Moi Drodzy,
Wybaczcie kolejną dłuższą przerwę w działaniu bloga, ale zamieszanie około urodzinowo-bożonarodzeniowe (a co za tym idzie - goniące terminy) sprawiło, że po prostu opadłam z sił. Obiecuję jednak, że w najbliższym czasie będziecie mogli przeczytać kilka recenzji, które ukażą się w najnowszym numerze Creatio Fantastica.
Gdzie diabeł nie może, tam Dorę pośle
Jak mówi popularne przysłowie, koniec wieńczy dzieło. Towarzysząca
czytelnikom od dwóch lat Dora Wilk wreszcie dotarła do kresu swej krętej,
wyboistej i niebezpiecznej drogi. Jeszcze jeden zakręt w postaci ostatniego tomu
serii i protagonistka możne pójść (prawdopodobnie) na zasłużony (również
prawdopodobnie) odpoczynek.
W czasie swoich przygód bohaterka dorobiła się całkiem
pokaźnej kolekcji wrogów (archanioła, demonów czy wilków, żeby wymienić choć
kilku) oraz dość pokręconej (jak sama często przyznaje) rodzinki, w której
skład wchodzą diabły, anioł, wampiry i wilki. I z tymi ostatnimi Dora ma do
czynienia w Na wojnie nie ma niewinnych.
Alfa wilczego stada mającego swoje terytorium w Thornie
porywa Varga należącego do watahy Dory (to, że fabuła pójdzie w takim właśnie kierunku,
zapowiadały wydarzenia znane z Egzorcyzmów Dory Wilk). Była
policjantka rusza na pomoc swojemu wilczemu partnerowi i jest gotowa zabić
każdego, kto stanie jej na drodze do odzyskania go. W trakcie poszukiwań wychodzą
na jaw brudne sekrety niektórych wysoko postawionych mieszkańców magicznego
miasta, a także przerażające interesy Brunona. Dorę jak zwykle czekają kłopoty
większe niż się spodziewała, bo na kark spada jej także egzekutor europejskich zmiennych
stojący ponad wszystkimi stadami, Johann Faust. A to dopiero czubek góry
lodowej.
Moja początkowa fascynacja cyklem Anety Jadowskiej
wyparowała gdzieś w okolicach lektury trzeciego tomu. Czwarty był najbardziej
nudny i niedorzeczny z całej serii, ale w piątym autorka wróciła na stare tory
i do początkowej formy. Trochę obawiałam się o zakończenie całego cyklu, ale
okazało się, że niepotrzebnie.
Jak już podkreślałam w recenzjach poprzednich powieści,
autorka niezaprzeczalnie posiada dar przysłowiowego lekkiego pióra. Jej książki
czyta się niemal jednym tchem, są napisane w sposób bardzo przystępny i łatwe w
odbiorze. Jednocześnie lekki ton wypowiedzi wprowadza dużą dawkę humoru. Co
prawda, czasami ironia, z jaką opowiada swoje przygody bohaterka, jest męcząca,
jednak na dłuższą metę słowne przepychanki i niewyparzony język Dory sprawiały,
że na mojej twarzy często pojawiał się uśmiech.
Fabuła powieści oscyluje wokół poszukiwań Varga, ale są
one tylko punktem wyjścia do przedstawienia skomplikowanych relacji łączących
główną bohaterkę z wilkami. Szczególnie podobała mi się bardzo spójna i
przemyślana koncepcja życia i hierarchii stada zmiennokształtnych oraz
pokazanie, jak wielką rolę odgrywają więzi między poszczególnymi jednostkami. W
ich opisie była pewna czułość, jednak nie wpadająca w skrajną cukierkowatość, a
raczej przywodząca na myśl uczucie silnej przyjaźni i ciepłych relacji
rodzinnych. Nieunikniony przy części ostatniej sentymentalizm był dawkowany w
rozsądnych dozach, dzięki czemu książkę czytałam z prawdziwą przyjemnością.
Wśród bohaterów jak zwykle prym wiedzie Dora, jednak
ważne role otrzymali Książę Wampirów, Roman oraz wysłannik Dłoni, Johann Faust.
Ten pierwszy przewijał się już wcześniej na kartach powieści należących do
cyklu, ale pełnił raczej rolę szarej eminencji pociągającej za sznurki gdzieś
zza kulis. Tym razem jednak wkracza do akcji i choć nie błyska kłami na prawo i
lewo, to jego obecność jest bardzo istotna. Z kolei superalfa nie do końca jest
taką osobą jak wieść niesie, a jego wezwanie okazuje się być bronią obosieczną.
Grający dotychczas pierwsze skrzypce wśród
przedstawicieli brzydszej płci Miron i Joshua zeszli na dalszy plan, co wyszło
powieści tylko na dobre. Umizgi i problemy sercowe tej trójki na dłuższą metę
były bardzo irytujące, a wzmocnione jeszcze przez obecność Karmazynowego
Księcia i innych samców robiących do Dory maślane oczy, po prostu odrzucały
mnie od lektury. Na szczęście autorka skupiła się na dobrej fabule, a nie
miłostkach, dzięki czemu ostatni tom heksalogii jest jednym z najlepszych z
całego cyklu.
Na wojnie nie ma niewinnych okazał się
książką bardzo dobrze napisaną i świetnie skonstruowaną. Jadowska doskonale
dawkuje napięcie nie szczędząc drastycznych opisów (walki na arenie i wszelkie
wątki z nimi związane). Tym samym wraca niejako do korzeni, bo bohaterka skupia
się na rozwiązaniu swoistej zagadki kryminalnej, jak to miało miejsce w pierwszym
tomie. Szósta odsłona cyklu jest doskonałym zamknięciem historii Dory Wilk.
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że seria o Witkacym będzie równie dobra.
Recenzja ukazała się na portalu Efantastyka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze obraźliwe będą usuwane.