czwartek, 31 lipca 2014

"RoboCop" (2014, DVD) - recenzja


Dać szansę nowemu RoboCopowi



Gdy po raz pierwszy usłyszałam o remake’u RoboCopa, pomyślałam: o nie, znowu? Czy w Hollywood nie mają już żadnych nowych pomysłów? Film Paula Verhoevena z 1987 roku nic nie stracił na swojej aktualności i chociaż efekty specjalne nieco trącą myszką, to jednak jest to klasyka gatunku, którą wciąż świetnie się ogląda.

Podchodząc do oglądania RoboCopa z 2014 roku, miałam mieszane uczucia i nie uniknęłam porównań z oryginałem. Jednak pisząc tę recenzję, postanowiłam odciąć się od dzieła Verhoevena i nową wersję historii o policjancie potraktować jako osobny, odcięty od orygniału twór. Dlaczego? Po pierwsze, w sieci można znaleźć wiele recenzji porównawczych, po drugie, mimo wielu podobieństw fabularnych, jest to jednak inny film.

wtorek, 29 lipca 2014

Tkackie wariacje

Tkanie mnie wciągnęło bez reszty. Jeśli tylko mogę poświęcić chwilę (a nie jest to częste przy raczkującym niemowlaku, który ciągle kręci się koło nóg i chwyta wszystkiego by tylko wstać) siadam przy moich małych krosienkach i tkam torebki. Jak widać mój asortyment na razie ogranicza się tylko do torebek.

Tak więc, chcę pokazać Wam drugą torebkę utkaną przeze mnie. Używałam włóczki podobnej do moheru, więc torebka jest nieco włochata. Oto ona:


Na warsztacie jest już kolejna torebka, tym razem w moim ulubionym odcieniu zieleni:



Na swoją kolej czekają kolejne włóczki w różnych odcieniach, a także projekt torebki z tkanym wzorem z AT-AT. I nowe krosna, zrobione przez mojego męża. Ale to zaprezenuję Wam w kolejnych postach.

sobota, 26 lipca 2014

"iKnow (edycja polska)" - recenzja

Dawno nie było recenzji gry, a więc dzisiaj jest. Świeżo rozegrana, świeżo napisana - voila.

Wiem, że nic nie wiem


Podobnie jak telewizyjne teleturnieje, gry quizowe cieszą się niezwykłą i niesłabnącą popularnością. Kto nie chce pochwalić się przed znajomymi swoją wiedzą, zabłysnąć odpowiadając na szczególnie trudne pytanie z rzadko spotykanej dziedziny? Dla tych, którzy chcą się sprawdzić, ale niekoniecznie w szkole czy na wizji, wydawnictwo Tactic przygotowało grę iKnow (edycja polska).

czwartek, 24 lipca 2014

"Nie tylko orężem..." - Marek Retzler - recenzja

Dzisiejsza recenzja z fantastyką nie ma nic wspólnego (chociaż, gdyby się zastanowić, to dla niektórych "prawdziwych Polaków" sposób walki o niepodległość opisany w recenzowanej książce to istna fantastyka). W każdym razie mam dla Was krótką recenzję książki historycznej opowiadającej o bliskim mi regionie Polski.

Wielkopolski sposób na niepodległość


Wśród historyków – ale również zwykłych ludzi – hasło „odzyskanie niepodległości” jest równoznaczne z wizją patrioty jako cierpiącego powstańca, który za pomocą walki zbrojnej oraz za cenę własnego życia dąży do uwolnienia kraju spod jarzma zaborców. Przez wiele lat nie dopuszczano do głosu innej możliwości: że o niepodległość można walczyć na wiele sposobów, niekoniecznie drogą kolejnych nieudanych i krwawo tłumionych powstań.

wtorek, 22 lipca 2014

Wariacja przytulankowa

Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu trwa na moim blogu sezon ogórkowy. Posty są dość krótkie i chociaż staram się dodawać je regularnie, to nie zawsze się udaje. Poniekąd jest to wpływ pogody (gorąco rozleniwia), ale także tego, że moja córeczka zaczęła raczkować - nie dość, że wszędzie jej pełno, to jeszcze muszę mieć oczy dookoła głowy. Czasami po takim dniu mam już po prostu wszystkeigo dość i momentalnie zasypiam. Jednak wkrótce wrócę do dłuższych tekstów - nie tylko kolejnych recenzji, ale również prac rękodzielniczych, które zaczęłam robić i teraz chcę skończyć.

Dzisiaj chcę Wam pokazać kolejną przytulankę Boby Fetta, ale tym razem jest on "niekanoniczny".

sobota, 19 lipca 2014

Tkana torebka

Wcześniej pisałam Wam, że uczę się tkać. Na razie są to małe i proste rzeczy i robię je po to, by poćwiczyć. Dzisiaj chcę Wam pokazać moją pierwszą utkaną torebkę. Jest to niewielka torebeczka, taka na portfel lub telefon. A wygląda tak:


czwartek, 17 lipca 2014

Tkactwo - nowa umiejętność i nowe pomysły

Będąc z wizytą u mamy w Szprotawie trafiłam na festiwal grup śpiewaczych Ziemia i Pieśń. Przy okazji imprezy nalazłam kilka straganów z ciekawymi wyrobami. Wśród nich były prace tkane, a autorka chętnie prezentowała podstawowe tkackie techniki. Postanowiłam spróbować i okazało się, że tkactwo nie jest bardzo trudne, a może dać wspaniałe rezultaty.

Pierwsza praca, a właściwie wprawka, jest zrobiona z resztek wełenek. Tak wygląda lewa strona (niemal jak dywanik):


A to jest strona wierzchnia mojej wprawki: 


Na razie trenuję technikę, ale w mojej głowie już pojawiają się pierwsze pomysły. Na ich reazlizację pewnie trzeba będzie troszkę poczekać, ale myślę, że efekty będą naprawdę zaskakujące. I na pewno zaprezentuję je Wam na blogu.

środa, 16 lipca 2014

Pierwszy Geekwomanowy konkurs rozstrzygnięty!

Moi Drodzy,

Pierwszy konkurs na moim blogu za nami i za chwilę zobaczycie wyniki. Niestety, maszyna losująca jest marudna (zaczyna ząbkować), więc losowałam ja.

Tak wyglądała zastępcza "maszyna losująca".


A to trzy nagrodzone miejsca:

miejsce trzecie: Fantastyczny Maniek (kostka mydła Świąteczna Nuta),


miejsce drugie: Angie Wu haftowana zakładka z herbem jednego z domów Hogwartu: Slytherin, Gryffindor lub Hufflepuff (do wyboru),


miejsce pierwsze: Agnieszka Pietrzak gwiezdnowojenny resztkowy pluszak (do wyboru spośród zaprezentowanych na blogu).


Osoby nagordzone proszę o kontakt w sprawie wyboru i adresy, na które mam wysłać nagrody. Wszystkim biorącym w konkursie udział bardzo dziękuję i mam nadzieję, że weźmiecie udział także w kolejnej edycji.

piątek, 11 lipca 2014

"Darth Paper kontratakuje", Tom Angleberger - recenzja

Potęga Ciemnej Strony


Jakiś czas temu recenzowałam dla Was nietypową książkę z bohaterami Gwiezdnych wojen, czyli Dziwny przypadek Papierowego Yody. Jak się okazuje, to była pierwsza część przygód uczniów gimnazjum McQuarriego. I choć w tamtej książce wszystko skończyło się szczęśliwie, to nad dzieciakami zawisło mroczne widmo, a korytarze szkoły przesiąknięte są Ciemną Stroną. Zło nosi imię - Darth Paper.

środa, 9 lipca 2014

"Darth Plagueis" James Luceno - recenzja

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce…


… żył pewien Muun znany wszystkim pod imieniem Hego Damask. Hego stał na czele potężnej firmy Damask Holdings, miał wpływy w InterGalaktycznym Klanie Bankowym i w Senacie, a także prowadził liczne interesy z różnymi organizacjami.

W tym samym czasie na planecie Naboo dorastał chłopiec targany ogromnymi ambicjami, których nie podzielał jego ojciec. Bezimienny młodzieniec (bezimienny z wyboru, bo w ten sposób pragnął okazać swój bunt przeciwko tradycji) pochodził z szanowanego rodu Palpatine i był niezwykle inteligentny. Śmiało patrzył w przyszłość i widział w niej siebie wspinającego się po najwyższych szczeblach władzy.

Drogi obu bohaterów musiały się przeciąć, bo taka była wola Mocy. W ten sposób powstało silne przymierze, które miało zmienić oblicze Galaktyki. Obaj przybrali imiona odzwierciedlające ich życiową filozofię: Darth Plagueis i Darth Sidious.

wtorek, 8 lipca 2014

Pierwszy Geekwomanowy konkurs z okazji dziesięciu tysięcy wyświetleń

Moi Drodzy,

Tak, jak obiecałam, przygotowałam dla Was konkurs z okazji przekroczenia dziesięciu tysięcy wyświetleń. Poniżej znajdziecie pytania, a także regulamin, z którym proszę się zapoznać.


pierwszy geeKWoMaNowy

Konkurs

„Kto odpowie na pytania trzy, nagrodę zobaczy”

Pierwszy konkurs wymaga od Was odrobiny buszowania po blogu Geekwoman i wiedzy, co się na nim znajduje (pomocne w tym będą etykiety). Należy prawidłowo odpowiedzieć na poniższe trzy pytania, a następnie czekać cierpliwie na wyniki zabawy. Szczegółowy regulamin znajdziecie poniżej.

poniedziałek, 7 lipca 2014

"Co wylądowało w lesie Rendlesham?" Mateusz Kudrański - recenzja

Dzisiaj recenzja książki z rodzaju tych, które rzadko czytam - self-publishing. Ale być może wkrótce pojawi się takich recenzji więcej, ponieważ wreszcie mam czytnik ebooków. A i lektura takich dzieł może być czasami zabawna (a przede wszystkim pouczająca).

Bliskie spotkania trzeciego stopnia z self-publishingiem


Moje nastawienie do self-publishingu jest bardzo ambiwalentne. Z jednej strony, taka forma publikacji może być wielką szansą dla początkującego autora. Niski nakład kosztów (czasami ich brak) przy jednoczesnej niemal nieograniczonej formie dystrybucji przez internet (ebook) to pokusa nie do odparcia i często jedyny sposób na zaistnienie na literackim podwórku. Jednak jest i druga strona tego medalu – internet przyjmie i przemieli wszystko, więc także dzieła bardzo niskich lotów, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Często autorzy dumni ze swych dzieł i zachęcani przez znajomych zapominają o tym i publikują wszystko jak leci – ze szkodą dla naprawdę wartościowych rzeczy.

Dlaczego o tym piszę? Powieść Mateusza Kudrańskiego Co wylądowało w lesie Rendlesham? to typowy przykład self-publishingu, który pokazuje, że pominięcie niektórych aspektów procesu wydawniczego nie zawsze wychodzi książce na zdrowie.


sobota, 5 lipca 2014

"Wojny Sparty", Scott M. Rusch - recenzja

Mam dla Was recenzję kolejnej książki historycznej. Czasami warto sięgnąć po takie opracowanie by dowiedzieć się, czy i jak bardzo, twórcy filmowi i komiksowi "popłynęłi" w swoich wizjach przeszłości. A chyba niewielu z Was nie oglądało nigdy filmu (lub nie czytało komiksu) 300.

This is Sparta!


Okrzyk z filmu 300 w wykonaniu Leonidasa na stałe wszedł do języka, jakim posługują się użytkownicy Internetu. Podejrzewam, że każdy wielbiciel blockbusterowego kina i komiksów choć raz obejrzał wyżej wspomniany film i jego kontynuację – 300. Początek imperium. Mogę zgadywać, że wielu z nich na tyle zainteresowało się dzielnymi i walecznymi Spartanami, iż sięgnęło również po opracowania mówiące o bitwie pod Termopilami, by dowiedzieć się nieco więcej na ten temat. Jeśli tak się stało, to do listy mogą dopisać kolejną książkę – Wojny Sparty Scotta Ruscha wydaną przez Rebis. Opracowanie dotyczy nie tyle samych wojen prowadzonych przez Spartan, co stosowanej przez nich taktyki. Dodam, że jest to bardzo dobre i rzetelne opracowanie.

czwartek, 3 lipca 2014

"Przedksiężycowi, tom III", Anna Kańtoch - recenzja


Zegarmistrzowska precyzja



W jednej z wcześniejszych recenzji porównałam cykl Anny Kańtoch do dobrego obiadu. Tom pierwszy miał być przystawką, drugi – daniem głównym, a zwieńczenie cyklu – wyśmienitym deserem.

Dzisiaj zmieniam zdanie – to nie jest dobry obiad. Wyśmienity posiłek powinien składać się z wielu współgrających ze sobą elementów, musi być doprawiony pasującymi do niego przyprawami, a także wzbogacony dobranym do dania odpowiednim winem. Przedksiężycowi spełniają wszystkie powyższe warunki, ale po lekturze trzeciego tomu ta analogia przestaje oddawać w pełni złożoność serii. Musiałam poszukać innego porównania, bardziej adekwatnego do tego, co czułam po zamknięciu książki. I znalazłam.

Dzieło Anny Kańtoch jest podobne do doskonale działającego mechanizmu wykonanego z iście zegarmistrzowską precyzją. I jak każdy mechanizm składa się z dziesiątek różnych, na pierwszy rzut oka dziwnych elementów, poszczególne części trylogii zawierają, mogłoby się wydawać, w żaden sposób niepasujące do siebie fragmenty fabuły, które złożone w jedną całość tworzą spójną i interesującą historię.

wtorek, 1 lipca 2014

"Droga królów" Brandon Sanderson - recenzja

Droga usłana… cegłami.


Ten dziwny tytuł recenzji nie nawiązuje do treści książki ani nawet do wrażeń po jej przeczytaniu. Nowa powieść Sandersona nie jest kanciasta w odbiorze jak cegła, ani nie jest lekturą dla przysłowiowych pustaków. To raczej mój bezpośredni komentarz do wielkości Drogi królów. Nie da się ukryć, że autor z książki na książkę pisze coraz grubsze tomiszcza, które swą objętością (a czasem i samym ciężarem) cegły przypominają. Można pokusić się o stwierdzenie, że o konfliktach na tak wielką skalę, o jakich opowiada Sanderson, nie da się napisać na marnych trzystu stronach i jest to prawdą. Z jednej strony, cieszę się z tego, bo takie tomiszcza uwielbiam czytać, chociaż są nieporęczne i zajmują dużo miejsca na półce, z drugiej - kupując książkę, wiem, za co płacę.