Festung Breslau
Projekt Szczury Wrocławia to wydarzenie, które nie tylko odbiło się szerokim echem w sieci, ale także w mediach ogólnokrajowych. O książce Roberta Szmidta pisali niemal wszyscy. Tak zwana prasa mainstreamowa rozpisywała się na temat fenomenu zombie i odzewu, jaki wywarł apel pisarza, by na Facebooku zgłaszać swoje kandydatury na kolejne ofiary epidemii. Liczni użytkownicy twarzoksiążki marzyli o tym, by zostać rozszarpanym, zjedzonym, rozstrzelanym, rozwleczonym na ulicy lub rozczłonkowanym bohaterem Szczurów Wrocławia. Udało się to nielicznym (w stosunku do ilości zgłoszeń), bo około dwustu osobom.
Po tak niezwykłej, zakrojonej na szeroką skalę, ale genialnej w swej prostocie kampanii reklamowej, przyszedł czas na lekturę. Obawiałam się nieco o jakość powieści, bo akurat nie przepadam za zombie, a choć Robert Szmidt pisze ciekawie i nietuzinkowo, to jednak temat wydaje się nie dawać większego pola do popisu. Cóż, nie pierwszy raz pomyliłam się w ocenie.