wtorek, 5 kwietnia 2022

"Granty i smoki" Łukasz Kucharczyk - recenzja

Humor i nauka przez duże H i N




Nie jest łatwo napisać dobrą humorystyczną fantasy, szczególnie gdy nie da się uniknąć porównania do mistrza tego gatunku, czyli sir Terry’ego Pratchetta. Pratchett wyznaczył pewne ramy pisania o uniwersyteckim życiu i wydaje się, że już nic nowego nie da się napisać w tym temacie. Łukasz Kucharczyk w Grantach i smokach udowadnia jednak, że można, tym bardziej, że Pratchett nie miał do czynienia z polskim systemem nauczania i uczelnianymi absurdami, na których ten system się opiera.

Debiutancki zbiór opowiadań Kucharczyka zawiera sześć tekstów, których bohaterami są Cilgeran, ambitny doktorant Uniwersytetu Wszechbohaterskiego, oraz jego mimowolny i niezbyt zadowolony ze swojej roli pomocnika i towarzysza podróży student Rorty Pragmatibuck. Obaj panowie stają przed trudnymi zadaniami by zaliczyć egzaminy i zrealizować naukowe granty. Na swej drodze spotkają nie tylko przeszkody w postaci profesorów czy pań z dziekanatu, ale także smoki, olbrzymy czy Czterdziestu Plagiatorów. A to wszystko pod uważnym i niezbyt przychylnym okiem ponurych Recenzentów.

Trochę fantasy, trochę grozy

Kucharczyk umiejętnie żongluje motywami znanymi z popkultury - od Conana Barbarzyńcy, poprzez Władcę Pierścieni, a na Gwiezdnych wojnach kończąc. Do tego tygla dodaje także motywy znane z baśni i legend czy szczyptę horroru tworząc naprawdę ciekawą i zabawną satyrę na życie uniwersyteckie i specyficzne zasady rządzące się nauką. Autor doskonale punktuje bezsensowną pogoń za zaświadczeniami, papierologię polskich uczelni i zasady składania wniosków grantowych (kto choć raz musiał to robić, wie doskonale o czym mowa). Książka ma stosunkowo niewielką liczbę stron (przyzwyczailiśmy się do opasłych tomiszczy, a tu miła odmiana), ale na tych nieco ponad dwustu stronach autor zamieścił ogromną liczbę motywów i czytelnik może mieć niezłą frajdę odnajdując kolejne inspiracje.

Oprawa graficzna

Na słowa uznania zasługuje piękna okładka idealnie oddająca ducha “Grantów i smoków”, której autorką jest Joanna Gleszczyk. Ilustracja jest lekka i zapowiada przyjemną lekturę.

Niestety książka ma też kilka minusów. Jednym z nich jest zastosowana czcionka, przez którą szybko męczyły mi się oczy. Do tego trzeba dodać nieliczne (ale jednak) literówki czy drobne błędy redaktorskie. Szczęśliwie są to drobiazgi, które nie przeszkadzają w odbiorze całości, nawet jeśli czytanie zajmuje więcej czasu, bo ze względu na czcionkę trzeba robić częstsze przerwy.

Wszystko dla dobra nauki

Muszę przyznać, że Granty i smoki to bardzo przyjemna i udana lektura, szczególnie potrzebna w dzisiejszych niełatwych czasach. Czyta się fantastycznie i nieraz parsknęłam śmiechem, aczkolwiek czuję też lekki niedosyt (szczególnie po ostatnim opowiadaniu, które zapowiadało się na bardzo słodko-gorzkie, nostalgiczne wręcz, ale autor najwidoczniej nie do końca miał na nie pomysł). Mimo drobnych niedociągnięć czekam na kolejne przygody Cilgerana (lub kogoś innego) w świecie, w którym granty i zasady panujące na uniwersytecie są gorsze od napotkanych smoków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze obraźliwe będą usuwane.