środa, 18 listopada 2015

"Ender", Lissa Price - recenzja

Starość nie radość, młodość nie wieczność



Starter, debiut literacki Lissy Price, okazał się nie tylko sporym sukcesem komercyjnym, ale również zaskakująco dojrzałą i oryginalną historią przeznaczoną dla młodzieży. Opowieść przedstawiona z perspektywy Callie Woodland, bezdomnej Starterki, walczącej o odzyskanie swojego ciała oraz godności innych młodych ludzi, zepchniętych na margines społeczny przez kastę starzejących się bogaczy, zauroczyła wielu czytelników i to nie tylko tych nastoletnich.

Korzystając z dobrej passy, pisarka postanowiła pokazać światu ciąg dalszy losów młodej dziewczyny, jej młodszego brata Tylera i najlepszego przyjaciela Michaela. Czy to był dobry pomysł? Moim zdaniem – niekoniecznie.

Kontynuacja zamkniętej historii

Po lekturze Startera można było odnieść wrażenie, że to historia zamknięta. Wprawdzie finał nie był do końca szczęśliwy, bo założycielowi imperium Starego Człowieka (firmy wynajmującej ciała) udało się uciec, ale dla Callie i jej brata wszystko skończyło się dobrze. Młodzi ludzie znaleźli dom, a ich sytuacja uległa poprawie na tyle, by dziewczyna nie martwiła się o przyszłość najbliższych, ponadto mogła też pomagać innym. Jak się jednak okazuje, to nie był koniec perypetii młodej bohaterki – a zaledwie ich początek.

W Enderze Callie nadal bierze udział w poszukiwaniach przyczyny wszelkich kłopotów, czyli Starego Człowieka. Były prezes Prime Destinations ma własne plany co do jej osoby, a także pozostałych Starterów biorących udział w jego eksperymentach. Okazuje się, że upadek firmy wcale nie przeszkodził mu w ich realizacji, a jedynie nieco go spowolnił.

Do akcji niespodziewanie wkraczają nowi bohaterowie. Tajemniczy młody chłopak, Hyden, wie zaskakująco dużo na temat działalności Prime Destinations. Swoje trzy grosze wtrąca także wojsko, które chętnie położyłoby łapę na chipach znajdujących się w głowach Starterów. Mundurowi agenci poddają Starterów brutalnym testom, nie licząc się z możliwością nagłej śmierci tych ludzi.

Niestety, wprowadzenie nowych postaci i wątków sprawia, że prosta fabuła, z jaką czytelnik spotkał się w pierwszym tomie, tutaj zaczyna się nadmiernie komplikować. To, co było wiadome do tej pory, zostaje przewrócone do góry nogami i trudno wyczuć, co jest prawdą a co fałszem, kto jest wrogiem a kto sprzymierzeńcem. Trochę szkoda zmarnowanej szansy, bo potencjał, jaki tkwił w pierwszej części historii, został zaprzepaszczony, a z całej opowieści powstało nic innego, jak tylko kolejna nadmiernie skomplikowana młodzieżówka z obowiązkowym miłosnym trójkątem.

Starter, Ender… Middler?

Starter mógł być po prostu dobrą, jednotomową opowieścią o walce młodej dziewczyny z opresyjnym systemem. Niestety, pokusa wydania kolejnej części okazała się dla Lissy Price nie do odparcia. Świetna historia rozmyła się w miałkiej, pełnej dziwnych zwrotów akcji fabule. Ale najgorsze jest to, że zakończenie Endera zdaje się sugerować, że nie jest ostatnie spotkanie z Callie Woodland i Starym Człowiekiem. Stawiam dolary przeciw orzechom, że powstanie kolejny tom i będzie on nosił tytuł Middler.

Recenzja ukazała się na portalu Bestiariusz.pl

2 komentarze:

  1. Starter o wiele bardziej mi się podobał. I nawet jeśli powstanie kolejny tom, jakoś nie bede o niego zabiegać. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, czy będę sięgać po "Endera" - "Starter" mi się podobał i nie chcę psuć sobie tego wrażenia!

    OdpowiedzUsuń

Komentarze obraźliwe będą usuwane.