Kawałek fantastycznej historii
Tomasz Kołodziejczak jest jednym z najciekawszych twórców polskiej fantastyki. To nie tylko pisarz, ale także promotor tego gatunku literackiego, autor scenariuszy komiksowych i gier fabularnych – jednym słowem, ikona rodzimego fandomu.
Niedawno nakładem wydawnictwa Fabryka Słów ukazała się pozycja podsumowująca nie byle jaki jubileusz, bo trzydzieści lat pracy twórczej autora. Czy warto sięgnąć po Wstań i idź?
Pierwszy rzut oka na okładkę i już wiadomo, kto jest autorem grafiki. Przemysław „Trust” Truściński to wieloletni przyjaciel Kołodziejczaka, z którym ten zrealizował kilka komiksowych pomysłów. Truściński jest również ilustratorem wznowionej (także przez Fabrykę) i kontynuowanej serii Ostatnia Rzeczpospolita, dlatego okładka Wstań i idź może kojarzyć się z kolejnym tomem cyklu, na który fani niecierpliwie wyczekują. Niestety, w tym przypadku spotka ich rozczarowanie, choć opracowanie graficzne jest utrzymane w stylistyce serii i antologia ładnie prezentuje się stojąc na półce obok Czarnego horyzontu, Czerwonej mgły i pierwszego tomu Białej reduty.
Zbiór otwierają Kukiełki, które ukazały się drukiem w 1985 roku i są debiutem literackim autora. Tekst przynależy do hard sf, gatunku, w którym pisarz wyraźnie czuje się najlepiej. Jest to bardzo udane opowiadanie, w którym nie brak głębszych przemyśleń dotyczących eksterminacji gatunków.
Z kolei krótkie „Jesteśmy potrzebni” to przykład na to, jak w kilkustronicowym opowiadaniu zawrzeć mocny przekaz o mechanizmach działania systemu politycznego. Tekst o tyle ciekawy, że powstał w czasach poprzedniego ustroju i autor miał problemy z jego drukiem.
Dziękuję ci, pająku to opowiadanie premierowe (choć powstało trzydzieści lat temu) i chyba najdłuższe w całym zbiorze. I niestety najsłabsze. Brak w nim dynamiki i napięcia cechującego prozę Kołodziejczaka, a żonglowanie elementami zaczerpniętymi z fantasy jest zwyczajnie nudne. Na przykładzie tego tekstu widać wyraźnie, że autor niezbyt dobrze czuje się w świecie magii i miecza, choć z czasem (i nabytym doświadczeniem) się to zmienia.
Natomiast Po co żyją fomole? to jeden z najlepszych tekstów w antologii oraz przykład lekkiego i zabawnego opowiadania utrzymanego w konwencji science fiction. Tytułowe fomole są futrzastymi stworzonkami, których pochodzenie i zwyczaje nie są zbyt dobrze znane. Ten opis nieodmiennie przypomina mi równie miłe (do czasu, oczywiście) futrzaki z filmu Gremliny. Jeden z przedstawicieli gatunku staje się domownikiem głównego bohatera. A co z tego wyniknie, przeczytajcie sami, bo warto.
Ręce pana Boga mają całkowicie inny wydźwięk. To jedno z najpoważniejszych opowiadań, w którym autor porusza ważne moralne kwestie. Po lekturze warto zadać sobie kilka pytań: czy jeden człowiek może decydować o winie i karze innych? Co my, ludzie, uważamy za sprawiedliwe: karę śmierci za zabójstwo w samoobronie czy z przyczyn rabunkowych? Czy obie zbrodnie są sobie równe? W tekście podejmowana jest także problematyka manipulacji przez media goniące za sensacją nie zważając na koszty.
Opowiadanie tytułowe to kolejny tekst poruszający istotne problemy natury etycznej, żywe nawet (a może nawet bardziej) teraz, w obecnej sytuacji politycznej. We Wstań i idź autor nie boi się stawiać pytań o aborcję, in vitro czy badania przeprowadzane na zarodkach. Stara się pokazać, co się stanie, gdy przekroczona zostanie granica oddzielająca eutanazję na życzenie pacjenta od niemal masowej eksterminacji ludności niespełniającej ustalonych norm. Jak będzie wyglądać życie, gdy państwo i politycy wprowadzą rygorystyczne ustawy określające, kto ma żyć, a kto nie? Trudny tekst, ale dający do myślenia.
Czaszki przodków to jeszcze jeden przykład fantasy w twórczości Kołodziejczaka, tym razem udany. Opowiadanie miało stanowić wstęp do całego cyklu, jednak na pomyśle się skończyło. Trochę szkoda, bo Świat Klepsydry mógłby być jednym z najciekawszych uniwersów polskiej fantastyki. Ten tekst to również przykład na to, że autor kojarzony przede wszystkim z twardą fantastyką może się odnaleźć również w świecie magii i miecza.
Akcja Bardzo cennego pierścienia powiązana jest z uniwersum stworzonym przez Artura Szyndlera, czyli Kryształami czasu. To prosta historia dwóch złodziejaszków chcących zdobyć i upłynnić na czarnym rynku pierścień ukryty w grobowcu. Opowiadanie czyta się dobrze, ale nie ma w nim nic szczególnie zwracającego uwagę.
Wrócę do ciebie, kacie jest przykładem na to, że elementy twardej fantastyki i klasyczne motywy zaczerpnięte z fantasy mogą doskonale ze sobą współgrać. Kat, reprezentant Prawa, którego znakiem rozpoznawczym jest wielki miecz, porusza się w świecie przesiąkniętym technologią, w którym cyberprzestrzeń jest równoznaczna z rzeczywistością, a genetyczne manipulacje traktowane są jak zabiegi kosmetyczne. To także świat, w którym istnieją przedziwne systemy religijne, vendetta może dosięgnąć nawet zza grobu, a sprawiedliwość jest twarda jak stal katowskiego miecza.
Smoczy biznes jest udanym pastiszem opowiadań fantasy z klasycznymi dla gatunku bohaterami: błędnym rycerzem, smokiem czy królem. Wszystko potraktowane z przymrużeniem oka i wrzucone do kotła z współczesnymi problemami dotyczącymi działań wielkich korporacji, zachłyśnięciem się marketingiem i zarządzaniem czy własnym biznesem.
Piękna i graf to tekst, którego akcja rozgrywa się w uniwersum „Ostatniej Rzeczypospolitej”. Mieszanka postapo z fantasy nałożona na polskie realia okazała się strzałem w dziesiątkę. Kołodziejczak stworzył niezwykłe uniwersum pełne przerażających stworów, ale także tych dobrych istot, które muszą walczyć w przesiąkniętym złem świecie. To opowiadanie wprowadza czytelnika w świat pełen zła i magii, w sen o potędze Polski jako ostatniego bastionu prawdziwej i niezachwianej wiary.
Zbiór zamyka Planeta węża, opowiadanie łączące w sobie elementy twardej fantastyki z mistycznym horrorem. Z tego miszmaszu gatunkowego narodził się Łowca – istota przemierzająca galaktykę w poszukiwaniu Spaczonych. Mam nadzieję, że autor powróci jeszcze kiedyś do tego pomysłu i rozwinie to uniwersum, ponieważ lektura Planety węża staje się doskonałym preludium do większej całości.
Najnowsza antologia Fabryki Słów jest pozycją pokazującą nie tylko dorobek Kołodziejczaka, ale także kawałek historii polskiej fantastyki. Każdy tekst zawiera komentarz autora, z którego czytelnik dowiaduje się wielu ciekawostek dotyczących naszego rynku książki na przestrzeni trzydziestu lat – gdzie drukowano teksty, jak zmieniały się popularne nurty i motywy. Z tekstu na tekst widać także rozwój warsztatu autora (przede wszystkim w opowiadaniach fantasy) oraz zmiany w zakresie jego zainteresowań. Dodatkowo każde opowiadanie zostało zilustrowane grafikami jednego z dziewięciu ilustratorów, między innymi wspominanego już Przemysława Truścińskiego, ale także Dominika Brońka czy Tomasza Piorunowskiego.
Wstań i idź to zbiór różnorodny i bardzo ciekawy, ale czytelnicy znający dotychczasowy dorobek autora mogą przeżyć swoiste deja vu, ponieważ większość opowiadań znalazła się we wcześniejszych publikacjach. Natomiast osoby zaczynające swoją przygodę literacką z pisarzem mogą się w ten sposób przekonać, czy warto sięgnąć po jego twórczość. Moim zdaniem warto, ale ja już lekturę książek Tomasza Kołodziejczaka mam za sobą i wiem, że po tym autorze mogę spodziewać się tylko świetnych rzeczy.
Recenzja powstała w ramach akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają
Ostatnio jestem pod wrażeniem polskich autorów, więc chętnie zapoznam się i z tym.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Melomol :)