wtorek, 16 listopada 2021

Eskadra Alfabet, tom 1, Alexander Freed - recenzja


Wichry wojny


To truizm, ale wojna jest od początku wpisana w Gwiezdne wojny, co oczywiście odzwierciedla sama nazwa. George Lucas przedstawił walkę z Imperium, potem pokazał wcześniejszą wojnę z separatystami, a na koniec w sequelach zobaczyliśmy wojnę z Najwyższym Porządkiem. Wojna przedstawiona w filmach - bardziej umowna, “czysta” i uproszczona, zdecydowanie różni się od tej, jaką widzimy w powieściach Alexandra Freeda. Po Kompanii Zmierzch i Łotrze 1 dostajemy kolejną wojenną odsłonę od tego autora - Eskadrę Alfabet.

Bohaterowie

Pierwszy tom trylogii opowiada o staraniach odnalezienia oraz zniszczenia 204 Pułku Imperialnych Myśliwców, niesławnego Skrzydła Cienia. Pierwszego zadania podejmuje się agent wywiadu Nowej Republiki, Caern Adan, a do realizacji drugiej części angażuje nietuzinkowy zbiór pilotów: Yricę Quell, byłą członkinię Skrzydła Cienia, Natha Tensenta, indywiduum o skrytych motywacjach, Chass na Chadic o zbyt wielkich skłonnościach do przesadnego bohaterstwa, Wyla Larka, dość naiwnego młodzieńca, oraz tajemniczą Kairos. Każdy z nich lata innym typem myśliwca, każdy ma odmienny charakter i doświadczenia i wydaje się, że ich wspólne działania prędzej doprowadzą do katastrofy niż zwycięstwa. Niemniej Nowa Republika nie ma zamiaru poświęcać innych pilotów i sił na mało istotną operację, dlatego Adan musi działać z tym, co ma.

Żołnierskie życie

Przyznaję, że lubię pisarstwo Freeda. Choć trudno się go czyta, szczególnie w oryginale, to trzeba przyznać, że jak mało kto potrafi oddać złożoność charakterów czy skomplikowane relacje w taki sposób, że nie są one czarno-białe, a czytelnik zastanawia się cały czas czy lubi danego bohatera czy jednak pała do niego czystą nienawiścią. Freed potrafi drobiazgowo opisać żołnierskie życie, codzienność w koszarach czy okręcie i na polu bitwy, czas oczekiwania na działanie, frustracje wynikające z czekania… Dzięki niemu zerojedynkowy konflikt, jaki widzimy w Starej Trylogii nabiera odcieni szarości - i to po obu stronach barykady. Pisarz fantastycznie czuje wojnę, to, że w niej nic nie jest proste, że konflikt po obu stronach wymaga wielu wyrzeczeń. Pokazuje, że żołnierze są różni - jedni fanatyczni, inni walczą, bo nie mają za bardzo wyjścia, jeszcze inni - bo oddział stał się ich przyjaciółmi i rodziną.

Przedstawienie Imperium, a raczej resztek Imperium, jest bardzo ciekawe. Osoby, które nadal służą to nie są szaleńcy. To raczej desperaci, którzy zwyczajnie nie widzą innego wyjścia z sytuacji jak dalsza walka, choć doskonale rozumieją, że wykonywanie rozkazów nieżyjącego Imperatora jest właściwie bezcelowe. Alternatywa jest nieciekawa, więc trwają w tym, co jest im znajome. To są normalni ludzie robiący nienormalne rzeczy, bo nikt nie widzi innej opcji. Dylematy moralne są bardzo dobrze przedstawione, tak samo racje obu stron. I pokazują, że obie strony niewiele się różnią od siebie.

Mały wycinek historii

To co lubię w tej trylogii, to skupienie się na wydarzeniach z dalszego planu, pokazanie, że wojna nie skończyła się nad Endorem - zniszczenie drugiej Gwiazdy Śmierci i śmierć Imperatora stanowiły zaledwie preludium do dalszej części konfliktu. Wydarzenia znane z filmów są gdzieś na dalszym planie, w innym zakątku galaktyki, dalekie. Pogoń za Skrzydłem Cienia jest tak naprawdę kroplą w morzu walk, ale istotną dla naszych bohaterów. I to jest właśnie siła tej powieści - pokazanie mniejszego wycinka historii. Endor jest wspomniany jako ważne wydarzenie, pojawiają się znane nazwiska, jednak nie przesłaniają oni ważnych dla tej opowieści postaci, nie dominują i nie zabierają im czasu. To Quell, Lark, Tensent, Chass i Kairos są ważni, to Adan i IT-0 są postaciami, na których opiera się cała fabuła.

Właściwi ludzie na właściwym miejscu

Jak wspomniałam wyżej, Freed jest dość ciężki do czytania w oryginale. Nie wiem, co to powoduje - słownictwo, specyficzny styl autora czy też konstrukcja fabuły. Męczarnie z czytaniem pierwszego tomu po angielsku sprawiły, że nieco obawiałam się o polskie tłumaczenie. Na szczęście Krzysztof Kietzman poradził z nim sobie znakomicie i powieść czyta się płynnie i bardzo dobrze. Kompetentny, potrafiący doskonale operować słowem tłumacz oraz znająca się na rzeczy redaktorka, to idealna kombinacja do przekładania Eskadry Alfabet. Dzięki nim powieść stała się bardziej czytelna, łatwiej przyswajalna.

Pomimo tego, że mam już całą trylogię dawno za sobą, z niecierpliwością czekam na dalsze tomy Eskadry Alfabet by zanurzyć się w świat wykreowany przez Freeda. Tym razem poznający wydarzenia w polskim języku i szukając ciekawostek i smaczków, które skrzętnie poukrywał w tekście tłumacz.

1 komentarz:

  1. O,ciekawie się czytało,dzięki za recenzję!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń

Komentarze obraźliwe będą usuwane.