piątek, 10 lipca 2015

"Roland", Stephen King - recenzja

Początek podróży



Mroczna Wieża, w opinii wielu wielbicieli prozy Stephena Kinga, to jego najlepsze – i niewątpliwie pod wieloma względami największe – dzieło. Składający się z siedmiu tomów cykl uzupełniony Wiatrem przez dziurkę od klucza (określanym mianem tomu 4 i ½), powstawał przez trzy dekady i zawładnął wyobraźnią milionów czytelników, którzy przez te lata śledzili mozolną wędrówkę Rolanda Deschaina do Mrocznej Wieży.

W tym roku, dzięki wydawnictwu Albatros A. Kuryłowicz, seria doczekała się nowego jednolitego wydania w twardej oprawie. Na rynku ukazał się już pierwszy tom, kolejne mają pojawić się w księgarniach do końca roku. Jak na tle poprzednich edycji prezentuje się Roland?

Świat, który poszedł naprzód

Człowiek w czerni uciekał przez pustynię, a rewolwerowiec podążał w ślad za nim. Zdanie otwierające powieść jest tak naprawdę doskonałym podsumowaniem tego tomu. Czytelnik śledzi trudną wędrówkę rewolwerowca przez niegościnną pustynię, zastanawiając się, jakie wydarzenia popchnęły bohatera do tego czynu. Tajemniczy człowiek w czerni wydaje się tylko mirażem, ułudą, jednak ślady ognisk, na które natyka się co jakiś czas Roland, nie pozostawiają wątpliwości, że jest on prawdziwą osobą. W trakcie lektury przed czytelnikiem odsłaniane są skrawki przeszłości obu bohaterów, zależności ich łączące i źródła nienawiści, jaką Roland żywi do adwersarza.

Oczywiście główną postacią jest Roland z Gilead, niezachwiany w swym postanowieniu odnalezienia Mrocznej Wieży. To przede wszystkim na jego losie skupia się King, serwując od czasu do czasu migawki pokazujące świat, w jakim rewolwerowiec się wychował, a którego już nie ma. Świat poszedł naprzód – uległ degradacji i zniszczeniu – a bohater musi poruszać się w jego ruinach, pielęgnując w sobie pamięć o przeszłości. Sam Roland, niezłomny w pościgu za człowiekiem w czerni (a w rezultacie także za Wieżą) jest pozostałością historii, reliktem, który pragnie się dowiedzieć prawdy o istocie rzeczy.

Dobry, zły i chłopiec

We wstępie do powieści Stephen King opisuje inspiracje, jakie miały wpływ na powstanie jego opus magnum. Pierwszym i największym natchnieniem były dzieła Tolkiena, jednak pisarz nie chciał tworzyć niczego, co przypominałoby opowieść w typowej otoczce fantasy. To kinowy seans filmu Dobry, zły, brzydki Sergia Leone był kamykiem, który uwolnił lawinę zdarzeń i stał się podwaliną pod cały cykl. Majestatyczny Dziki Zachód spaghetti westernu został przekuty w postapokaliptyczny Świat Pośredni, a Blondas grany przez Clinta Eastwooda, stał się fundamentem postaci rewolwerowca.

Dodatkowo autor przyznaje, że pierwsza wersja powieści (wydana w latach 80.) była niedoskonała. Dlatego też w 2003 roku ukazała się edycja poprawiona, rozbudowana o kilkadziesiąt stron i fabularnie dopasowana do dalszych części cyklu. Dzięki tym poprawkom książkę czyta się o wiele lepiej niż pierwowzór.

Polski Roland

Mroczna Wieża doczekała się w naszym kraju już kilku wydań. Jednak obecne zachwyca prostą, świetnie wpasowującą się w tematykę okładką, na której widnieją dwie dłonie trzymające rewolwery, układające się w kształt wieży.

Dodatkowo jest to pierwsza edycja zawierająca opowiadanie Siostrzyczki z Elurii. Krótka i mroczna przygoda Rolanda z mutantami i tajemniczymi pielęgniarkami rozgrywa się przed wydarzeniami opisanymi w powieści. I doskonale wpisuje się w klimat zrujnowanego świata, w którym wszystko jest możliwe.

Mroczna Wieża wzywa

Roland jest opowieścią bardzo specyficzną. Akcja skupia się na dość monotonnym pościgu, a tylko od czasu do czasu nabiera większego tempa (wydarzenia w miasteczku Tull czy wspomnienia Rolanda). Świat Pośredni zamieszkują dziwne stwory, demony i mutanty, a bohaterowie często są świadkami nadprzyrodzonych zjawisk, które mają ogromny wpływ na ich działania. Przez to przemieszanie realizmu z grozą i często surrealizmem, czytelnik może poczuć się nieco zagubiony. Jeśli jednak zdecyduje się kontynuować lekturę cyklu, King zagwarantuje mu wiele niezwykłych doznań, a przede wszystkim – wspaniałą, monumentalną historię, jakiej trudno szukać u innych pisarzy.

Recenzja ukazała się na portalu Bestiariusz.pl

1 komentarz:

  1. Oh King <3 Cudowny King <3 (w końcu nazwisko do czegoś zobowiązuje :D )
    Kocham tą książkę wielką miłością <3
    Jednak trochę irytowała mnie monotonność :C

    Pozdrawiam :**
    http://lakaksiazek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Komentarze obraźliwe będą usuwane.