czwartek, 25 sierpnia 2016

"Złocisty Błazen", Robin Hobb - recenzja

Z pamiętnika królewskiego skrytobójcy



Bastard Rycerski poświęcił wiele by uratować Królestwo Sześciu Księstw. Przez wiele lat był opoką i przyjacielem króla Szczerego, pomagał mu w obronie kraju przed Zawyspiarzami, wreszcie – odnalazł go i pomógł w wypełnieniu ostatniej misji. Niestety, lata zasłużonego odpoczynku ma już za sobą, bo przeszłość i przeznaczenie po raz kolejny upomniały się o niego.

Złocisty Błazen to drugi tom trylogii Złotoskóry. Dalsze losy Białego Proroka (pana Złocistego) oraz jego katalizatora (Bastarda ukrywającego się pod przebraniem sługi, Toma Borsuczowłosego) są o wiele ciekawsze niż w części pierwszej. Kozia Twierdza tętni życiem i pęka w szwach od nadmiaru gości. Do królestwa przyjechało poselstwo Zawyspiarzy by dokonać zaręczyn księcia Sumiennego z narczeską Elliania, a gdyby tego było mało, do królowej Ketriken przybywa poselstwo z Miasta Wolnego Handlu z propozycją nawiązania współpracy handlowej oraz sojuszu wojskowego. Interesy obu delegacji wykluczają się wzajemnie, a władczyni oraz następca tronu muszą sprostać ich oczekiwaniom oraz uporać się z osobistymi problemami i wewnętrzną polityką królestwa. Srokaci nie dają za wygraną, a wszelkie pokojowe metody rozwiązania tej kwestii spełzają na niczym.

W te rozgrywki zostaje wplątany Bastard, który jest nie tylko przyjacielem księcia, ale także jego mistrzem Mocy. Związany z królewskim rodem musi przypomnieć sobie swój dawny skrytobójczy fach, a także pokonać blokady Mocy by stać się prawdziwym mistrzem i stworzyć krąg, który obroni królestwo przed wrogami. A tych ani królestwu, ani Bastardowi nie brakuje.

Fabuła Złocistego Błazna skupia się przede wszystkim na kwestiach dotyczących polityki Królestwa Sześciu Księstw. Polityczne niuanse widziane oczami Bastarda i przekazywane czytelnikowi jego słowami, czasami wydają się zbyt trywialne lub nieco naciągane (kontakty narczeski z księciem Szczerym). Jednak pod powłoką banalnych wydarzeń skrywają się bardzo poważne motywy, które często są bardzo trudne do odkrycia.

Bastard jako narrator jest bardzo szczegółowy. Opisy uczt, szat czy zwyczajów są przedstawione z detalami, a często także skonfrontowane z tym, co bohater pamięta z przeszłości. Miejscami narracja jest nieśpieszna, drobiazgowa, nie tylko przygotowująca grunt pod kolejne dynamiczne wydarzenia, ale także po to, by czytelnik mógł posmakować życia Koziej Twierdzy, dostrzec jej urok i wyjątkowość. Hobb wkłada w usta Bastarda – a może raczej w jego pióro – mnóstwo pozornie nieważnych spostrzeżeń, które potem okazują się niuansami decydującymi o wielkiej polityce.

Z kolei Bastard/Tom – bohater powieści i osoba znajdująca się w głównym nurcie wydarzeń – jest człowiekiem, który ma mnóstwo problemów osobistych i niekoniecznie umie sobie z nimi poradzić. Pozbawiony oparcia w swoim wilku, ale także w ojcu (czy przybranym ojcu) porusza się po omacku czasem przypominając naiwne dziecko niż bezwzględnego skrytobójcę. W jego kontaktach z kobietami wyczuwa się niepewność i nieporadność – nie potrafi zdecydować się, jak traktować Dziewannę, a problemy Trafa, który wpadł w wir wielkomiejskiego życia i sidła pierwszej młodzieńczej miłości traktuje bardzo osobiście. To zresztą charakterystyczna cecha tego bohatera – branie na siebie odpowiedzialności za czyny innych osób, pomimo tego, że oni sami mogą doskonale sobie z nimi poradzić.

W recenzji poprzedniego tomu wspomniałam, że Hobb posiada niezwykły talent przedstawiania skomplikowanych uczuć oraz relacji międzyludzkich. Pod tym względem nic się nie zmieniło. Autorka jest mistrzynią subtelnych znaków dając czytelnikowi duże pole do snucia domysłów nad prawdziwymi intencjami bohaterów. Porusza wiele problemów często ignorowanych przez innych autorów – niepewność królowej i równocześnie matki co do przyszłości następcy tronu i jedynego dziecka; nieubłagany upływ czasu dotykający osoby będącej jednym z głównych filarów państwa; tolerancja dla odmienności (czy to obyczajów czy Rozumienia); wreszcie, intymne relacje dwóch głównych postaci, które mogą zaważyć nad dalszą przyjaźnią (i choć słowo „homoseksualizm” nie pada ani razu, zawisa ono pomiędzy bohaterami). Tym samym fantastyczny sztafaż staje się pretekstem do poruszania bardzo osobistych i aktualnych problemów, które stają się udziałem każdego z nas.

Złocisty Błazen to bardzo udana kontynuacja serii. Dla wielbicieli prozy Hobb jest także pewien element wiążący jej twórczość – mowa o tajemniczych, przemierzających odległe morza żywostatkach, bohaterach serii Kupcy i ich żywostatki. To opowieść wciąż dająca więcej pytań niż odpowiedzi, ale na wskroś piękna i magiczna, przepełniona subtelnościami i trafnymi spostrzeżeniami, które są istotne także dla nas, czytelników. Hobb udała się trudna sztuka utrzymania czytelnika w niepewności co do kierunku, w jakim potoczą się dalsze losy Królestwa Sześciu Księstw oraz bohaterów cyklu. Ja na pewno z niecierpliwością czekam na finał tej historii.

Recenzja ukazała się w czasopiśmie Creatio Fantastica 2 (53) 2016

Tytuł: Złocisty Błazen (Golden Fool)
Autor: Robin Hobb
Tłumacz:Agnieszka Sylwanowicz
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 784
ISBN: 978-83-7480-642-8

1 komentarz:

Komentarze obraźliwe będą usuwane.