środa, 11 marca 2015

"Cierpliwy snajper", Arturo Pérez-Reverte (recenzja)

"Chodź, pomaluj mój świat"


Graffiti stało się nieodłącznym elementem miejskiego pejzażu. Niejednokrotnie przykuwa wzrok pieczołowitym wykonaniem lub budzi niechęć niechlujnymi maźnięciami farbą i wulgarnym wydźwiękiem. Malowidła anonimowych writerów zdobią, szpecą, zmuszają do myślenia lub odrzucają widzów, ale niezmienne jest to, że budzą zainteresowanie i często prowokują dyskusje o tym, czym jest sztuka i kiedy można mówić o prawdziwym artyzmie jakiegoś dzieła. Między innymi na te pytania poszukuje odpowiedzi Arturo Pérez-Reverte w Cierpliwym snajperze.


Głos ulicy


Tytułowy snajper, a raczej Sniper, to znany w świecie sztuki ulicznej genialny writer, którego dzieła wzbudzają podziw na całym świecie. Otoczony uwielbieniem ze strony innych anonimowych grafficiarzy, nienawidzony przez artystów przez duże A i służby publiczne, zaskakuje swoimi pomysłami, które realizuje w najmniej spodziewanych miejscach. To już nie tylko stacje metra czy wagony kolejki, ale także budynki związane z kulturą – mury i wnętrza muzeów, rzeźby i pomniki. Dla Snipera nie istnieją żadne świętości, a kolejne odważne projekty angażują innych śmiałków, dla których stają się często ostatnimi przedsięwzięciami w ich krótkim życiu. Między innymi z tego powodu znany buntownik musi się ukrywać – na jego życie czyha wpływowy hiszpański milioner, którego syn zginął w trakcie realizacji jednej z wizji artysty.

Przez większą część powieści Sniper pozostaje anonimowy. Czytelnik poznaje go poprzez pryzmat wspomnień współpracowników czy byłych kolegów oraz opis jego dzieł pozostawionych na murach. Główna bohaterka, Lex, próbuje do niego dotrzeć, by złożyć mu propozycję nie do odrzucenia, która obejmuje: stworzenie ekskluzywnego katalogu dzieł, wystawę w MoMA (Museum of Modern Art) w Nowym Jorku, wieczną sławę genialnego artysty oraz ogromne pieniądze. Na co dzień Lex zajmuje się wyszukiwaniem obiecujących autorów i książek, a więc dobrze płatne zadanie nie jest dla niej niczym nowym. Aby osiągnąć cel przemierza ulice Madrytu, Lizbony i Neapolu.

Pérez-Reverte zastosował narrację pierwszoosobową, dzięki czemu wszystkie wydarzenia poznajemy z perspektywy Lex. Kobieta powoli zbiera elementy układanki, szuka śladów Snipera niczym najlepszy detektyw, w czym pomagają jej liczne kontakty zadzierzgnięte w świecie znanych i uznanych artystów i koneserów sztuki. Wydaje się, że jej jedynym celem jest tylko namówienie artysty do przyjęcia hojnej propozycji, jednak z czasem czytelnik przekonuje się, że ma także inne ukryte dążenia – jej fascynacja sztuką uliczną i Sniperem jest czymś więcej niż tylko pracą.

Sztuka sztuce nierówna

Pérez-Reverte, który już wiele lat temu dał się poznać czytelnikom jako autor wszechstronny i nietuzinkowy (warto wspomnieć chociaż Klub Dumas, Szachownicę flamandzką czy historyczno-przygodowy cykl o kapitanie Alatriste), doskonale odmalował świat twórców graffiti. W tekście widać ogromną pracę włożoną w poznanie podstaw i zachowań członków tego środowiska, motywów, jakimi się kierują, tworząc swe dzieła. Jednocześnie autor daje szansę na podjęcie próby zrozumienia tego dziwnego konglomeratu ludzi wyrażających swoje emocje poprzez rysowanie na ścianach czy murach. Pérez-Reverte nie ocenia ich, nie piętnuje, ale stara się pokazać, że mają takie samo prawo by „szpecić” miejską przestrzeń, jak urzędnicy dający pozwolenia na zamieszczanie niemal wszędzie tandetnych reklam. Przy okazji podnosi drażliwy temat genezy sztuki i granic prawdziwości artysty, zmuszając czytelnika do zastanowienia się nad tym, czy lepsze są prace zdobiące ściany czy udziwnione happeningi artystów w galeriach sztuki.

Kim jest prawdziwy artysta?

Cierpliwy snajper to powieść złożona, w której wątek zemsty przeplata się z poważnymi pytaniami o ludzką naturę i kulturę. Pérez-Reverte po raz kolejny zaskakuje czytelników, zabierając ich w świat pachnących farbą w sprayu i kryjących się w cieniach postaci, dla których najważniejsza jest adrenalina towarzysząca pozostawianiu na zakazanej ścianie swego podpisu. W świat mroczny, lecz jednocześnie wypełniony kolorami i ideałami, które nieuchronnie prowadzą do zguby. Po lekturze tej książki nawet największy laik nie przejdzie obojętnie obok pokrywającego mur graffiti i zacznie zastanawiać się, kim był człowiek, który je stworzył.

Recenzja ukazała się na portalu Bestiariusz.pl

2 komentarze:

  1. Zapachniało mi tu pseudofilozofią i dlatego raczej podziękuje ^^ Choć muszę pochwalić pomysł na fabułę - bardzo ciekawy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nikt nie stworzył jeszcze książki na taki temat , a dodając ,że jest to jeden z ciekawszych pisarzy ,musiałam przeczytać . Pokochałam tę książkę , daje wiele do myślenia na temat graficiarzy oraz naszego świata . Jest to też dość dobry kryminał, jakoś szczerze mówiąc , nie spodziewałam się takiego zakończenia .. ;)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze obraźliwe będą usuwane.