niedziela, 30 sierpnia 2015

"Katedrale", Joanna Kubica - recenzja

Dwa światy



Istnienie światów równoległych, ukrytych przed oczami przeciętnych śmiertelników, to temat, który niejednokrotnie przewijał się w fantastyce, także tej młodzieżowej. Magiczna szafa, niewidzialna bariera czy niewidoczny dodatkowy peron na stacji King Cross – to tylko kilka sposobów na znalezienie przejścia na drugą stronę. Za sprawą Joanny Kubicy do grona magicznych przedmiotów i miejsc dołączyła rzeźba pastuszka ukryta we wrocławskiej katedrze.

Katedrale to powieść wykorzystująca istnienie alternatywnych rzeczywistości, które są swoim niemal zwierciadlanym odbiciem. A więc istnieją dwa Wrocławie, niezwykle podobne, ale różniące się detalami. W jednym panuje magia, w drugim – technika; w jednym władzę sprawuje król, w drugim - prezydent. W obu znajdują się ogrody zoologiczne, ale jeśli chodzi o ich mieszkańców, to trudno znaleźć w magicznym mieście tygrysa, a w tym prawdziwym smoka.

W obu miastach żyją ludzie podobni do siebie jak dwie krople wody, ale posiadający odmienne cechy charakteru. Natalia, młoda dziewczyna, która po raz kolejny oblała egzamin na prawo jazdy, jest nieśmiała i boi się podróży, ale skrycie marzy o ciekawszym życiu. Z kolei jej alter ego, Karolina, to zaradna i porywcza czarownica, która przypadkowo spotyka umierającego człowieka i staje się powierniczką jego ostatnich słów. Obie dziewczyny nieświadomie zostają wplątane w intrygę mająca na celu zdobycie tytułowych katedrali i władzy nad obydwoma światami.

Powieść Kubicy oparta została na ciekawym założeniu, jednak w całej historii zabrakło czegoś, co sprawia, że czytelnik nie może oderwać się od lektury. Niby wszystko jest w porządku – niespodziewane spotkanie bohaterek, odrębność charakterów, wydarzenia toczące się lawinowo – jednak brak w tym magicznego składnika, który czyni książkę wyjątkową.

Najbardziej cierpią na tym bohaterowie. Szybkie tempo akcji zastępuje pogłębioną psychologizację postaci, przez co te przedstawione są dość powierzchownie. Postacie pozytywne zostają takimi do końca, złoczyńcy nie przechodzą na Jasną Stronę pozostając na usługach antagonistów. Brak większego zróżnicowania charakterów wyraźnie odbija się na fabule, która jest zbyt prosta i przewidywalna. Po kilkudziesięciu stronach okazuje się, że Natalia i Karolina nie różnią się od siebie aż tak bardzo, królowa upiornych Grenlandów, Jedah, to po prostu kolejna żądna władzy wiedźma, a burmistrz magicznego Wrocławia jest tchórzem i asekurantem. Dodatkowo w niemal każdym rozdziale pojawia się ktoś nowy, kto ma oczywiście swoje zwierciadlane odbicie w drugim świecie, przez co momentami robi się zbyt tłoczono i czytelnik gubi się w nawale kolejnych postaci. 

W warstwie językowej też nie jest najlepiej, choć autorka stara się zaskoczyć ciekawymi opisami magicznych roślin czy fauny zgromadzonej we wrocławskim zoo. Wielbiciele fantastyki spod znaku Harrego Pottera czy Władcy Pierścieni znajdą tu sporo zapożyczeń. Celowo nie piszę o inspiracji, ponieważ nagminnie używany zwrot „poczuła szarpnięcie w okolicy pępka” używany w chwilach przenoszenia się z jednego świata do drugiego, nieodmiennie kojarzy mi się z działaniem świstoklików. Samo zaklęcie zdradzone bohaterce przez umierającego uczonego, przypomina konstrukcją wiersz o Pierścieniach władzy Tolkiena, a mroczni Grenlandzi to ewidentna kalka Nazguli.

Z opisów pojedynków i magicznych potyczek wieje nudą – brak w nich większych emocji, które można znaleźć na przykład w serii Rowling. Oczywiście, można powiedzieć, że to przecież debiutancka powieść młodej pisarki, ale to tylko pokazuje, że powinna ona nieco dłużej popracować nad warsztatem i wizją świata, by dać czytelnikom produkt, który pochłonie ich bez reszty. Miejscami widać też, że korekta zaspała, bo w powieści znalazły się drobne, acz irytujące, błędy językowe.

Podsumowując, Katedrale to powieść, która mogła mieć spory potencjał, został on jednak zmarnowany przez zbyt wiele uproszczeń. Być może młodszy czytelnik, do którego tytuł jest skierowany, przymknie oko na niedoskonałości liniowej fabuły, jednak ktoś, kto pochłania książki fantastyczne w szalonym tempie Błędnego Rycerza (kto pamięta gadające główki – breloczki?) będzie Katedralami po prostu zawiedziony.

Recenzja ukazała się w ramach akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają

1 komentarz:

  1. Oj najgorzej, jak pomysł nie jest zły, ale całość kuleje, a w dodatku nie ma tego czegoś. Mam tylko nadzieję, ze autorka weźmie sobie do serca i nad nimi popracuje. Inspiracje nie są złe, ale z zapożyczeniami już gorzej...

    OdpowiedzUsuń

Komentarze obraźliwe będą usuwane.