piątek, 14 listopada 2014

"Czarownica" (DVD) - recenzja

Jak rodzi się zło?


Czasami zastanawiam się nad tym, skąd bierze się w ludziach zło. Czy jest ono – kolokwialnie mówiąc – wysysane z mlekiem matki, jak sądzą niektórzy? Czy raczej złe uczynki są rezultatem naszych własnych przeżyć i rozczarowań?

Ta ważna kwestia, o którą od wieków spierają się filozofowie, stała się kanwą filmu Czarownica. Postacie znane z dziecięcych bajek zazwyczaj „z urodzenia” są przesiąknięte złem, przewrotne i nikczemne. Mają wzbudzać w małym człowieku strach, uczyć, że świat może być niebezpieczny. Robert Stromberg, reżyser obrazu, postanowił pokazać, że nie zawsze to, co złe, jest takie w głębi serca, a życie składa się ze wzlotów i upadków.

Tytułowa czarownica to Diabolina, jedna z najbardziej znanych negatywnych postaci wytwórni Disneya. Czarny charakter z baśni o Śpiącej Królewnie to osierocona dziewczynka, mieszkająca w koronie drzewa w leśnym królestwie. Pewnego dnia poznaje Stefana i tę dwójkę zaczynają łączyć niezwykłe więzy przyjaźni. Ta po latach zmienia się w miłość, jednak chłopiec jest ambitny i żądny władzy. Łamie serce Diaboliny i już będąc królem ludzi, próbuje podbić magiczną krainę. Tytułowa czarownica poprzysięga mu zemstę. Gdy nowemu władcy rodzi się córka, urocza Aurora, rozgoryczona kobieta w gniewie rzuca na nią klątwę – z długiego snu wywołanego ukłuciem wrzeciona może obudzić dziewczynę tylko pocałunek prawdziwej miłości.

Alternatywna historia Śpiącej Królewny zaskakuje. Początkowo nie mogłam przyzwyczaić się do tego, że główną bohaterką jest Diabolina. Czarny charakter Disneya to słodka dziewczynka, śmigająca wśród chmur dzięki parze ogromnych i pięknych skrzydeł. Jednak przemiana dziecka w ogarniętą gniewem i żalem za zdradzone uczucie kobietę okazała się być przedstawiona w sposób bardzo wiarygodny i, przede wszystkim, nie  przesłodzony. Diabolina ogłaszająca się władczynią Kniei i rzucająca wyzwanie ludziom to ucieleśnienie zła i mroku. Prawdą jest, że nie ma gorszego wroga niż kobieta o złamanym sercu.

Co ciekawe, w filmie czarnym charakterem okazuje się człowiek. Stefan początkowo nie wydaje się zły. Z zainteresowaniem ogląda cuda, jakie pokazuje mu Diabolina, i widać, że to szczera przyjaźń. Jednak świat ludzi dorosłych nie może opierać się na bajkach i cudownościach oferowanych przez dzieciństwo – z wiekiem chłopak coraz bardziej oddala się od krainy magii, aż w końcu rosnąca ambicja i żądza władzy zagłuszają wszelkie inne uczucia. Straszny uczynek, którego dopuszcza się, by zdobyć koronę, sprawia, że w Kniei rodzi się potwór.

Czarownica to bardzo dobry film poruszający wiele poważnych kwestii i pokazujący, że każdy postępek ma wpływ na otaczający nas świat, a zło może wynikać z różnych pobudek. Ale twórcy nie poprzestali tylko na tym i poszli jeszcze dalej. Istotą – zarówno baśni, jak i filmu – jest pocałunek „prawdziwej miłości”, w której istnienie główna bohaterka początkowo nie wierzy. Nie będę zdradzać, jak doszło do obudzenia Aurory – napiszę tylko, że pokazano różne odcienie prawdziwej miłości, nie tylko tę typowo baśniową księcia do królewny.

Pomimo poruszania wielu poważnych zagadnień, Czarownica to nadal film przeznaczony przede wszystkim dla młodszej publiczności, a więc zachowujący typowe dla obrazów Disneya uproszczenia i zakończenie. Nie jest to jednak wielka wada, bo tego mogłam się spodziewać od samego początku. Zachwyciła mnie niezwykła różnorodność stworzeń zamieszkujących magiczną krainę. Pomijając główną bohaterkę, Knieję zamieszkują strażnicy podobni trochę do tolkienowskich entów, stworzenia wodne, gnomy, trolle… Naprawdę chylę czoła przed twórcami efektów specjalnych oraz ich wyobraźnią.

W filmie nie brak również minusów. Do takich zaliczyć należy przede wszystkim fakt, że jest to widowisko jednego aktora, a raczej aktorki. Angelina Jolie kradnie każdy kadr. Zjawiskowo piękna i groźna, czy to w zwiewnej kreacji niewinnej Diaboliny, czy czarnej i groźnej sukni, niezmiennie przykuwa uwagę. Sharlto Copley jako król Stefan to człowiek szalony i nieprzewidywalny, jednak ma w filmie zbyt mało do powiedzenia. Z kolei Elle Fanning w roli pięknej Aurory po prostu… jest, a sama bohaterka trochę irytuje swoją naiwnością i cukierkowatością.

Wydanie DVD nie zaskakuje ilością dodatków. Oprócz standardowych funkcji wyboru języka i napisów zawiera niewiele więcej. Zwiastuny innych produkcji Disneya to zdecydowanie zbyt mało, by zatrzymać płytę na dłużej w odtwarzaczu. A szkoda, bo nawet dziesięciominutowy materiał z planu filmowego byłby świetnym bonusem.

Czarownica to nowatorskie spojrzenie na zło i czarne charaktery. Dzieci powinny być zachwycone filmem, dorośli również, pod warunkiem, że przymkną oko na uproszczenia i niektóre luki w fabule. Seans tego obrazu będzie na pewno wyśmienitym pomysłem na wspólne spędzenie rodzinnego wieczoru. A dzieci mogą przekonać się, że na świecie istnieją różne odcienie miłości, nawet tam, gdzie trudno się ich spodziewać.

Recenzja ukazała się na portalu Efantastyka

3 komentarze:

  1. Zgadzam się z tym, że Angelina kradnie każdy kadr, ale właśnie dla niej warto obejrzeć Czarownicę;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam film i byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Nie spodziewałam się, że będzie tak dobry ;)

    http://pasion-libros.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Komentarze obraźliwe będą usuwane.