaciół. 

Pozostałe postacie stanowią raczej tło dla wspomnianej dwójki. Mróz właściwie poświęca im niewiele uwagi – wyłącznie tyle, ile potrzeba do wykonywania powierzonych im zadań. Czytelnik niewiele dowiaduje się o ich przeszłości, poglądach czy zasadach, jakimi się kierują, a twardość charakteru poznaje dopiero w obliczu niebezpieczeństwa. Trochę szkoda, bo bardzo ciekawa byłaby obserwacja zachowań wszystkich ocalałych ludzi w czasach spokoju i odprężenia i podczas zwyczajnych czynności. 

Komuś zależało na tym, byśmy nie rozprzestrzenili się pośród gwiazd[1], mówi jeden z bohaterów i ten cytat może posłużyć za motto całej powieści. Autor pokazał, że ludzie często myślą w sposób naiwny i życzeniowy, a rzeczywistość brutalnie weryfikuje wszelkie nadzieje. Kosmiczna pustka niekoniecznie czeka na eksplorujących ją śmiałków, a na końcu drogi nie zawsze znajduje się obiecana namiastka raju. Głodne nowych wyzwań i podbojów nieznanego ludzkie umysły nie biorą pod uwagę tego, że te wędrówki mogą sprowadzić zgubę nie tylko na jednostki, ale także całą ludzkość. A to „nieznane” wcale nie jest bezbronne. 

Recenzja ukazała się w Creatio Fantastica nr 5 (47) 2014 (numer recenzencki)



[1] Chór zapomnianych głosów, edycja na Kindle’a, loc.2520.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze obraźliwe będą usuwane.