poniedziałek, 7 lutego 2022

Eskadra Alfabet, tom 2. Puste Słońce, Alexander Freed - recenzja

Brudna wojna




Uwaga, recenzja może zawierać spoilery pierwszego tomu cyklu!

Wojna nie jest ani szlachetna, ani czysta. To konflikt, który wyniszcza obie strony, nie omija nikogo i na każdym zostawia swoje piętno, nieważne czy to wojskowy czy cywil, Rebeliant czy imperialny. Właśnie z taką wojną mamy do czynienia w trylogii Eskadra Alfabet Alexandra Freeda, której drugi tom, Puste słońce, niedawno miał polską premierę. I muszę przyznać, że cykl Freeda jest jedną z najlepszych gwiezdnowojennych rzeczy, jakie czytałam.

Akcja powieści kontynuuje wątki pierwszego tomu. Eskadra Alfabet, coraz bardziej zgrana, działa jako część grupy generał Syndulli. Choć 204 Pułk Imperialnych Myśliwców nie jest już ich priorytetem, to nadal próbują dopaść Skrzydło Cienia. Działając w układzie Cerberon i na planecie Troithe postanawiają zastawić pułapkę na imperialnych. Jednak nie wszystko idzie tak, jak to sobie zaplanowali.

Kontynuacja

Tak jak pierwszy tom jest wprowadzeniem do cyklu i mogliśmy poznać głównych bohaterów, tak drugi rozwija ich wątki często w nieoczekiwanym kierunku. Tu nie ma postaci dobrych i złych. Każdy ma coś na sumieniu, każdego ściga (w mniejszym lub większym stopniu) przeszłość, która w najmniej oczekiwanym momencie daje o sobie znać. Bohaterowie stają przed bardzo trudnymi wyborami: lojalność wobec kompanów z eskadry czy wobec Nowej Republiki? Kontynuacja walki czy jednak rezygnacja z niej? Głównym wątkiem są jednak demony przeszłości, które dopadają niemal każdego z bohaterów.

Imperialni

Dylematy moralne dotyczą nie tylko bohaterów eskadry Alfabet, ale również imperialnych pilotów. Świetną i skomplikowaną postacią jest tu pułkownik Soran Keize, który przewodzi Skrzydłu Cienia. W moim odczuciu jest to najlepiej przedstawiony imperialny, z wszelkimi powodami, dla których zaczął służbę w Imperium, a także z bardzo dobrze umotywowanymi dalszymi wyborami i działaniami. Szkoda, że nie mamy nieco szerszej perspektywy tej drugiej strony, bo choć pojawiają się i inni piloci Skrzydła Cienia, to czegokolwiek o nich dowiadujemy się w zasadzie tylko z perspektywy Keizego.

Brak czerni i bieli

Tym, co bardzo lubię u Freeda, to są właśnie niejednoznaczności. Oczywiście oryginalne filmy gwiezdnowojenne opierały się na klasycznym baśniowym łatwym podziale dobro-zło, gdzie dobro musi zwyciężyć, podziale łatwym do interpretacji i identyfikacji. Jednak Freed wznosi Gwiezdne wojny na wyższy, bardziej rzeczywisty, poziom, przedstawiając wojnę w sposób niejednoznaczny, brutalny i brudny. W zasadzie żadna z postaci nie da się do końca lubić, ale też żadnej nie da się do końca znienawidzić. Złożoność motywacji i charakterów jest tu po prostu pięknie przedstawiona, pokazując, że linia podziału na dobro i zło może być bardzo cienka i różnie postrzegana.

Freed nie skupia się na wielkich wydarzeniach, a na małych potyczkach gdzieś w zapomnianych układach (tutaj układ Cerberon). Autor pokazuje także ekonomiczne skutki konfliktu dla planety czy układu, dzięki czemu całość jest dla czytelnika bardziej złożona i skomplikowana.

Więcej takich książek!

Puste słońce to doskonała kontynuacja tomu pierwszego i jak to u Freeda nie czyta się jej łatwo i nie każdemu taka wizja odległej galaktyki będzie odpowiadać. Tu trzeba też dodać, że ponownie tłumacz Krzysztof Kietzman fantastycznie przetłumaczył wcale niełatwy tekst (i niełatwy tytuł dając nowy i wieloznaczny), a Magdalena Kozłowska świetnie go zredagowała (kto z was oglądał panel Wydawnictwa Olesiejuk z zapowiedziami książkowymi i komiksowymi na ten rok, to wie, jak trudna potrafi być praca tłumacza i redaktora).

Pomimo wad pisarstwa Freeda (koszmarna składnia w języku angielskim bardzo ładnie jest złagodzona przez Kietzmana) warto przeczytać Puste Słońce i w ogóle trylogię o Eskadrze Alfabet. To zupełnie inna perspektywa wojny - bardzo dojrzała i bardzo dorosła. I bardzo, ale to bardzo ciekawa.

2 komentarze:

  1. Fajny tekst.
    No,nic nie poradzę:pierwszy tom czyta się dość ciężko...Ale skończę.
    Tak,chwała redaktorom i tłumaczom.Dzięki za ryby.
    A ja to bym poczytała jakiś dobry fanfik...

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, Freed jest ciężki, ale warto się z nim pomęczyć, bo tworzy świetne postacie i historie. A co do fanfika... pisze się ;)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze obraźliwe będą usuwane.