czwartek, 2 stycznia 2014

"Upadek króla Artura" J.R.R. Tolkien - recenzja

Dzisiaj recenzuję książkę Upadek króla Artura, najnowsze opracowanie nieukończonego poematu J.R.R. Tolkiena.

Król Artur u twórcy Śródziemia


Johna Ronalda Reuela Tolkiena miłośnikom fantastyki nie trzeba przedstawiać. Jeden z pionierów współczesnej fantastyki, człowiek, którego dzieła na stałe wpisały się w kanon literatury, wspaniały pisarz i nauczyciel akademicki… O Tolkienie można pisać dużo, niejedno już też napisano. I choć zmarł czterdzieści lat temu, to nadal ukazują się jego wcześniej niepublikowane teksty. Jest to zasługa spadkobiercy, Christophera Tolkiena, który podjął się trudu uporządkowania jego spuścizny i co jakiś czas wypuszcza na światło dzienne kolejne perełki z dorobku ojca.

Upadek króla Artura to jeden z niedokończonych poematów, którego pisanie Tolkien zarzucił w latach trzydziestych. Chociaż właściwy tekst Upadku… jest krótki (niewiele ponad czterdzieści stron) to książka zawiera liczne dodatki, które w doskonały sposób uzupełniają i wyjaśniają jak powstawało to niezwykłe dzieło.

Sam tom wydany został solidnie i starannie. Twarda oprawa zapewnia trwałość, a szata graficzna została dopasowana do wcześniej wydanych przez Prószyńskiego i S-kę dzieł Profesora. Całość ładnie prezentuje się na półce i jedynym, co pozostawia nieco do życzenia, jest jakość papieru. Ale to niestety częsta zmora dzisiejszych czasów.

Poemat Upadek króla Artura

Książka podzielona została na pięć części. Po krótkim słowie wstępnym znajduje się właściwy tekst, szkoda tylko, że wydawca nie poinformował czytelników, że stanowi on niewielką część całości. Jednak plusem jest to, że w tym wydaniu znalazł się tekst oryginalny, a na sąsiedniej stronie widnieje jego polskie tłumaczenie. Podobny zabieg wydawnictwo Prószyński i S-ka wykorzystało w wydanej kilka lat temu Legendzie o Sigurdzie i Gudrun. Takie bilingwiczne teksty to na naszym rynku rzadkość, ale przez to są niezwykle cenne – pozwalają porównać oba teksty i w pewien sposób ocenić pracę tłumacza. W tym przypadku obie tłumaczki, Katarzyna Staniewska oraz Agnieszka Sylwanowicz, spisały się świetnie, tym bardziej, że przełożenie na polski język aliteracyjnej poezji angielskiej z zachowaniem reguł nią rządzących, nie jest wcale prostym zadaniem. Dodatkowo tekst opatrzony został przypisami wyjaśniającymi wiele kwestii zawartych w tekście.

Dodatki

Dodatki zajmują większą część omawianej pozycji. Pierwszy z nich opisuje rolę poematu w tradycji arturiańskiej. To bodaj pierwsze opracowanie tego tematu, które ukazało się po polsku. Christopher Tolkien w przystępnych, ale fachowych słowach, podaje źródła mitu i wymienia fragmenty, których opis w poszczególnych dziełach diametralnie się różni. Wykazuje także, jak odmienne jest dzieło ojca i jego podejście do klasycznych wersji mitu.

Drugi aneks poniekąd nawiązuje do Silmarillionu. Czytelnik dowie się z niego, co wiąże króla Artura i Eärendila i jakie fragmenty w mitologii Tolkiena nawiązują bezpośrednio do arturiańskiego mitu.

Przedostatni dodatek został poświęcony ewolucji niedokończonego poematu. Ten bardzo ciekawy tekst pokazuje, z jaką pieczołowitością Tolkien pracował nad dziełem i jak szlifował poszczególne wersy nadając im najdoskonalszą formę. Tym większa szkoda, że mimo nakładu pracy, autor nie ukończył swego dzieła.

Ostatni aneks, dość krótki w porównaniu do poprzednich, dotyczy wiersza staroangielskiego. Christopher Tolkien cytuje tutaj fragment wykładu na ten temat wygłoszonego przez jego ojca w latach czterdziestych. Czytelnik może się z niego dowiedzieć, jakie zasady obowiązywały w tej specyficznej formie poezji.

Czy warto sięgnąć po tę książkę?

Upadek króla Artura to kolejne dzieło, które pokazuje jak wybitnym twórcą był Tolkien i jak szerokie było pole jego zainteresowań. Jednak nie jest to pozycja przeznaczona dla wszystkich czytelników. Dla wielu wielbicieli Hobbita czy Władcy Pierścieni (szczególnie ich filmowych wersji) ta książka może wydawać się zbyt naukowa i słabo powiązana ze Śródziemiem. Jednak dla zagorzałych tolkienistów jest to pozycja obowiązkowa i jednocześnie wspaniały prezent na święta.

Recenzja ukazała się na portalu Bestiariusz

1 komentarz:

  1. Nie należę do zagorzałych tolkienistów. Jestem raczej zagorzałym fanem Śródziemia, a do reszty twórczości Tolkiena szczególną miłością nie pałam. Całkiem możliwe, że nie zadałem sobie nigdy trudu porządnego zapoznania z tą resztą twórczości zostając przy tolkienowskim mainstreamie.
    Mam jednak do czytania tyle innych rzeczy, że raczej nie będę tych braków nadrabiał.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze obraźliwe będą usuwane.