czwartek, 21 kwietnia 2016

"Łuna za mgłą", Rafał Dębski - recenzja

Jedność w wielości


Weź niebieską pigułkę, a historia się skończy, obudzisz się we własnym łóżku i uwierzysz we wszystko, w co zechcesz. Weź czerwoną pigułkę, a zostaniesz w krainie czarów i pokażę ci, dokąd prowadzi królicza nora.

Morfeusz, Matrix

Czysta informacja. Brak uczuć. Dążenie do transcendencji. Proszę Państwa, oto Współistnienie, które pomimo ofiary komandora Reubena Vaybara, przetrwało i pokonało ludzkość. 

Światło cieni, powieść otwierająca nową serię Horyzonty Zdarzeń, wydawała się zamkniętą całością. Jednak, jak to zwykle bywa, dobre przyjęcie przez czytelników skłoniło autora do napisania kontynuacji. I bardzo dobrze się stało, bo Łuna za mgłą to doskonały ciąg dalszy historii o podboju ludzkości, dokonywanym przez bezcielesne Współistnienie.

Po niemal osiemdziesięciu latach okręt Federacji odkrywa szczątki statku dowodzonego przez komandora Reubena Vaybara, który uciekł z Cronny. Ten krótki kontakt wystarczył by mieszkańcy Ziemi i rozsianych po całym Układzie Słonecznym kolonii znaleźli się na skraju zagłady. W wyniku działania Współistnienia większa część ludzkości zginęła. Te kilkanaście procent, które przeżyło przeszło przemianę, zasilając szeregi obcej/obcych istoty/istot i dzieląc z nią/nimi umysły. Jednak nie wszyscy się poddali. Istnieją jeszcze nieliczne gniazda oporu, w których ocaleni walczą o przetrwanie i zachowanie własnej tożsamości.

Łuna za mgłą zaskakuje rozmachem. Podczas gdy Światło cieni miało kameralną oprawę, akcja toczyła się w wąskim gronie osób na planecie Cronna i potem w przestrzeni, tak w kontynuacji Dębski serwuje czytelnikom apokalipsę na ogromną skalę. Fabuła rozgrywa się w kilku miejscach (Mars, Księżyc) oraz w kosmicznej pustce.

Powieść została podzielona na kilka części, a każda z nich dotyczy innych bohaterów. Pierwsza opowiada o wędrówce, jaką przebyło Współistnienie w drodze na Ziemię i jest bezpośrednim nawiązaniem do Światła cieni. Dębski opisał przeszłe wydarzenia w taki sposób, że Łunę… można bez problemu czytać bez znajomości poprzedniczki, a jeśli ktoś przeczytał, nie będą go irytowały powtórzenia znanych informacji.

Kolejne rozdziały traktują o społeczeństwach zamieszkujących Układ Słoneczny i ich postawach wobec ataku Współistnienia. Autor skupia się na dwóch jednostkach – zamieszkującego planetę Mars Rycerza oraz Eremity z Księżyca. Obaj są silnymi osobowościami, samotnikami. Eremita stawia sobie za cel likwidację tzw. mułów, osób poddanych Współistnieniu. Nie walczy z obcą istotą, a jedynie uwalnia podległych jej ludzi. Nie ma złudzeń, że Współistnienie można zwalczyć. Z kolei Rycerz jest wolnym strzelcem, wykonującym dla małej wolnej społeczności różne zadania. Jest przy tym odważny i zdeterminowany, kieruje się poczuciem honoru i działa nie oglądając się na nic. Za drugą stronę barykady możemy zajrzeć dzięki Renegatowi. Dębskiemu udało się wykreować wiarygodne postacie, a ich działania są dobrze umotywowane.

Samo Współistnienie jest bardzo interesujące. Dotychczas w fantastyce przewinęły się już chyba wszystkie możliwe scenariusze spotkania z inną inteligentną rasą, jednak Dębskiemu udało się wykreować coś, co naprawdę zaskakuje. W Świetle cieni mieliśmy przedsmak tego, co czeka ludzkość, a Łuna… tylko realizuje ten scenariusz i przybliża logikę, jaką kieruje się Współistnienie oraz jego ostateczny cel.

Sposób działania Współistnienia przypomina mi nieco klasyczne dzieło braci/rodzeństwa/sióstr Wachowskich (już się pogubiłam w tych powiązaniach rodzinnych), czyli film Matrix. Zarówno tam, jak i tu obiecuje się ludziom lepsze życie w zamian za całkowitą rezygnację z siebie i podporządkowanie się większej zbiorowości (w przypadku Matriksa maszynom). A tych, którzy tego nie uczynią, czeka życie w nędzy i codzienna walka o przetrwanie. Człowiek musi wybierać między pozorną wolnością a niewolą, wygodnictwem a nonkonformizmem. Dotyczy to także Eremity i Rycerza, bo autor prowadzi ich niepewną drogą – sami do końca nie są świadomi czy ich rzeczywistość jest realna, czy tylko pozorna. Czy są naprawdę wolni, czy – co jest chyba najgorszą z możliwości – są zniewoleni przez Współistnienie, traktowani jako niezbędne narzędzie i nie są tego świadomi?

Łuna za mgłą to naprawdę świetny kawałek fantastyki nawiązujący do klasyków, między innymi prozy Philipa K. Dicka. Choć zagrożenie z kosmosu nie jest już tak tajemnicze jak w pierwszej odsłonie, to jednak Dębskiemu udało się wykreować przerażającą wizję zagłady ludzkości – zagłady, do której doprowadziła słabość człowieka. Zaskakujące zakończenie ma wymowę pesymistyczną, jednakże warto sięgnąć po tę książkę by zastanowić się, do czego mogą doprowadzić ludzka ciekawość, chęć eksploracji kosmosu, a przede wszystkim jakże wygodny konformizm przyobleczony w złudną wiarę w potęgę technologii.

Recenzja ukazała się na portalu Polacy nie gęsi...

Tytuł: Łuna za mgłą
Autor: Rafał Dębski
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 272
ISBN: 978-83-7818-766-0







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze obraźliwe będą usuwane.