niedziela, 21 sierpnia 2016

"Nim zawisną", Joe Abercrombie - recenzja

Pierwsze prawo Abercrombiego



Joe Abercrombie to niewątpliwie jeden z najciekawszych i najbardziej obiecujących pisarzy młodego pokolenia. Stworzone przez niego uniwersum, które po raz pierwszy zagościło na kartach Ostrza, tomu otwierającego cykl Pierwsze Prawo, jest światem brutalnym i niedającym złudzeń co do natury człowieka. We wspomnianym Ostrzu czytelnik poznał (dość nietypowych, zaznaczę) bohaterów, ale dopiero w Nim zawisną ma szansę głębszego wniknięcia w ich skomplikowaną naturę.

Akcja powieści toczy się równocześnie na kilku krańcach świata. Unia traci coraz bardziej na znaczeniu, a sąsiedzi tylko czekają, żeby zaatakować osłabione królestwo. Do Dagoski, miasta, które wkrótce otoczy nieprzebrana gurkhulska armia, zostaje wysłany inkwizytor Glokta dan Sand. Jako nowy superior ma za zadanie zbadać tajemnicze zniknięcie swego poprzednika oraz przygotować obronę miasta. Porucznik Collem West maszeruje wraz z armią dowodzoną przez księcia Ladislę na północ Anglandu, by zatrzymać wojska Bethoda, króla Północnych. Niestety, Ladisla nie posiada nawet najmniejszych umiejętności dowódczych, dwóch generałów, Poulder i Kroy, serdecznie się nienawidzi i na wyścigi próbują wkupić się w łaski księcia, a faktycznie dowodzący całym przedsięwzięciem marszałek Burr jest zmuszony lawirować między tą trójką. Niespodziewanie Westowi, służącemu w sztabie marszałka, na pomoc przychodzą dawni towarzysze Logena Dziewięciopalcego. Wilczarz, Czarny Dow, Trójdrzewiec, Tul Duru i Ponurak nienawidzą Bethoda i zrobią wszystko, by go pokonać, nawet gdyby było to służenie pomocą pogardzanej armii z południa.

Natomiast Jezal dna Luthar, Logen i Ferro pod przewodnictwem Bayaza Pierwszego Wśród Magów, maszerują na kraniec świata (dosłownie) by odnaleźć tajemniczy artefakt, który może pomóc w zniszczeniu gurkhulskiej armii i będących na usługach cesarza żerców Khalula.

Świat Abercrombiego nie jest specjalnie oryginalny. W literaturze fantastycznej niejednokrotnie już powstawały uniwersa, w których północ zamieszkiwały wojownicze plemiona odziewające się w skóry i futra, przywodzące na myśl Brytów czy Wikingów. Z kolei na południu często rozwija się wielkie cesarstwo wzorowane na Imperium Osmańskim lub kulturze arabskiej. Geografia Pierwszego Prawa nie jest w tym względzie wyjątkiem, ale to nie ona stanowi o sile tego cyklu. Tym, co nie pozwala oderwać się od lektury pokaźnych przecież tomów, są przede wszystkim ludzie.

Abercrombiemu udało się stworzyć postacie o niezwykle skomplikowanych charakterach, wywodzące się z różnych warstw społecznych i o bardzo odmiennych doświadczeniach życiowych. Tym, co ich wszystkich łączy, jest wojna i jej ogromny wpływ na życie każdego z osobna. Wszyscy są w pewnym stopniu spaczeni przez konflikt zbrojny, skrzywdzeni przez oczekiwania, marzenia i plany, które w wyniku wojny obróciły się w pył. Jezal dan Luthar (w tomie pierwszym dał się poznać jako egoistyczny i narcystyczny arystokrata marzący tylko o wygranej w turnieju szermierczym) dopiero po pierwszej prawdziwej walce, w której o mało co nie postradał życia, zmienia swoje nastawienie do towarzyszy na nieco bardziej życzliwe. Za Logenem Dziewięciopalcym, wojownikiem z Północy, ciągnie się ponura sława berserka, na którą zdecydowanie zasłużył. Chciałby odłożyć broń i wrócić do domu, jednak nie ma do czego wracać – nikt na niego nie czeka, no chyba że nieprzeliczone rzesze wrogów szukających tylko okazji by pomścić śmierć swoich bliskich zadaną z jego ręki. Ferro, była niewolnica, doskonała zabójczyni i łuczniczka, boi się przywiązać do kogokolwiek, bo dotychczasowe doświadczenie nauczyło ją, że przyjaźnie są bolesne i szybko kończą się śmiercią bliskich osób. Porucznik West, plebejusz, który swoją wysoką pozycję w armii osiągnął dzięki ciężkiej pracy, kipi z wściekłości, że musi słuchać rozkazów niekompetentnych, ale lepiej urodzonych głupców. Natomiast bezwzględny inkwizytor Glokta, okaleczony w czasie dwuletniej niewoli w cesarskim więzieniu, niespodziewanie i wbrew sobie okazuje pomoc i miłosierdzie.

Różnorodność charakterologiczna bohaterów sprawia, że czytelnik naprawdę przejmuje się ich losem. Co ciekawe, żadna z postaci nie jest wyjątkowo pozytywna czy da się lubić – każda ma wady i zalety, ale raczej przeważają te pierwsze. To czyni z bohaterów Abercrombiego prawdziwie żywych, skomplikowanych emocjonalnie ludzi.

Na łatwość odbioru powieści ogromny wpływ ma język, jakim posługuje się autor. Nim zawisną nie należy do lektur grzecznych czy ugładzonych. Opisy są bardzo plastyczne, a Abercrombie nie stroni od brutalnych, przedstawionych ze szczegółami, scen walk. Dlatego też należy przygotować się na miejscami wulgarne czy dosadne słownictwo, które jest jednak dobrze wplecione w narrację i nie męczy ani nie irytuje, jak to się dzieje w przypadku nadużywania niewybrednego słownictwa.

Nim zawisną to udana kontynuacja Ostrza. Potoczysty język sprawia, że drugi tom trylogii czyta się bardzo przyjemnie, a losy bohaterów naprawdę wzbudzają ciekawość w czytelniku. Do tego należy dodać wielopiętrowe intrygi oraz niewielką szczyptę prawdziwej magii i mamy pewność, że kilka dni spędzone w krainach Pierwszego Prawa będzie odprężającą fantastyczną podróżą.




[1]              Joe Abercrombie, Nim zawisną, s. 7.

Recenzja ukazała się w Creatio Fantastica 2 (53)2016

Tytuł: Nim zawisną (Before They Are Hanges)
Autor: Joe Abercrombie
Tłumacz: Wojciech Szypuła
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 708
ISBN: 978-83-7480-634-3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze obraźliwe będą usuwane.